1

12.1K 520 512
                                    

Sophie P.O.V

Jak każdego dnia niechętnie wygramoliłam się ze swojego cieplutkiego, łóżka i pomaszerowałam prosto do łazienki. Przemyłam twarz ciepłą wodą i spojrzałam w lustro. Ciemne, średniej długości włosy opadały mi na twarz, zasłaniając ją całkowicie. Wyglądałam jakbym właśnie wróciła z imprezy, ale powiedzmy sobie szczerze, kto wygląda dobrze rano?
Weszłam szybko pod prysznic, po czym w ręczniku wróciłam do swojego pokoju. Postanowiłam ubrać czarne spodnie z wycięciami na kolanach, a do tego szary sweterek. Włosy upiełam w luźnego koka. Nie lubiłam stroić się do szkoły. Uważałam, że jest to bezsensu. I tak nie będę wyglądała lepiej od tych wszystkich wymalowanych lal. Większą uwagę poświęcałam nauce, można nawet powiedzieć, że byłam jedną z najlepszych uczennic w szkole, przez co często byłam przezywana i ponizana. Ludzie nie potrafili zrozumieć, że nauka łatwo wchodzi mi do głowy, oni uważali, że nie mam życia i całymi dniami siedzę z nosem w książkach. Na szczęście jest to ostatni rok nauki.

Spakowałam do czarnej torby klucze od domu i białe słuchawki. Niestety rodzice cały czas pracowali i praktyczne nie było ich w domu. Co z tego, że dzięki ich pracowitości mamy pieniądze i żyjemy na wysokim poziomie. Moja matka nawet nie pamięta, kiedy mam urodziny.

Westchnęłam sama do siebie i podeszłam do drzwi wyjściowych. Założyłam moje różowo - czarne buty Nike i wyszłam z domu. Do szkoły miałam zawsze kawał drogi, lecz mimo tego, że miałam autobus nie jeździłam nim. Wolałam przejść się przez las, posłuchać muzyki, przeczytać jakąś książkę, czy w spokoju pomyśleć. Byłam typem marzycielki. Kiedy już weszłam w swój świat fantazji, ciężko było mnie ściągnąć na ziemię, było to praktycznie nie możliwe.

Przeszłam przez długi i ciemny las, po czym wkroczyłam na wąską ścieżkę prowadzącą do budynku zwanego szkołą. Nigdy nie lubiłam tam chodzić. Kiedyś prosiłam rodziców o uczenie indywidualne, ale nie zgodzili się, ponieważ uważali, że jestem strasznym samotnikiem i muszę sobie znaleźć jakiś przyjaciół, a szkoła jest do tego najlepszym miejscem. Ta jasne, a szczególnie wtedy, kiedy jest się prześladowanym.
Poprawiłam ciemne włosy, które po drodze rozwaliły mi się i weszłam na teren szkoły. Od razu się wzdrygnęłam, było tu tyle ludzi, których nawet nie znałam, ale oni z dziwnego powodu znali mnie. Zaczęłam podążać w stronę wejścia głównego, czując na sobie wzrok innych. Było to strasznie denerwujące, przecież nic nigdy nie zrobiłam tym ludziom, a oni uwzieli się na mnie, tak jakbym była jakimś odludkiem z innej planety.
Udało mi się jakoś wejść do budynku, bez obraźliwych komentarzy. Szybko wbiegłam po schodach, aż dotarłam pod salę chemiczną. Usiadłam na krześle stojącym pod ścianą i odłożyłam torbę na bok. Wyjęłam z niej książkę Now is good i otworzyłam ją na stronie, na której ostatnio skończyłam. Książka opowiadała o dziewczynie, która chorowała na białaczkę i mimo wielu prób leczenia, w końcu się poddała. Sporządziła listę rzeczy, które chce wykonać przed śmiercią i poznała chłopaka w, którym się zakochała.

Miłość. Powątpiewam w jej istnienie. Przecież nie można dażyć tak wielkim uczuciem jakiegoś człowieka, przynajmniej ja bym nie mogła. Ludzie są podli i tylko wykorzystują naszą słabość, czy niewiedzę. Krzywdzą na każdym kroku i tylko czekają, aż danej osobie powinie się noga, by móc w końcu zaatakować i wykończyć psychicznie, lub fizycznie.

Z rozmyślań wyrwał mnie głośny dzwonek na lekcję. Schowałam książkę, której nawet nie zdążyłam przeczytać i ustałam przed białymi drzwiami z napisem "pracownia chemiczna" . Kiedy w końcu brązowowłosa nauczycielka raczyła się pojawić i otworzyć drzwi, weszłam do środka. Zaraz po mnie weszła cała klasa. Wszyscy usiedli na swoich miejscach, robiąc przy tym okropny hałas. Można powiedzieć, że tylko ja siedziałam cicho, zresztą i tak nie miałam do kogo się odezwać.
Spojrzałam przez okno, przy którym siedziałam. Na niebie pojawiły się ciemne smugi, zwane chmurami, a to oznaczało, że dziś będzie padać. No super. Pomyślałam i otworzyłam niebieski zeszyt z napisem chemia. Nauczycielka zaczęła swoją lekcję, a ja starałam się na niej skupić jednak nie mogłam. Ciałem byłam na lekcji, lecz myślami gdzie indziej. Nie czułam się szczęśliwa, mimo tego, że miałam pieniądze i dobre oceny w szkole. Ja chciałam czegoś więcej, jakieś przygody, trochę szaleństwa. Chociaż raz zrobić coś co mnie uszczęśliwi...

- Sophie. - Usłyszałam głos nauczycielki, która trzymała w ręku jakiś papierek. Gdy podeszłam do kobiety zorientowałam się, że jest to sprawdzian, który pisałam tydzień temu. - Gratulacje, jak zwykle najlepsza ocena w klasie - odrzekła, podając mi kartkę.

- Yhym - mruknęłam pod nosem i nagle usłyszałam oklaski. Odwróciłam się przodem do klasy i zobaczyłam jak wszyscy śmieją się, jednocześnie klaszcząc. Nie wytrzymałam. Chwyciłam za moją czarną torbę i wybiegłam z klasy, trzaskając drzwiami.

Przebiegłam przez długi korytarz, aż dotarłam do piwnicy szkolnej. Po moich policzkach spłynęły łzy. Usiadłam w ciemnym kącie i przyciągnęłam kolana do podróbka.

Jak ja nienawidzę tej szkoły, tych ludzi i tego życia. Spojrzałam zapłakanymi oczami na małą żarówkę emitującą niewielkie światło i lekko przymrużyłam oczy. Światło dokładnie oświetlało to co znajdowało się przede mną, a dokładnie małą karteczkę przywieszoną do brudnej i starej ściany. Wstałam otrzepując się z brudu i podeszłam do kartki . Zdjęłam ją ze ściany i bliżej się jej przyjrzałam. Znajdował się na niej stary budynek o nazwie Fazbear Fright. Pod ilustracją była zawarta notatka.

Nie boisz się wyzwań i marzysz o jakieś pracy? Jeśli tak mamy coś dla Ciebie. Otóż poszukujemy chętnej osoby, która zostałaby naszym nocnym stróżem w domu strachów. Jeżeli jesteś chętny na trochę ryzyka i nie przeszkadzją Ci trudne warunki, zgłoś się do nas.
Ps: Za uszczerbki na zdrowiu psychicznym, oraz fizycznym nie odpowiadamy.

Pod spodem był umieszczony jeszcze adres. Ten cały dom strachów nie wyglądał zachęcająco, ale czemu, by nie spróbować. Jak to niektórzy mówią żyj chwilą.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i schowałam kartkę do tylnej kieszeni spodni. Humor od razu mi się polepszył, a moje mokre policzki w końcu wyschły.

Wyszłam z ponurego budynku i pierwszy raz w życiu postanowiłam iść na wagary. Kto wie, może ta cała praca nie będzie aż taka zła.

Piękna I Bestia - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz