Sophie P.O.V
Otworzyłam zaspane oczy i zorientowałam się, że znajduje się w nieznanym miejscu. Kiedy całkowicie się rozbudziłam, zdałam sobie sprawę z tego, że znajduje się w Fazbear Fright. Zasnęłam oparta o ramię Springtrapa. Robot także wyglądał jakby właśnie smacznie spał. Postanowiłam go nie budzić. Delikatnie odsunęłam się od niego, po czym wstałam na równe nogi. Przeciągnęłam się i zdecydowałam, że pójdę przejść się po tej placówce. Nie czułam się zbyt dobrze, tak naprawę ledwo co utrzymywałam się na nogach. Najgorsze było jednak to, że nic nie pamiętam z wczorajszego dnia. Bardzo możliwe, że coś odwaliłam i chyba będzie lepiej jeżeli nie będę tego pamiętać.
Jako, że dzisiaj była sobota, poszłam do biura właściciela. Nie wiedziałam dokładnie która jest godzina, ale Mike zapewne już dawno tutaj przyszedł. Szłam, szłam i szłam, mogło by się wydawać, że droga ciągnie się w nieskończoność, może to dlatego, że lokacja była naprawę duża i dało się w niej pogubić. Kiedy dane mi było dotrzeć do biura, uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Tak jak się spodziewałam, właściciel siedział przy biurku, popijając poranną kawę.
- Co tak wcześnie? - Zapytał, gdy podeszłam bliżej.
- Nudziło mi się, więc postanowiłam przyjść. Możemy pogadać? - Mężczyzna kiwnął głową i wskazał dłonią na krzesło - A więc - Wyjęłam z kieszeni mały papierek - Wiesz coś o tym? - Mike przyjrzał się uważnie kuponowi.
- Wiem tylko tyle, że nie powinnaś się w to mieszać - Odrzekł przybierając poważny wyraz twarzy.
- Dlaczego? Dobrze wiem, że wiesz coś na temat poprzednich lokacji i nie próbuj mi tu kłamać.
- A nawet jeśli, to nie ma to znaczenia - Oddał mi kupon, po czym wrócił do sprawdzania czegoś na laptopie. Siedziałam chwile wpatrując się w Mike'a i zastanawiając się co mam mu powiedzieć, by wyciągnąć z niego jakieś informacje. Nagle mężczyzna wyjął małą karteczkę i zapisał na niej jakiś adres - Nie gwarantuję, że czegoś się tam dowiesz, ale jeżeli tak bardzo ci zależy to spróbuj.
- Dziękuję - Uśmiechnęłam się, po czym wyszłam z biura. Spojrzałam jeszcze raz na zapisany adres i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia. Niestety coś, a bardziej ktoś przeszkodził mi w tym.
- Gdzie idziesz? - Zapytał Springtrap, torując mi drogę.
- Musze coś załatwić - Odpowiedziałam, próbując ominąć robota.
- Poczekaj - Złapał za mój nadgarstek, by mnie zatrzymać - Pamiętasz coś z wczoraj? - Spytał, jednocześnie drapiąc się po karku.
- Nie... Zrobiłam coś złego? Jak tak to przepraszam, wiesz wczoraj za dużo wypiłam, a alkohol nie działa na mnie za dobrze - Powiedziałam na jednym wdechu.
- Nie nic nie zrobiłaś, tak tylko pytam.
- To dobrze, ale teraz naprawdę muszę iść, będę wieczorem - Ustałam na palcach, by pocałować go w policzek - Do zobaczenia - Pomachałam mu, po czym poszłam do wyjścia.
Szybko pobiegłam do domu, by tylko przebrać się w dżinsowe spodenki i czarną bluzkę na krótki rękaw, sięgającą mi do pępka. Wzięłam moje słuchawki i telefon, a gdy byłam gotowa wyszłam z domu.
Adres zaprowadził mnie do lasu, gdzie oprócz drzew, w oczy rzucała się również wąska dróżka. Miałam wątpliwości, czy mam nią dalej podążać, jednak ufałam właścicielowi Fazbear Fright. Z każdym kolejnym krokiem, robiło się coraz ciemniej i mroczniej. Jednak nie zrezygnowałam z wyprawy, po prostu zaczęłam iść coraz szybciej i szybciej, aż w końcu wyszyłam z lasu i trafiłam w ciemną uliczkę. Nigdy nie byłam w tej części miasta, może to dlatego, że wszystko wyglądało jakby było już dawno opuszczone. Zrobiłam jeszcze kilka kroków, jednak po chwili się zatrzymałam. Znalazłam się na przeciwko miejsca, które zwało się Freddy Fazbear's Pizza. Budynek był naprawdę wielki i przerażający. Wyglądał na taki, który nie był odwiedzany, przez przynajmniej kilka lat. Stare, ponure ściany, zabudowane deskami okna i podrapany szyld, który przedstawiał czwórkę animatroników. Teraz nie było czasu na strach. Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam pierwszy krok w stronę opuszczonej pizzerii.
Otworzyłam zniszczone drzwi, które wydały z siebie okropne skrzypnięcie. Po wejściu zaczęłam szukać włącznika światła. Kiedy tylko je znalazłam, włączyłam upragnione światło. Widok był zwalający z nóg. Po mimo przerażającego klimatu, miejsce to, było naprawę bardzo ładne. Podłogę pokrywały czarno białe kafelki, a ściany były całe zakryte rysunkami i plakatami. Na środku pokoju znajdowała się wielka scena, na której została jeszcze stara gitara i mikrofon. Najwyraźniej ktoś musiał zapomnieć to stąd zabrać. Weszłam szybko na podest, który robił właśnie za scene i rozejrzałam się dookoła. Dekoracje wskazywały na to, że pizzeria została zamknięta kilka dni przed czyimiś urodzinami. Chwyciłam za mikrofon i kilka razy w niego zapukałam. O dziwo był włączony.
- Halo? - Odezwałam się niepewnie - Czy jest tu ktoś? - Nie dostałam odpowiedzi, ale za to jeden z rysunków zerwał się z ściany i powędrował prosto w moje ręce. Przedstawiał on złotego niedźwiedzia z pustymi oczodołami. Na drugiej stronie także znajdował się złoty miś, jednak jego oczy się świeciły. Kiedy zdałam sobie z czegoś sprawę, upuściłam kartkę. Te same oczy ukazały mi się u mnie w domu, w łazience. Po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Jeszcze bardziej się przeraziłam, kiedy rysunek zniknął, a na jego miejsce pojawiły się ślady krwi, ukształtowane w odcisk stopy, ale nie ludzkiej, tylko animatronicznej. Ślady, gdzieś prowadziły, a ja musiałam to sprawdzić. Wyszłam z wielkiej sali i zaczęłam podążać za krwią. Ślady urywały się dokładnie przed pokojem o nazwie Part&Service. Drzwi niestety były zamknięte, jednak gdy tylko się odwróciłam, by wrócić do sali głównej, usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Okazało się, że ktoś je otworzył. Już z daleka widziałam, że jest tak bardzo ciemno. Przerażona nie weszłam tam, a widok dwóch małych światełek znajdujących się w mrocznym pokoju, w cale nie dawał mi otuchy, tak samo jak przerażający śmiech, przypominający głos małego potworka.
CZYTASZ
Piękna I Bestia - ZAKOŃCZONE
RomanceLudzie twierdzą, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, ale czy miłość w ogóle istnieje? Jak to jest, kiedy na twojej drodze pojawia się osoba z którą masz tyle wspólnego, a jednocześnie jesteście z dwóch różnych światów? Niestety musiałam...