33.

3.1K 212 12
                                    


Dajcie znać czy lubicie takiego Jacksona? :)

Rozdział sprawdzony :)

*W mediach samochód o którym w rozdziale będzie mowa-chevrolet corvette c2

W projektach mam kolejny rozdział, ale coś ostatni słabo z komentarzami, a to one napędzają moją wenę :/ Tak czy siak wstawię go jutro koło 14, ale miło by było jakbyście byli trochę aktywniejsi :D

***


Przekonanie Lydii żeby zadzwoniła do Whittemora zajęło im więcej czasu niż myśleli. Dziewczyna był cholernie dumna, ambitna i wbrew pozorom i wszystkim pomówieniom o braku serca i jakichś głębszy uczuć naprawdę była zakochana w Jacksonie. Isaac spędził kwadrans na tłumaczeniu jej, że dziecko wilkołaka prawdopodobnie odziedziczy po nim pewne cechy i że wataha z chęcią się nimi zaopiekuję w razie niebezpieczeństwa. Louis wtrącił uwagę o tym, że mieszanie banshe i wilkołaka może być wyjątkowy i przez to stać się celem zarówno alf chcących wykorzystać jego umiejętności by wzmocnić stado jak i psychicznych myśliwych takich jak Gerard. W końcu dziewczyna sięgnęła po telefon, ale po pierwszym sygnale cała jej determinacja gdzieś zniknęła i się rozłączyła. Na szczęście taki niewielki znak wystarczyłby Whittemore zatrzymał się obok auta Louisa z piskiem opon. Wyskoczył jak oparzony ze środka i po kilku sekundach był już w pokoju warcząc na niespodziewanych intruzów. Zanim zdążył chociażby dotknąć palcem Laheya dziewczyna interweniowała.

- Spokój.- Widać było, że pewność siebie powoli jej wraca i przypomina już samą siebie, a nie halloweenowego wampa z problemami psychicznymi.- Spanikowałam i odrobinę się na tobie wyżyłam?- Dodała słodkim i niewinnym głosikiem.

- Nie musisz przepraszać, ale nie odcinaj się tak całkowicie ode mnie, bo kiedy nie wiem, co się z tobą dzieję zaczynam wariować.- Isaac stwierdził, że pora na nich i zaczął się powoli wycofywać z pomieszczenia ciągnąc za sobą zafascynowanego sceną anioła.

- Chłopaki?- Zawołała Martin.- Dzięki za rozmowę, pomogła. Będzie nam miło, jeśli wpadniecie jeszcze kiedyś, albo możemy wyskoczyć na podwójną randkę.- Whittemore patrzył ze zdumieniem na swoją dziewczynę, która kilka dni wstecz była kłębkiem negatywnych emocji i agresji wymierzonej w niego i wszystkich, którzy stanęli na jej drodze. Panikowała o to, co dalej z jej studiami i co powiedzą ludzie, kiedy zobaczą, że prymuska liceum chodzi z brzuchem.

-Jasne.- Odpowiedział blondyn.

- Musisz wiedzieć, że spędzili dwie godziny, a może nawet dłużej przekonując mnie do rozmowy z tobą. Uspakajali, tłumaczyli i obiecywali interweniować gdyby coś było nie tak.- Wilkołak na chwile zgłupiał, bo nie miał pojęcia, dlaczego mieliby to dla niego zrobić skoro zazwyczaj reszta stada traktowała, jako zło konieczne.

- Dlaczego?- To jedyne, co udało mu się wykrztusić.

-Może pozory mylą, a ja źle wybrałem strony.- Westchnął blondyn.- Pomogłeś mi jak nie dawałem sobie rady ze Scottem.

- Tylko o to chodzi, spłacałeś dług?

- Nie. Wbrew opinii i twojej grze aktorskiej, dzięki którym wychodzisz na idiotę i dupka przez większość czasu- Whiteromre chciał się wtrącić, ale ostre paznokcie Lydii zaciskające się na jego karku zahamowały lawinę jego oburzenia.- Jesteś w porządku i wydaję mi się, przynajmniej to wynika z ostatnich obserwacji, że będziesz świetnym ojcem.

- Co?- Zapytał kompletnie zszokowany.- Skąd możesz to wiedzieć? Nie znam swojego, mój adopcyjny nigdy nie poświęcał mi czasu i uwagi, a napatrzyłem się sporo na to, co wyrabiał twój stary...

- Właśnie, dlatego, bo ty nigdy nie zrobisz czegoś takiego własnemu dziecku.

- skąd ta pewność? Tracę kontrole, rzucam Ericą o drzewa i wbijam pazury w McCalla.

- Ale nigdy nie zamachnąłeś się na poważnie na, Stiles kiedy jeszcze myślałeś, że jest człowiekiem.- Tutaj przerwał im nerwowy chichot wilkołaka.- Z czego się śmiejesz?

- Wiesz, że lubiłem swoją twarz w nienaruszonym stanie i życie mi się nie znudziło, żeby atakować Stilinskiego.

- Ty wiedziałeś?- Sapnął zszokowany anioł.

- Nie wiedziałem czy jest, ale wolałem nie pytać. Jeszcze przed moją przemianą po którymś meczu, który wygraliśmy zostałem dłużej niż inni w szatni. Kilku idiotów stwierdziło, że dobrym pomysłem będzie obicie mi mordy w rewanżu.- Zawahał się na chwilę wyraźnie zawstydzony.- Nie miałem pojęcia, co się dzieję, bo w jednej chwili zakładałem koszulkę, a w drugiej byłem już na posadzce, a jakiś idiota kopał mnie po brzuchu, a inny po plecach. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale wpadli na pomył żeby użyć kija do lacrrose, ale ten zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów od mojej twarzy. Światło zgasło, a ponieważ był już późny wieczór niczego nie widziałem tylko słyszałem krzyki tych gości. Zaczęło mi się kręcić w głowie, ale zanim odleciałem zobaczyłem Stilinskiego. Obudziłem się już u siebie w łóżku, a ten jak gdyby nigdy nic oglądał serial na moi laptopie. Zapytałem go, jakim cudem, a on tylko się uśmiechnął i powiedział żebym nikomu nie mówił... Z trudem przeszło mi to przez gardło, ale powiedziałem dzięki i od tamte pory zwracałem uwagę na wszystkie szczegóły. Niewiele mi umknęło, oczywiście zorientował się, że go obserwuję. Mieliśmy niepisaną umowę, że ja nie wspominam nikomu o tym, co zrobił, a on zachowuję dla siebie, że dałem się tak sprać.

- Mówiłem, że nie jesteś taki zły.- Zaśmiał się Isaac, a reszta mu zawtórowała.- My już pójdziemy i po drodzę przekażemy pani Martin,żeby nie przeszkadzała odkąd nie macie zamkka w drzwiach.- Jackson spojrzał z uniesionymi brwiami na dziewczynę.

- Później.- Westchneła.

- Udanego wieczoru!- Krzyknął już z korytarza Louis.

- Dajcie znać, co do tej podwójnej randki!- Dodał Lahey. Zeszli na dół i mineli zaniepokojoną mamę Lydii.- Wszystko będzie dobrze, trzeba im dać trochę czasu na poukładanie tego wszystkiego. Kobieta skinęła im w podziękowaniu i zapewniła, że zawsze są mile widzianymi gośćmi.

***

Po wypełnieniu misji Isaac czuł się jakby mógł fruwać. Wszystko wydawało mu się pozytywne, a słowo niemożliwe chwilowo nie figurowało w jego słowniku. Z zadowolony uśmieszkiem odetchnął chłodnym, wilgotnym powietrzem.

- Chcesz prowadzić?- Zapytał Lou.

- Oczywiście!- Wykrzyknął.- To mustang, Louis.- Dodał jakby to wszystko tłumaczyło i może faktycznie tak było.

- Kiedy w pobliżu akurat nie ma śmiertelnego zagrożenia mam więcej czasu dla siebie często wykupuje stare samochody i je remontuję. Myślę , że widziałem gdzieś w okolicy Chevrolet Corvette C2. Jest trochę przyrdzewiały, ale pytałem właścicielki, która jest nieco ekscentryczną staruszką i twierdzi, że dopóki mogła to dbała o niego lepiej niż o dzieci. Jeżeli chcesz to możemy go wykupić... zbieranie części i naprawa zajmie nam kilka miesięcy.

- Czekaj, czekaj czy ten samochód, który miał przypominać wyglądem rekina? Jeszcze mi powiedz, że to wersja, fastback coup, która jest jedną najbardziej poszukiwanych modeli Corvette w historii?!

- Tak.- Mruknął zadowolony anioł.- Wiedziałem, że znajdziemy wspólne tematy.

- Ile ona za to chce? Wiesz, że dopiero kończę liceum i w zasadzie jestem spłukany?

- Za to ja mam całkiem niezłą sumkę, bo zazwyczaj remontowałem te samochody i sprzedawałem. Jeden sprezentowałem Stilesowi, ale skubaniec nadal jeździ tym rozpadającym się Jeepem.

- Z jednej strony chce skakać i się zgodzić, ale dziwnie się czuję z tym, że kupisz mi samochód i to jeszcze taki.- Ich dyskusja musiała szybko się zakończyć, bo dojeżdżali pod dom Stilinskich.

- Skarbie po pierwsze musisz zrozumieć, że nie przywiązuję kompletnie wagi do takich materialnych rzeczy, parzę trochę inaczej na to wszystko, po drugie ten samochód jest do naprawy, a ty pomożesz mi go doprowadzić do idealnego stanu.

- Niech Ci będzie.- Mruknął Lahey, ale Louis przewidywał, że jeszcze wrócą do tej dyskusji.


***


Harpia Stiles! (poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz