11.

4.8K 321 29
                                    



Rozdział sprawdzony


Kiedy John tłumacząc się zmęczeniem poszedł już do siebie, reszta towarzystwa odeszła od stołu, rozsiadając się na kanapie i fotelach. Każdy czuł się dosyć swobodnie, no może poza Derekiem, który czuł się tam niechciany. Stiles zagryzł wargi widząc dziwnie zamyślonego wilkołaka, a Peter miał ochotę palnąć siostrzeńcowi ciężką patelnia w łeb, żeby się do cholery obudził, bo w końcu po coś go tu przywlókł.

- To co dzisiaj oglądamy, panowie? - zapytał Lou zacierając ręce, bo mimo wszystko chciał jakoś rozluźnić atmosferę. Może i nie przepadał za alfą, ale to głównie dlatego, że ten ranił jego przyjaciela. Teraz, kiedy siedział jak sierotka Marysia w rogu kanapy bijąc się z własnymi myślami, nie wyglądał już jak ten wredny, pewny siebie dupek, przez co anioł był gotowy zaakceptować w życiu Stilesa. Jeżeli jednak wilkołak jeszcze raz chociażby krzywo spojrzy na harpię to Lou pokaże, że anioły również czasem traciły cierpliwość. - Może nasz nowy gość pomoże w wyborze? Mamy dylemat, bo Peter chce oglądać znowu „Ostatniego Samuraja", choć naprawdę nie wiem skąd u twojego wuja taka fascynacja kulturą dalekiego wschodu, a Isaac proponuje maraton „Piratów z Karaibów". - Derek przez chwilę przyglądał się niższemu szatynowi, jakby oceniając czy się z niego naśmiewał, ale kiedy mina Lou pozostawała cały czas taka sama stwierdził, że po prostu chłopak próbował mu jakoś ułatwić wpasowanie się w ich już zgraną grupę.

- Myślę, że nie zniosę kolejny raz w tym miesiącu oglądania Toma Samuraja i zdecydowanie wolę Jacka Sparrowa - mruknął cicho, na co wujek posłał mu urażone spojrzenie i prychnął obrażony.

- Dzięki, że masz dla nas litość - zaśmiał się Lahey, podnosząc się ze swojego wygodnego miejsca na fotelu i usadawiając się obok Dereka. Mężczyzna posłał mu zdziwione spojrzenie, a kiedy poczuł delikatny dotyk na swojej ręce aż wstrzymał oddech. Wiedział, że dotyk był niesamowicie ważny przy zawieraniu więzi w sforze, ale jak do tej pory Isaac trzymał do niego największy dystans ze wszystkich bet. Nawet Jackson czasami pozwalał sobie na jakieś drobne przepychanki, kiedy akurat miał dobry humor, co zdarzało się coraz rzadziej, odkąd wataha podzieliła się na dwie części i co dziwne ten narcyz poparł go, kiedy Derek postawił im ultimatum, co do pozostania w jego stadzie. Musieli zaakceptować Isaaca wraz z przyległościami, albo do widzenia... najmniej szczęśliwy był chyba McCall. Później, gdy Hale zapytał Jacksona, dlaczego mu pomógł... ten popatrzył na niego jak na idiotę i powiedział: „Danny to mój najlepszy kumpel, nie jestem pieprzonym homofonem" i wyszedł. Alfa jeszcze długo potem zbierał szczękę z podłogi, a Peter miał mnóstwo radochy z obserwowania jego tępego wyrazu twarzy.

Lahey powoli przemagał się co do dotyku. Bardzo szybko zaakceptował to, że Louis nie potrafił trzymać dystansu i niemal bez przerwy, kiedy siedzieli wspólnie, był w jakimś stopniu do niego przyklejony. Później okazało się, że w pakiecie z aniołem często dostawał jeszcze Stilesa, który leżał z głową na kolanach któregoś z nich, albo siedząc na podłodze opierał swoje plecy o ich nogi. Znacznie ciężej było, kiedy Peter albo szeryf siadali koło niego, gdyż trochę za bardzo przypominało mu o ojcu, ale w końcu jakoś dał radę przestać od nich odskakiwać. Teraz najważniejszy etap, bo w końcu Derek był alfą i jego dotyk dla bet powinien być czymś w rodzaju okazania sympatii i przynależności do stada. Dlatego wszyscy wstrzymali oddech i wpatrywali się uważnie w ich dwójkę. Alfa bardzo powoli i bardzo ostrożnie rozprostował nogi i zabrał ręce z kolan, a Lahey odruchowo uśmiechną się na to, bo Louis zawsze to robił, kiedy tylko blondyn znajdował się w pobliżu. Zerknął na anioła i widząc, że ten wierzył w niego, niepewnie usiadł tuż przy Dereku. Stiles niewiele myśląc podał starszemu wilkołakowi kanapowa poduszkę, przez co alfa przez chwilę patrzył uważnie na harpię, ale potem z powrotem całą uwagę poświęcił swojej becie. Ułożył poduszkę na kolanach, a kiedy głowa blondyna opadła na nią, wypuścił długo wstrzymywany oddech. Wplótł dłoń we włosy blondyna, a po braku żadnej negatywnej reakcji na jego czyn, pozostali w ten sposób przez jakiś czas. Pierwszy film został włączony i kiedy anioł przysiadł się do nich, Isaac zrobił mu miejsce zginając nogi w kolanach, jednakże to wciąż za mało, bo chłopak był cholernie wysoki. Dlatego Louis skończył ze stopami wilkołaka na swoich udach, ale nawet na to nie marudził. Peter i Stiles również zrezygnowali z foteli, zamieniając je na podłogę przy kanapie. Stilinski usiadł z miską popcornu w niedalekiej odległości od Lou, a starszy Hale zrobił sobie podłokietnik z kolan siostrzeńca. Isaac zrzędził, że Peter mu zasłaniał, zmuszając najstarszego do opuszczenia ręki, co zakończyło się śpiącym wujaszkiem. Co jakiś czas mogli słyszeć ciche chrapnięcia, a kiedy zaczął jeszcze marudzić przez sen o tym, że nienawidzi piratów, wszyscy wybuchali śmiechem.

Humor Dereka psuł jedynie widok ręki Stilesa sunącej w górę uda anioła, ale to tylko taki mały szczegół...

***

Kiedy Derek i Peter opuszczali dom Stilinskich, a Isaac twardo spał na kanapie, Louis i Stiles postanowili dokończyć to, co zaczęli po południu. Nie obchodziło ich zbytnio nic innego. Wtoczyli się do sypialni młodszego i wszystko, o czym było w stanie teraz myśleć, to jak najszybsze dotarcie do łóżka, gdyż inaczej znowu skończyliby na podłodze. Dlatego kiedy ciche skrzypnięcie poinformowało ich o nadejściu intruza, z trudem się od siebie oderwali. Isaac niepewnie wszedł do pokoju Stilesa, a jego oczy śmiesznie rozszerzyły się na to, w jakiej pozycji ich zastał. Raczej nie spodziewał się zobaczyć Stililesa klęczącego przed aniołem i rozpinającego mu spodnie. Kurwa, chciał tylko zapytać czy mógłby pożyczyć coś do czytania, bo znowu miał koszmary, przez które nie mógł spać i był znudzony. Możliwe, że zmęczenie przytępiły jego zmysły, bo powinien był być w stanie wyczuć ich podniecenie czy cokolwiek... Przecież nie wszedłby wtedy... Rumieniec wypłynął na jego twarz, ale Louis nie wydawał się być specjalnie speszony. Stiles może odrobinę, ale to głównie ze względu na Laheya. Stilinski ciężko usiadł na łóżku, zastanawiając się jak to możliwe, że nie usłyszeli kroków.

- Sorki. - wymamrotał blondyn i chciał się wycofać. Jednak w miejscu zatrzymał go głos Louisa.

- Nic się nie stało - powiedział pospiesznie Lou. - Najwyżej odrobinę cię zszokowaliśmy, ale chyba wiedziałeś, że my...

- Uhm. - wymamrotał, wbijając spojrzenie we własne dłonie. - Wiedzieć, a widzieć to trochę co innego. - powiedział cicho. Podniósł niepewnie spojrzenie z powrotem na anioła i dopiero teraz dostrzegł, że skrzydła Louisa były całkowicie widoczne. Zachłysnął się powietrzem z wrażenia. Stiles głupkowato uśmiechnął się na ten widok, będąc jakoś tak dziecinnie dumny z tego, że jego specjalny przyjaciel robił wrażenie. Oczywiście cieszył się też, że Isaac miał dobry gust, a jego zauroczenie McCallem to był chwilowa niedyspozycja mózgu.

Harpia Stiles! (poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz