2

194 26 8
                                    

Następnego dnia obudziłam się dość późno, jako że był to drugi dzień wakacji. Już od rana było bardzo ciepło, więc ubrałam krótkie, dżinsowe spodenki i luźną koszulkę z krótkim rękawem. Kiedy już się ubrałam, zeszłam na dół i zrobiłam sobie kanapki na śniadanie. Po śniadaniu założyłam klapki i wyszłam z domu. Skierowałam się do stajni, ale niewiele koni było tego dnia w środku. W drugim budynku pewnie też większość zwierząt została wyprowadzona. Wzięłam uwiąz i poszłam na pastwiska. Tam zawołałam mojego konia i przypięłam mu uwiąz do kantara, po czym wyprowadziłam z pastwiska. Karmel chyba się zdziwił, że prowadzę go w przeciwnym kierunku, niż do stajni. Postanowiłam przejść się z nim na spacerek do lasu. W taką pogodę uwielbiałam takie spacery. Drzewa rzucały cień, a promienie słońca próbowały się przedrzeć między gałęziami. Mimo, że temperatura wynosiła prawie 30 stopni, to między drzewami wydawało się, że jest chłodniej. Spacerowaliśmy tak jakiś czas, a kasztankowi chyba spodobał się pomysł pójścia do lasu. W takim upale i tak niezbyt chciało mi się jeździć.

W pewnym momencie obok ścieżki zauważyłam piękną polanę, a na jej środku wierzbę płaczącą. Przejrzałam trawę, czy przypadkiem nie rosną tam jakieś trujące dla koni rośliny i zawróciłam do domu. Kiedy dotarłam na miejsce, dałam Karmelowi się napić, wzięłam książkę, telefon, butelkę wody, kanapki i lonżę, po czym przypięłam ją kasztankowi. Uwiąz przerzuciłam sobie przez ramię, a resztę rzeczy schowałam do torby.

Kiedy wchodziliśmy do lasu, starałam się odtworzyć w głowie drogę na łąkę i jakoś ją skrócić. Byliśmy tam już po piętnastu minutach. Na miejscu jeszcze raz sprawdziłam rośliny, po czym poluzowałam lonżę, żeby Karmel mógł swobodnie chodzić po łące, a sama usiadłam na trawie pod drzewem i zaczęłam czytać. Przed wakacjami przyjaciółka pożyczyła mi trzy części Akademii Dobra i Zła, więc miałam co robić w wolnej chwili. Na niebie nie było ani jednej chmury, a słońce grzało niemiłosiernie. Na moje szczęście drzewo, przy którym siedziałam dawało chłodny cień, a od strony wejścia do lasu wiał lekki wiatr. Karmel sprawiał wrażenie, jakby podobał mu się pomysł pójścia na trawę po za tereny stajni. Nie spiesząc się skubał źdźbła i wyglądał na wesołego. Nie pogrążałam się za bardzo w lekturze i co jakiś czas zerkałam na konia, żeby się upewnić że wszystko jest w porządku. Ze względu na to, że nie byłam jeszcze w tym miejscu, nie byłam pewna czy nie żyją tu jakieś niebezpieczne zwierzęta. W pewnym momencie zrobiłam się głodna, więc zjadłam kilka kanapek i spojrzałam na zegarek. Minęły niecałe dwie godziny, więc zebrałam rzeczy do torby i podeszłam do konia. Odpięłam mu lonżę i przypięłam uwiąz, żeby mi się go wygodniej prowadziło, po czym poprowadziłam go na ścieżkę w lesie. Z powrotem szliśmy dłużej, bo Karmel co krok zatrzymywał się i skubał trawę przy ścieżce. W końcu przy znaku z nazwą naszej stajni  trochę przyspieszyliśmy. Sprawdziłam kasztankowi kopyta i wpuściłam go na pastwisko. Kiedy Karmel pogalopował do innych koni, ja poszłam do domu. Odłożyłam rzeczy w pokoju i poszłam na obiad. Rodzice pojechali na jakieś zawody, a siostra na przejażdżkę, więc w domu był tylko mój młodszy brat. Na obiad mama zostawiła nam rosół, więc nałożyłam go do miski i poszłam do salonu.

Często, kiedy salon był pusty, jadłam tam obiad, bo w tym domu zazwyczaj ktoś akurat zajmował telewizor. Tym kimś najczęściej był Tommy. Panuje tu zasada "ko pierwszy, ten lepszy", więc starałam się korzystać, kiedy mogłam. Po (dość późnym) obiedzie Kayla wróciła do domu, a ja poszłam do swojego pokoju. Moja siostra ostatnio rzadko była w domu, bo chciała jak najwięcej czasu spędzić ze swoim koniem Diamentem, zanim wyjedzie na studia. Dostała się do naprawdę dobrej szkoły, do której niestety z naszego domu jedzie się 7 godzin samochodem.

Kiedy weszłam do pokoju, usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwonił Jasper - mój chłopak. Byliśmy razem pół roku. Dzięki niemu miałam teraz Karmela.

- Lisa? - usłyszałam w słuchawce. - Jesteś w domu?

- Tak. A czemu pytasz?

- Stoję przy wejściu do stajni. Mogłabyś przyjść na chwilę?

- Pewnie. Zaraz tam będę.





Ze względu na rok szkolny i moją kapryśną wenę rozdziały będą pojawiać się różnie. Raz mogę dodać po trzech dniach, a raz po dwóch tygodniach, więc z góry was przepraszam jeśli rozdział nie będzie się bardzo długo pojawiać.
Dziękuję za pierwsze gwiazdki i komentarze. Naprawdę miło się je czyta :)

ZmianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz