15

4K 302 137
                                    


Sophie P.O.V

Powoli otworzyłam oczy, lecz w głowie nadal mi się kręciło. Gdy tylko poczułam lekki chłód i wiatr oprzytomniałam. Czy umarłam? Najprawdopodobniej nie. Rozejrzałam się na prawo i na lewo i zorientowałam się, że nadal jestem w Fazbear Fright. Springtrap siedział obok mnie opierając się plecami o ścianę. Chyba spał, co było dość dziwne, ponieważ nie wiedziałam, że animatroniki potrafią spać. Szturchnęłam go w ramię, jednak to nic nie dało. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że wyglądam inaczej. Jestem przezroczysta. Spojrzałam na swoje dłonie, po czym przerażona zrobiłam kilka kroków do przodu. Odwróciłam się i zobaczyłam moje ciało, które również było oparte o ścianę. Najprawdopodobniej spałam. Wiatr nadal wiał z drugiego końca korytarza, gdzie świeciła się lampka. Nagle dostrzegłam w oddali coś jeszcze, a dokładniej czyjąś sylwetkę. Postać była ledwo widoczna, ale mogłam zauważyć, że wyciąga w moją stronę rękę. Nie miałam teraz wątpliwości, że w tym miejscu dzieje się naprawdę coś niedobrego.

Zaczęłam powoli podchodzić do postaci, która wzrostem przypominała mi dziecko. Zjawa również zaczęła kroczyć, ale w przeciwną stronę. Przyspieszyłam kroku, by jej nie zgubić, jednak mój trud okazał się pójść na marne. Postać zniknęła, a ja znowu zostałam sama. Gdy nagle coś poczułam. Czułam czyjąś obecność... Ktoś za mną stał, cichutko łkając. Odwróciłam się najszybciej jak umiałam, ale mimo tego i tak nikogo nie znalazłam. Usłyszałam śmiech, wesoły śmiech dziecka. Po chwili znowu coś poczułam, ale tym razem było to lekkie popchnięcie, tak jakby ten ktoś się ze mną bawił. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy ponownie ktoś mnie szturchnął, po czym zrobił to znowu i znowu. Całej tej "zabawie" towarzyszył śmiech dzieci. Nagle dzieci postanowiły przestać się bawić. Słyszałam tylko cichutkie kroki i szepty, które po chwili ustał, a na ich miejsce pojawił się śpiew, a bardziej nucenie melodii. Melodii o Londyńskim moście. Byłam przerażona ta piosenka miała ponad trzysta lat i zawsze przyprawiała mnie o dreszcze. Lecz to jeszcze nic w porównaniu do tego co zobaczyłam. Przede mną znajdowała się właśnie piątka dzieci, które wesoło się do mnie uśmiechały.

- Boje się - Odrzekła dziewczynka w jasnych włosach. Była prześliczna. Jej śnieżna cera idealnie komponowała się z blond włosami, które spięte były w dwa bardzo krótkie kucyki. W jej wyglądzie przeraziły mnie jednak rany na policzku i dziura w brzuchu.

- Nie ma czego się bać, ona zaraz sobie pójdzie - Wyszeptał chłopczyk, który wyglądał na starszego od jasnowłosej. Jego ciemne oczy były przepełnione smutkiem i strachem, ale i tak nie dawał tego po sobie poznać. Również miał taką sama dziurę w brzuchu, tylko ta była o wiele razy większa i gorsza.

- Ja się nie boje - Dodał chłopak o rudych włosach. Na jego prawym oku znajdowała się czarna opaska, która niestety nie zasłoniła stróżki krwi cieknącej z miejsca gdzie powinno być oko.

- Więc co robimy? - Zapytał kolejny chłopczyk z ciemnymi włosami, które dziwnym trafem podchodziły pod fiolet. Dziecko było w strasznym stanie. Siniaki i blizny pokrywały całą jego twarz, a w miejscu gdzie powinno znajdować się ucho, była tylko krew.

Piąte dziecko o złotych włosach nic nie mówiło. Nie mogło. Jego kąciki ust były powiększone do tego rozmiaru, że znajdowały się na policzkach. Wyglądało to tak, jakby ktoś włożył do jego buzi nóż i od środka przerwał skórę. Do tego jego smutne oczy, które były całe czarne.

- Kim jesteście? - W końcu udało mi się wydusić chociaż te dwa proste słowa. Dzieci przyglądały mi się przez chwile, jakby same nie wiedziały kim są. Dziewczynka schowała się za plecami chłopczyka o ciemnych włosach, które z daleka wyglądały jak czarne. Podeszłam do dzieci, po czym wyciągnęłam w ich stronę rękę - Jestem Sophie - Uśmiechnęłam się najszerzej jak mogłam. Nie chciałam ich wystraszyć, a tym bardziej spłoszyć.

- Sophie - Powtórzył chłopak z rudymi włosami - Jestem Chris... Chyba - Westchnął i podał mi rękę - To Max - Wskazał chłopaka bez ucha - Ten z przodu to Danny, a ta dziewczyna skrywająca się za swoim bratem to Lilly - Odpowiedział, po czym uniósł wzrok na chłopca o złotych włosach - On nie ma imienia - Westchnął smutno - Ale wszyscy mówimy na niego Golden - Chłopak złapał mnie za ręce i kazał uklęknąć - To przez jego włosy, ale ciii, nic mu nie mów - Szepnął mi do ucha, lekko chichocząc. Ja również się zaśmiałam.

- Co wy tutaj robicie? - Spytałam wstając na równe nogi. Dzieci znowu mi nie odpowiedziały. Chyba nie wiedziały, albo się bały.

- Mieszkamy tu - Delikatny dziewczęcy głos rozniósł się po całym korytarzu.

- Ale, że tutaj? -Zdziwiona rozejrzałam się wzrokiem po korytarzu - Gdzie są wasi rodzice? - Zapytałam zmieniając temat.

- Pewnego dnia zniknęli, chyba nas nie kochali i dlatego nas tu zostawili - Danny zacisnął małe pięści.

I nagle mnie olśniło. Po moich policzkach popłynęły łzy, a serce zaczęło walić jak szalone. Te dzieci, te rany te smutne miny... Oni... To oni. Zaginione dzieci, które zostały zamordowane i nigdy nie odnalezione. To było straszne. Właśnie tu, właśnie teraz stały przede mną zabłąkane dusze, które nie wiedziały kim są, ani gdzie są. Które myślą, że rodzice zostawili ich tu, ponieważ ich nie kochali.

- Dlaczego płaczesz? - Zapytał Chris.

- Czasami tak mam - Uśmiechnęłam się i nagle poczułam jak ktoś mnie przytula. Dzieciaki podeszły do mnie i zaczęły mocno tulić.

- Nie musisz płakać. Płakanie jest nie fajne - Odrzekła Lilly.

Kiedy tkwiłam w ich uściskach, poczułam jak coś każe mi zamknąć oczy. Moje ciało stało się ciężkie, a serce jakby przestało bić. Tak jakbym właśnie umierała. Zaczęłam powoli kołysać się w tą i wewtą, lecz moje ruchy nie zależały ode mnie. Coś mną kierowało. Wszystko zaczęło się kręcić, aż, w końcu nastała ciemność.

Podniosłam ociężałe powieki i zauważyłam, że siedzę przy ścianie. Od razu wstałam na równe nogi szybko spojrzałam na moje ręce. Teraz były normalne. Odetchnęłam z ulga, po czym skierowałam wzrok na Springtrapa, który nadal siedział na podłodze i patrzył się na mnie jak na idiotkę. Nagle jednak uśmiech zszedł mi z twarzy i zastąpił go grymas.

- Oni tutaj są - Szepnęłam, nie wiedząc czemu to mówię.

- Kto jest? - Pyta lekko zszokowany, ale mam głupie przeczucie, że może wiedzieć o tych dzieciach. Przecież mieszka tu tyle lat.

Nie odpowiadam mu na pytanie, lecz siadam obok niego i kładę głowę na jego ramieniu. Siedzimy w milczeniu, jakby nagle zabrało nam języka w buzi. Sama nie wiem dlaczego tak się dzieję.

- Możesz mi coś obiecać? - Skierował na mnie swój wzrok. Kiwnęłam głową i zaciekawiona usiadłam po turecku tuż obok robota - Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz, nawet jeżeli będzie ci się wydawało to najsłuszniejszą decyzją, nawet jeżeli mnie znienawidzisz, nawet jeżeli mnie zabraknie... Zawsze będziesz o mnie pamiętać, o mnie i o dobrych chwilach spędzonych ze mną, ale tylko o tych dobrych - Siedzę zszokowana i nie wiem co powiedzieć. Czy on właśnie prawie powiedział, że mu na mnie zależy.

- J-ja... - Zaczęłam się jąkać - Dlaczego mam ci to obiecać? - Posyłam mu pytające spojrzenie.

- Sam nie wiem dlaczego - Dobrze wiem, że teraz kłamie, ale nadal nic nie mówię - Nie chcę cię stracić z jakiegoś głupiego powodu. Po prostu nie chcę - Łapie mnie za ramiona po czym przyciąga do siebie i sadza na swoich kolanach - Jeżeli chociaż w małym stopniu ci na mnie zależy, to mi to obiecaj - Patrzę w jego oczy, a serce zaczyna mi szybciej bić. Mam ochotę się rozpłakać, bo ta rozmowa wcale nie zmierza w dobrym kierunki i wiem, że Springtrap wie coś czego ja nie wiem, coś co może mnie spłoszyć.

- Obiecuje - Przełknęłam ślinę, po czym się do niego przytuliłam - Obiecuje, obiecuje, obiecuje - Wtulam się jeszcze bardziej. Ale czy dobrze robię, że to mówię? Zależy mi na nim, ale wiem, że ma przede mną jeszcze wiele tajemnic. Pierwszy raz od bardzo dawna zaczynam się bać.

Piękna I Bestia - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz