𒉼Rozdział VI ||Devirem Cz.2𒉼

344 55 138
                                    

Tyle że ona już o tym wiedziała. Od samego początku, a teraz moja reakcja ją w tym utwierdziła. Przyglądała się moim zaciśniętym pięściom i napiętej postawie, a przecież gdybym był obojętny na los nieznajomego mi człowieka, nie zachowywałbym się w ten sposób.

Zatem, odwzajemniłem jej spojrzenie, wychodząc problemowi naprzeciw.

Błysk w oczach Gabriel uświadomił mnie, że ona też o tym wiedziała i cholera, nie obchodziło mnie to. Mój przyjaciel potrzebował pomocy.

— No proszę — jej zachrypnięty głos przerwał ciszę między nami. Nie przestając się mi przyglądać, jej usta drgnęły i rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu. Dla podkreślenia dramaturgi całej sytuacji przejechała powoli rozdwojonym językiem po ostrych zębach. A Gabriel bardzo lubowała się w dramaturgii.

Zignorowałem ją, czując jak całe moje ciało wibrowało. Musiałem działać i to natychmiast, lecz moją drogę zastąpiła Garbiel, którą o mały włos nie rozniosłem w drobny pył. Zmierzyłem ją ostrym spojrzeniem, sugerując żeby się lepiej odsunęła i dała mi przejść. Zamiast tego zaśmiała się perliście i wspięła na palce, aby wyszeptać mi parę słów wesołym tonem.

— Czy tego chcesz, czy nie, Deviremie, drogi przyjacielu, oboje mamy swoje słodkie tajemnice i od tego momentu jesteśmy ze sobą związani. Ty pomożesz mi, a ja tobie. Wtedy nikomu z Rady nie powiem o twoim... — zamilkła na chwilę dla podkreślenia znaczenia swoich słów — ...żywym sekreciku.

Zmierzyłem ją złowrogim spojrzeniem.

— Niepotrzebnie mnie szantażujesz, droga przyjaciółko — ostanie dwa słowa z siebie wyplułem, niczym najgorszy jad. Oczywiście nikt z naszego gatunku, tak naprawdę nie znał znaczenia tego określenia, którego ludzie nadużywali w stosunku do siebie. — Pomógłbym ci i bez tego, a teraz zejdź mi z drogi. Drugi raz grzecznie nie poproszę.

Gabriel zaśmiała się i poklepała mnie po ramieniu, jakby właśnie nic się nie stało.

— Spokojnie, Devi. Nie nadymaj się tak, bo skorupa ci nie wytrzyma i zaczniesz pękać, a pamiętaj my kamienie tego nie znosimy najlepiej. Zresztą co tu dużo mówić, sam wiesz o tym najlepiej. — Na zakończenie pokazała na moją zakrytą przez przepaskę część twarzy.

W odpowiedzi warknąłem na nią tylko i przeszedłem obok. Nie zamierzałem z nią dłużej rozmawiać. W ogóle nie zamierzałem jej dzisiaj znowu spotykać, bo obawiałem się, że mogłoby się źle dla niej skończyć. Teraz zresztą miałem coś o wiele ważniejszego do zrobienia.

Wybiegłem z kaplicy, jakby mnie same demony goniły i zbiegłem po schodach, przeskakując po dwa stopnie. W międzyczasie rozłożyłem skrzydła i odbiłem się od jednego ze schodów, wzbijając się w niebo. Już po chwili wznosiłem się nad cmentarzem, gorączkowo przeszukując alejki w poszukiwaniu Leo. Gdzieś wewnątrz mnie iskrzyła się złudna nadzieja, że Gabriel po prostu to wszystko wymyśliła, ale niestety rozsądek podpowiadał, że nie wpadłaby na tyle faktów, których zresztą nikomu nie zdradzałem. Do dzisiaj nikt z mojego świata nie wiedział, że traktowałem jednego z ludzi jak brata... o ile tak brata się traktuje. Sam do końca nie wiedziałem, w końcu nigdy nikogo takiego nie miałem. Każdy z nas powstał w taki sam sposób. Sam, wykuty przez rzeźbiarza i powołany przez niego do życia z wieczną misją.

To Leo opowiadał mi o zachowaniach i o tym jak ludzie się między sobą traktują. Kim są dla siebie. Dlatego zacząłem podglądać duchy mieszkające na moim cmentarzu oraz odwiedzające rodziny groby. To dzięki młodemu dowiedziałem się wielu rzeczy, których nigdy wcześniej nie miałem okazji się nauczyć. Pomagał mi, chociaż ani on, ani ja o tym wtedy nie wiedzieliśmy.

❉DEVIREM❉ Marmurowe serce. || W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz