𒉼Rozdział X ||Alex Cz.2𒉼

12 4 24
                                    

Czekałam, a uderzenie nie nadchodziło.

Odważyłam się spojrzeć między palcami na monstrum, które wyglądało jak zawieszone w przestrzeni i czasie, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać, gdyby nie wciąż poruszające się podarte łachmany na niewyczuwalnym wietrze. Swoimi pustymi oczodołami nie patrzył na mnie. Zamiast tego wpatrywał się w półki nade mną. Nie wiedziałam co aż tak przykuło jego uwagę, jednak już po chwili otrzymałam odpowiedź, gdy duża jasna plama zeskoczyła z góry i zatrzymała się przede mną.

Małe ciałko kota, wyglądało groteskowo na tle pochylającego się w naszą stronę upiora. Kolejne chwile ulatywały, a nikt z nas się nie poruszył. Wtedy właśnie strach, który odczuwałam zaczął się zmieniać. Nie bałam się już o siebie, teraz byłam przerażona tym, że to Runiemu się coś stanie. Kociak się tym nie przejmował. Zamiast tego napinał się gotowy do skoku, wbijając spojrzenie swoich ślepi w przeciwnika.

— Runy — szepnęłam zdławionym przez ból głosem. Wciąż mnie kuło w pasie, ale nie było to już aż tak straszne odczucie. Łudziłam się, że zwierzak zrozumie to co chciałam mu w tym jednym słowie przekazać.

Wtedy też dowiedziałam się, dlaczego uważa się nadzieję za matkę głupich, jednak nie miałam pojęcia skąd mój kot wziął tyle odwagi, aby gwałtownie skoczyć ze swojego miejsca i wczepić się pazurkami w łachmany stwora. Być może nawet nie chodziło o to, a zadziałał prosty zwierzęcy instynkt, tylko czy wtedy kot nie powinien uciec, gdzie pieprz rośnie?

Nie miałam czasu, aby się nad tym zastanawiać. Wstrzymałam oddech coraz bardziej bojąc się, że zaraz kotu stanie się krzywda. Demon drgnął jak oparzony, gdy tylko zwierzę go dotknęło, po chwili zaczął nawet wydawać z siebie dziwne świszczące odgłosy. Wciąż nie mogąc się ruszyć, patrzyłam jak Runy powoli z wytrwałością wspinał się po stworze. Przy każdym gwałtowniejszym ruchu przeciwnika ogon kota, zaczynał wędrować na boki, wyrażając jego złość, co dodatkowo podkreślały burknięcia pełne niezadowolenia kierowane w stronę intruza.

W końcu szarpanina dobiegła końca. Stwór wciąż sapiąc i sycząc zataczał się, wstrząsając swoją szatą, natomiast Runy z godnością, lecz cichym plaśnięciem wylądował na podłodze. Kot nie zamierzał ruszać się ze swojego miejsca. Stał sztywno wpatrując się w intruza swoimi ogromnymi ślepiami. Obserwował go niczym drapieżnik polujący na swoją ofiarę. Ten dzielny kociak był gotowy nadal mnie bronić przed tym przerażającym obcym.

Tylko że i jemu mogła się stać krzywda, jeżeli nadal nic nie zrobię i jak ostatnia ciapa będę nadal kulić się na podłodze.

Nie mogłam na to pozwolić.

Z bojowym okrzykiem, którego się po sobie w życiu nie spodziewałam, poderwałam się i rzuciłam na wciąż oszołomionego stwora. Dotknęłam jego wyblakłych szat, które okazały się zarazem chłodne jak i wilgotne. Jakby nie było tego jeszcze wystarczająco, to w momencie, gdy zacisnęłam palce na tym ohydnym materiale, w mój nos uderzył trudny do opisania, dławiący smród stęchlizny. To było bardzo obrzydzające, lecz nie mogłam pozwolić, aby skrzywdził mojego kota.

Zacisnęłam mocno zęby i posyłając stworowi pełne jadu spojrzenie, sięgnęłam w głąb siebie. Temperatura w pokoju gwałtownie spadła, a powietrze stało się rześkie, przez co trudno się oddychało, a na moich nadgarstkach znowu zamajaczyły kształty przypominające ogniwa łańcuchów. Lecąc w stronę napastnika wystawiłam ręce przed siebie, czując jak więziona przez lata moc niespokojnie w nich krąży i wykorzystałam impet z jakim wpadłam na istotę. Wepchnęłam demonicznego Nico do drugiego gabinetu, w którym często przesiadywał Leo, kiedy bywał w domu.

Gdy tylko udało mi się osiągnąć mój cel od razu doskoczyłam do drzwi i zamknęłam je z głośnym trzaskiem. Następnie odwróciłam się, chwyciłam Runiego i ściskając go pod pachą wybiegłam z pomieszczenia. Musiałam się pospieszyć, gdyż pozostałe drzwi łączące wszystkie pomieszczenia, które wcześniej przebiegłam pozostawały otwarte, czyli stwór mógł zaraz wyrosnąć przede mną. Przeklinając swoje wcześniejsze poczynania, ruszyłam szybkim krokiem, ignorując syki, podirytowanego kota wciśniętego pod moją pachę.

❉DEVIREM❉ Marmurowe serce. || W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz