10

4.6K 339 249
                                    

Springtrap P.O.V

Założyłem mój fioletowy garnitur, po czym przejechałem ręką po ciemnych i krótkich włosach. Niektórzy mówili, że podchodzą one pod czerń, jednak ja byłem w stu procentach przekonany, że jestem szatynem. Przejrzałem się jeszcze raz w lustrze i zszedłem na dół do moich rodziców. Dziś kończyłem szesnaście lat. Rodzice wyprawiali mi uroczyste przyjęcie w ekskluzywnym klubie. Mimo tego, że tego nie chciałem to nie potrafiłem się im sprzeciwić. Gdy tylko mój młodszy o sześć lat brat zszedł z góry, mogliśmy wyruszać.

Szybko dotarliśmy na miejsce, może to dlatego, że dzisiaj o dziwo nie było korków. Weszliśmy do środka, gdzie przywitali nas moi znajomi, oraz znajomi rodziców. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to dziwnie ukształtowana postać stojąca na scenie. Figura była przykryta czerwoną tkaniną dlatego nie mogłem sprawdzić, co dokładnie się pod nią znajduję. Zwykły nastolatek pewnie by sobie odpuścił, albo poczekał, aż ktoś postanowi odsłonić postać, jednak ja byłem inny. Ciekawość zwyciężyła. Wszedłem na scenę i bez zawahania zdjąłem tkaninę. Ukazał mi się miś w kapeluszu. Już miałem zacząć się śmiać, gdyby nie to, że niedźwiedź zaczął się poruszać. Poruszał głową, rękoma, oraz uszami, a z jego pyszczka zaczęła wydobywać się melodia. Nagle ludzie zaczęli klaskać, ale ja nadal tkwiłem w szoku.

- Wszystkiego najlepszego synu - Usłyszałem głos ojca, który jak się okazało był twórcą tego czegoś. Powoli wyciągnąłem dłoń w stronę robota, po czym dotknąłem jego ręki. Był wykonany z bardzo przyjemnego materiału. Widziałem już kiedyś podobnego niedźwiedzia, tylko w telewizji, gdy byłem mały. Grał on na scenie razem z złotym królikiem. Robot, który znajdował się przede mną niczym nie różnił się od tamtego, miał nawet taki sam kolor futra, czyli złoty.

Zszedłem z sceny, po czym podszedłem do moich kumpli. Nie zwracałem większej uwagi na aniamatrona, dopóki nie usłyszałem krzyku. Odwróciłem się i wtedy zobaczyłem coś czego nigdy nie zapomnę...

- Głupie wspomnienia - Warknąłem trzymając stare zdjęcie mojej rodziny. Zgniotłem kartkę, po czym rzuciłem ją na podłogę. Gdybym mógł płakać, pewnie teraz bym to robił, ale nie mogę. Uderzyłem pięścią w ścianę, a po Fazbear Fright rozniósł się okropny hałas. Usiadłem przy ścianie i zwiesiłem głowę. Jedyne co podnosiło mnie teraz na duchu, to to, że Sophie ma dzisiaj nocną zmianę. Dziewczyna od tygodnia nie pokazywała się w tym miejscu, cały czas tłumaczyłem to sobie tym, że ma dużo nauki, ale zapewne mnie olała.

Nagle usłyszałem czyjeś lekkie kroki. Odwróciłem się i ujrzałem szatynkę całą zapłakaną. Nawet nie pytałem co się stało, po prostu do niej podszedłem i mocno przytuliłem. Sophie zaczęła coraz głośniej płakać, jednocześnie odwzajemniając uścisk. Mógłbym ją przytulać w nieskończoność, gdyby nie to, że dziewczyna po chwili się ode mnie odsunęła. Usiadła na podłodze, a ja zrobiłem to samo. Oparła głowę o moje ramię i zamknęła oczy.

- Powiesz mi co się stało? - Zapytałem, ale nie liczyłem na odpowiedź.

- Ludzie się stali - Odrzekła, pociągając nosem.

- To znaczy?

- To znaczy, że rzucam szkołę - Skamieniałem, nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. W cale nie cieszył mnie fakt, że Sophie chcę rzucić szkołę, przecież może sobie zmarnować tym życie. Niespodziewanie szatynka usiadła mi na nogach i objęła rękoma szyję. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że jest ona pijana. Gdy już miałem ją z siebie zrzucić i kazać iść do domu, ta pocałowała mnie (Nie pytajcie jak). Nie trwało to długo, ale to wystarczyło, by poczuć jak po moim mechanicznym ciele przechodzą dreszcze. Spojrzała na mnie tymi swoimi ślicznymi oczami i zamrugała kilka razy - Lubię cię - Szepnęła wtulając się we mnie. Po chwili usłyszałem jak jej oddech staje się wolny, a to znaczyło, że dziewczyna już spała.

- Też cię lubię księżniczko.

Piękna I Bestia - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz