𒉼Rozdział VII ||Alex Cz.1𒉼

299 40 37
                                    

Nadszedł siedemnasty października.

To była moja pierwsza myśl po przebudzeniu się i zobaczeniu godziny na wyświetlaczu elektronicznego zegarka stojącego na jednym z dwóch stolików nocnych w sypialni Deryla. Miałam urodziny i zanim wykonałam jakikolwiek ruch pomyślałam o życzeniu, a pierwsze co przyszło mi do głowy, to po prostu żeby był to zwyczajny dzień, który zakończę w towarzystwie Kariny oraz naszych ukochanych drinków.

Wszystko na razie wskazywało na to, że poranek nie będzie się zaliczał do tragedii. Z błąkającym się delikatnym uśmieszkiem, odwróciłam się powoli do wciąż śpiącego po drugiej stronie mężczyzny.

Opalona skóra Deryla kontrastowała z białą pościelą, w której leżeliśmy, a jego ciemne włosy poprzetykane już w niektórych miejscach nitkami siwizny sterczały na wszystkie strony, dodając mu nieco chłopięcego uroku.

W trakcie kiedy ja leniwie przesuwałam po nim wzrokiem, Deryl powoli otworzył oczy. Spojrzenie koloru orzechu spoczęło na mnie, a jego idealnie skrojone usta wygięły się delikatnie w uśmiechu. Nic nie mówiąc oparł się wpierw na rękach i wspinał się coraz wyżej, aż zawisł nade mną, tak jak wiele razy minionej nocy. Moje serce zabiło szybciej, totalnie mnie rozbudzając, kiedy pochylił się nade mną i jego oddech przyjemnie owiał moje ucho, wywołując tym kolejny dreszcz podniecenia. Objęłam go, zaciskając dłonie na jego plecach, a z moich rozchylonych warg uleciało ciche westchnienie.

- It was like shooting a sitting duck. A little smalltalk, a smile and baby I was stuck - zanucił niskim, zaspanym głosem, powoli wstając z łóżka. Uśmiechnęłam się rozpoznając moją ulubioną piosenkę ABBY.

Deryl, wciąż śpiewając cicho, zachrypniętym jeszcze od snu głosem, wziął mnie na ręce, a okrywająca nas kołdra zsunęła się, odkrywając nasze ciała. Nam jednak to nie przeszkadzało. Ze śmiechem objęłam jego szyję, a on pewnym krokiem zszedł z łóżka i skierował się w stronę wyjścia z pomieszczenia.

- I still don't know what you've done with me. A grown-up man should never fall so easily. I feel a kind of fear. Ohoh...

Parsknęłam śmiechem, kiedy usłyszałam, jak specjalnie zmienił jeden wyraz w piosence, aby pasowało to do naszej sytuacji i pokręciłam głową. Byłam naprawdę wzruszona. Nie spodziewałam się takiego pięknego poranka, a oczywiście to jeszcze nie było wszystko, o czym przekonałam się chwilę później, gdy przeniósł mnie do pokoju gościnnego i postawił.

- When I don't have you near. Unsatisfied, I skip my pride. I beg you dear... Don't go wasting your emotion. Lay all your love on me .Don't go sharing your devotion. Lay all your love on me. - Deryl zakończył i przez chwilę panowała między nami cisza.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa, ani chociażby się poruszyć. Stałam zdolna jedynie do wpatrywania się w zastawiony takimi smakołykami, jak gofry z owocami i bitą śmietaną, stół oraz ogromy bukiet bordowych róż.

- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin - wyszeptał stojąc za mną, a mi jeszcze bardziej ścisnęło się gardło ze wzruszenia. Nie chciałam, żeby zobaczył zdradzieckie łzy w moich oczach. Mógł je jeszcze źle odczytać, tak więc na miękkich nogach podeszłam do kwiatów, pośród których zwisał pozłacany kartonik. Chwyciłam papier w palce i odwróciłam go.

- Dla najlepszej pani fotograf na półkuli wschodniej - przeczytałam na głos bilecik, który został dołączony do bukietu. Zapisany był eleganckim oraz pochyłym pismem Deryla, co utwierdziło mnie, że osobiście wpadł na te życzenia, a ja nie mogłam przepuścić takiej okazji, żeby trochę sobie z niego nie pożartować. Uniosłam więc brew. - Tylko na wschodniej?

❉DEVIREM❉ Marmurowe serce. || W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz