38.

3.5K 196 5
                                    



Ostatnio kiepsko mi idzie pisanie smutów...

Jednak będę wdzięczna za każdą opinię od was :)

Sprawdzony :)

***



- Zdaje się, że coś Ci obiecałem, jeśli ich wyrzucisz... - odpowiedział zadziornie szatyn, zerkając w oczy Derekowi. - Tak tylko chciałem sprawdzić czy masz silną wolę. - zaśmiał się z miny drugiego.

- Osz ty, wredny gadzie... - sapnął Hale, ale w sumie to mógł się tego spodziewać, prawda?

- Sorki, ale jeśli poprawi ci to humor, kompletnie nic nie zapamiętałem z tego odcinka... jesteś całkiem rozpraszający.

- Ty też, ale nie chciałem nic ci narzucać. - brunet dotknął ustami skóry na ramieniu chłopaka, a następnie ugryzł to samo miejsce.

- Żartujesz?! Gdyby to ode mnie zależało już pięć razy zdążyłbym zedrzeć z ciebie ubranie odkąd przyszedłeś do pokoju. - po tym stwierdzeniu wilkołaka aż przeszedł dreszcz, bo jego wyobraźnia była na tyle sprawna, że od razu pod powiekami pojawił mu się efektowny pokaz slajdów. Przyciągnął do siebie młodszego w taki sposób, że chłopak usiadł mu okrakiem na kolanach. Wyszczerzył się do zdziwionego obrotem sytuacji Stilesa, a ten odpowiedział mu lekkim śmiechem i cholernie gorącym pocałunkiem, który z sekundę na sekundę nabierał tempa. Gdy w końcu oderwali się od siebie, obaj mieli zadyszkę jak po przebiegnięciu maratonu, a spodnie zrobiły się dla nich odrobinę niewygodne. Stilinski najpierw przeciągnął przez głowę swój luźny T-shirt z komiksowym nadrukiem, a potem zdarł ten należący do wilkołaka. Przez chwilę wpatrywali się w siebie, aż w końcu szatyn przesunął dłonią po całym torsie z zadowoleniem obserwując dreszcz przebiegający po ciele starszego.

Kolejne minuty były przepełnione ich ciężkimi, mieszającymi się oddechami, ciekawskimi, palącymi spojrzeniami oraz powolnym, zmysłowym dotykiem. Dopiero kiedy ubrania utworzyły niewielki stosik obok łóżka, zatrzymali się na chwilę.

- Jesteś pewny? - Hale zapytał, dopóki miał jeszcze resztki samokontroli, by przerwać, gdyby Stiles sobie tego zażyczył, ale na szczęście odpowiedzią chłopaka był mocny, krótki pocałunek.

- Tak, a ty?

- Całkowicie... tylko jest jedna sprawa... - mruknął cicho Hale. - Nigdy nie spałem z innym mężczyzną. Musisz powiedzieć, gdyby cokolwiek było nie tak.

- Będzie okay, zapamiętaj, że to nie zawody. Bez jakichś ambicji, bo to ma być dla nas obu przyjemne. Nie bój się tak, bo strach ma wielkie oczy, a ja w zasadzie bardzo chętnie cię poprowadzę... jakbyś zapomniał, kocham gadać. Spokojnie, nie będzie dzisiaj żadnych łez.

- Stiles. - położył się na plecach, ciągnąc za sobą.

- Derek. - odpowiedział szatyn takim samym naglącym tonem. Popchnął starszego na materac, a sam zawisł nad nim na wyciągniętych rękach. Wiedział, że ten jest niepewny każdego swojego gestu, dlatego próbował zrobić wszystko, by jakoś go uspokoić. Przecież nie był z porcelany do cholery... był silniejszy od wilkołaka, a nawet jakby ten na chwilę stracił panowanie i zadrasnął go zębami czy pazurem, to Stiles był się w stanie uzdrowić w bardzo prosty sposób. - Zapominasz się. Nie jestem człowiekiem, tylko harpią. Włóż trochę energii w to, co robisz, bo pomyślę, że się nudzisz ze mną nagim w łóżku. - warknął wprost do ucha bruneta.

Harpia Stiles! (poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz