18

4.1K 355 298
                                    

Sophie P.O.V

Nienawidzę go, nienawidzę, nienawidzę... Kurwa. Każdego dnia próbuję zapomnieć, ale efekt jest odwrotny. Myślę o nim coraz częściej i częściej i coraz bardziej żałuję, że nie dałam się mu wytłumaczyć. Tylko, że co on by mi niby miał powiedzieć? Był mordercą i nic tego nie zmieni. To wszystko miało wyglądać inaczej. Miał być moim przyjacielem, pierwszym w życiu przyjacielem, który uczyniłby moje życie lepszym, a tym czasem już drugi tydzień siedzę zamknięta w domu i nigdzie nie wychodzę, cały czas przeklinając się w myślach, że mu zaufałam.

- Mogę wejść? - Usłyszałam pukanie do drzwi i głos mojej mamy.

- Tak - Burknęłam, chociaż wcale nie miałam ochoty na jej odwiedziny. Kobieta weszła do mojego pokoju, po czym usiadła obok mnie na łóżku.

- Dyrektor zgodził się, abyś kontynuowała naukę w tej szkole - Odrzekła z uśmiechem na ustach. Kiedy pokłóciłam się z Springtrap'em byłam taka zła, że postanowiłam wrócić do szkoły. Nie wiem po co to zrobiłam. Wtedy emocje wzięły nade mną górę.

- To super - Westchnęłam pod nosem - To wszystko?

- Tak - Odrzekła cicho, po czym skierowała się w stronę drzwi.

Teraz nie wiedziałam czy dobrze robię, ale szybko podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Jako, że był środek nocy włożyłam na siebie jeszcze kurtkę i poszłam ubrać buty. Rodzice pewnie zabiją mnie za to, że uciekam z domu, ale ja musiałam dowiedzieć się całej prawdy o Springtrapie. W trybie natychmiastowym ubrałam buty i wyszłam, a bardziej wybiegłam z domu. Przez całą drogę biegłam, w ogóle się nie zatrzymując. Właśnie teraz uświadomiłam sobie, że dwa tygodnie bez Springtrapa to jak wieczność.

Wbiegłam na teren Fazbear Fright, a do moich oczu napłynęły łzy. Cały budynek stał w płomieniach, a wokół niego kręciła się masa strażaków, próbująca ugasić pożar. Gdy tylko zauważyłam Mike'a stojącego przed budynkiem, ruszyłam w jego stronę. Mężczyzna wyglądał na załamanego.

- Co się stało? - Krzyknęłam, łapiąc się za głowę.

- Nie wiem - Odparł bardzo cicho - Nie wiem - Tym razem podniósł ton - Dostałem telefon i gdy tu przyjechałem, wszystko się paliło.

- Boże nie - Zaczęłam płakać jak małe dziecko, gdy ujrzałam jak strażacy wynoszą z budynku jakieś części - Springtrap - Krzyknęłam na całe gardło i kiedy chciałam podbiec do mężczyzn, Mike złapał mnie za ramiona.

- To i tak już nic nie da - Jego głos trząsł się jak nigdy dotąd - Tak mi przykro Sophie  - Wyjąkał, po czym wyjął z niedużej torby moją książkę, którą najwyraźniej zostawiłam tu, kiedy po raz ostatni tutaj byłam.

Wzięłam do rąk książkę i otworzyłam ją na pierwszej stronie. W środku znajdowała się jakaś kartka, a bardziej list. Drżącą ręką zakryłam usta, powoli czytając każde zapisane słowo.

Zacznę może od tego, że nie umiem pisać listów pożegnalnych, więc proszę nie śmiej się, gdy będziesz to czytać... Tak bardzo cię przepraszam. Powinienem od razu powiedzieć ci prawdę, może wtedy zaoszczędziłbym ci wiele bólu i cierpienia. Wszystko zaczęło się od moich urodzin. Dostałem w prezencie robota. Złotego robota. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie mój młodszy brat, który był najbardziej zainteresowany całym tym wynalazkiem. Nikt by nawet nie podejrzewał, że zwykła maszyna stworzona przez mojego ojca spowoduję tak wielką tragedię. Byłem idiotą i spuściłem na kilka chwil mojego młodszego braciszka. Ten w tym czasie powędrował na scenę, prosto do wielkiej paszczy animatronika. Jego mechaniczne zęby były tak mocne, że przebiły jego głowę na wylot. Umarł na miejscu, a ja cały czas obwiniałem się o jego śmierć. W końcu zacząłem pałać nienawiścią do siebie jak i do tych koszmarnych robotów, których zaczęło robić się coraz więcej i więcej. Wtedy już nie panowałem nad sobą, wszystko robiłem pod wpływem emocji, jebanych emocji. Zamordowałem te dzieci, tylko dlatego, żeby zniszczyć tą pizzerię i te wesołe animatroniki. Nienawidzę siebie za to. To ja wtedy powinienem zginąć. Tak bardzo wszystkiego żałuję, ale chyba najbardziej żałuję tego, że cię okłamałem. Wiem, że mnie teraz nienawidzisz i masz to tego pełne prawo. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że cię kocham i zawszę będę. Wiem, że sobie poradzisz beze mnie, bo jesteś najsilniejszą i najwspanialszą osobą jaką znam. Bo jesteś moją księżniczką.

Moje całe ciało zaczęło się trząść. Już nad tym nie panowałam. Miałam ochotę wejść pod koła pierwszego lepszego wozu i już nigdy się nie obudzić. Powiedziałam, że go nienawidzę, a teraz nie mogę mu powiedzieć, że go kocham. Tak bardzo go kocham. Oszukał mnie i zrobił wiele głupstw, ale to już mnie nie obchodziło. Chciałabym cofnąć czas i nigdy nie wypowiedzieć tych okropnych słów, które złamały mu serce. Przeze mnie teraz nie żyję, to wszystko przeze mnie. Czy każda historia miłosna musi kończyć się tak samo? Właśnie dlatego nigdy nie wierzyłam w miłość. Ponieważ sprawiała ona ból. I właśnie teraz kiedy stoję przed palącym się budynkiem, uświadamiam sobie ile on dla mnie znaczył. Był pierwszą istotą na tym świecie, którą pokochałam i gdyby teraz żył, wykrzyczałabym mu to w twarz.

- Kocham cię.

________________
I takim o to sposobem dotarliśmy do końca. Chcę wam podziękować, że chciało wam się czytać tą książkę. Wiem, że nie byłam najlepsza, ale bardzo się cieszę, że chociaż niektórym się podobała. Dziękuję także za każdą gwiazdkę oraz komentarz który motywował mnie do dalszej pracy. Tak się też właśnie składa, że piszę to w  święta, więc życzę wam wszystkim wesołych świąt, mnóstwa prezentów oraz miłego czasu spędzonego z rodziną❤❤❤

Piękna I Bestia - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz