Policja już pojechała, ale wokół stajni nadal rozłożona była taśma policyjna. Przed wyjściem z domu wzięłam parę marchewek, z myślą że Karmel się ucieszy. Weszłam do stajni, gdzie minęłam się z Carlem i Benem, którzy akurat wychodzili na dwór, prowadząc kilka koni na uwiązach. Karmel miał boks na końcu stajni, więc po drodze musiałam jeszcze pogłaskać wszystkie te konie, które wyciągały głowy nad drzwiami boksów i próbowały dosięgnąć marchewek. Otworzyłam ostatni boks i weszłam do środka. Tam dałam Karmelowi warzywa, pogłaskałam go po szyi, po czym wyszłam ze stajni po bandaże. Miałam je zmieniać dwa razy dziennie. Kiedy byłam już w boksie, kucnęłam przy jego nodze, odwinęłam stary bandaż i zmieniłam mu opatrunek. Do tej pory robił to weterynarz, więc nie wiedziałam jak koń zareaguje. Wydawał się jednak spokojny, a przynajmniej nie wiercił się i nie wyrywał. Kiedy skończyłam, pożegnałam się z końmi i zamknęłam drzwi stajni. Z każdą chwilą niebo robiło się bardziej zachmurzone, a temperatura spadała. Wróciłam do domu, gdzie usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Dzwonił Maks, więc odebrałam.
- Cześć Lisa. Słyszałem, co się stało. Przykro mi.
- Jakoś dajemy sobie radę. - odpowiedziałam. - Tylko będzie problem, jak zacznie padać, bo połowa koni jest na pastwisku.
- Mam propozycję. Rozmawiałem dzisiaj z wujkiem i dowiedziałem się, że niedawno powiększył stajnię, żeby mieć miejsce dla źrebaków, które mają się urodzić, więc mamy kilka wolnych boksów. Jeśli chcesz, to możecie przywieźć do nas parę koni, dopóki nie znajdziecie dla nich miejsca. Wynajem za darmo, tylko jedzenie, słomę itp. musicie przywieźć ze sobą.
- Dziękuję! Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
- Wy pewnie zrobilibyście to samo. Koniarze powinni sobie pomagać, nie?
- Kiedy możemy je przywieźć? I ile?
- Nie wiem dokładnie, ale na pewno jeszcze w tym tygodniu. Z tego, co pamiętam, to było osiem. Wiem, nie dużo, ale...
- No co ty! Naprawdę pomogłeś. Dziękuję ci.
- Nie ma za co. Jutro zadzwonię i powiem ci, kiedy możecie przywieźć konie. Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się, po czym od razu pobiegłam do mamy i wszystko jej opowiedziałam.
- Wiesz coś może od policji? - zapytałam.
- Tak. Przed wejściem, przy deskach znaleźli zapałkę. Prawdopodobnie najpierw zapaliła się słoma, a dopiero później drewno.
- A wiadomo, skąd się tam wzięła?
- Niestety nie.
Dowiedziałam się też, że siostra z mamą sprzedały trzy młode konie. Po rozmowie z mamą poszłam do swojego pokoju, przebrałam się i wróciłam do salonu, gdzie razem z siostrą miałam obejrzeć film w telewizji. Kayla przygotowała nam wcześniej popcorn.
Obejrzałyśmy "Niezwyciężony Sectetariat", po czym pomogłam siostrze posprzątać i położyłam się spać.
Następnego dnia wstałam dość późno, jak na mnie, bo dopiero po 10. Szybko się ogarnęłam, założyłam czarne legginsy, białą koszulkę z kotkiem w czapce, włosy uczesałam w warkocz, zjadłam kanapki z ogórkiem na śniadanie i wyszłam z domu. Pobiegłam do siodlarni, żeby wziąć bandaże dla Karmela. Po drodze do stajni przywitałam się z Benem i Carlem, którzy wieźli brudną słomę na taczkach i zerknęłam na konie na najbliższym pastwisku. Spokojnie skubały sobie trawę, a parę z nich zerknęło na mnie, nastawiając uszy. Na niebie były szare chmury, ale na szczęście nie padał deszcz. Poszłam szybkim krokiem do stajni, a następnie do boksu Karmela. Kasztanek szturchnął mnie nosem i położył swoją głowę na moim ramieniu. Objęłam go za szyję, pogłaskałam i kucnęłam przy jego nodze. Ostrożnie wymieniłam stary bandaż na nowy, po czym wstałam i jeszcze raz poklepałam konia po szyi.
Kiedy wyszłam ze stajni, nie wiedziałam, co mogłabym zrobić, żeby się czymś zająć. Mama planowała odbudowę stajni, tata pracował, a siostra już kilka godzin temu pojechała do lasu poszukać Star (klaczy, która uciekła w czasie pożaru). Poprzedniego wieczoru druga klacz wróciła do stajni.
Przez to, że późno wstałam, stajenni zdążyli się już zająć wszystkimi końmi i posprzątać wszystkie boksy, więc nie miałam im już jak pomóc.Wróciłam do domu i sprawdziłam telefon. Miałam dwa nieodebrane połączenia od Maksa, więc oddzwoniłam do niego.
- Cześć - Przywitałam się.
- Cześć. Miałem podać ci dzisiaj, kiedy możecie przywieźć konie, więc najwcześniej jutro. Tak, jak ci mówiłem, może być ich osiem.
- Dzięki jeszcze raz. Przyjedziemy jutro.
- Okey, to do jutra.
- Do jutra.
Rozłączyłam się i pobiegłam powiedzieć mamie, czego się dowiedziałam. Założyłam trampki i kiedy miałam wychodzić z domu, zatrzymała mnie siostra. Zaskoczyło mnie, że tak szybko wróciła do domu.
- Hej, Lisa. Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Nie.
- To teraz już masz.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła na zewnątrz.
Tak, jak obiecałam, wstawiam w tym tygodniu następny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Osobom, które lubią fanfiction z Harry'ego Pottera chciałabym polecić opowiadanie pt. "Nie zrozumiesz...", które pisze HelenaBonhamCarter3
CZYTASZ
Zmiany
Teen FictionDruga część książki pt."Karmel" Szesnastoletnia Lisa Johns mieszka na skraju miasta z rodzicami i dwójką rodzeństwa. Jej tata pracuje w biurze, a mama Lisy prowadzi hodowlę koni pełnej krwi angielskiej i kuców connemara. Lisa opiekuje się koniem o i...