𒉼Rozdział VII ||Alex Cz.2𒉼

263 34 69
                                    

W uszach pojawił się nieprzyjemny pisk, zagłuszając tym kolejne słowa nieznajomego. Momentalnie odechciało mi się jeść, a długopis, którym się jeszcze chwilę temu bawiłam wysunął się spomiędzy palców i upadł na ziemię.

- Kim ty je... - spróbowałam mu przerwać, ale mnie zignorował i nie dopuścił do głosu, tylko sam z siebie wypluwał informacje.

Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Wskazówki zawieszonego na ścianie zegara stanęły. Byłam tylko ja, moje serce wybijające szaleńczy rytm, zdławiony oddech i słowa wypowiedziane przez obcego mężczyznę.

Nie będąc zdolnym do poruszenia się słuchałam, jak nieznajomy podaje adres i dokładną alejkę, w której znalazł nieprzytomnego Leo. Miałam wrażenie, że wcale nie jestem w swoim ciele, tak jakbym wcale nie była uczestnikiem tego, co właśnie się działo. Zamiast tego czułam się tak, jakbym lewitowała w przestrzeni jedynie się temu biernie przyglądając.

Bo tak też się czułam, bezsilna, słaba, nie mająca na nic wpływu, a jednocześnie przerażona, bo jak coś Leo się stanie i go stracę... to on wróci... tak jak oni...

Nie, nie mogłam o tym myśleć. Nie teraz, kiedy trzeba było działać.

Wzięłam drżący oddech, co zaniepokoiło Karinę. Przyjaciółka przestała pisać i spojrzała na mnie.

- Zapamiętałaś? - zapytał obcy na koniec oschłym tonem, który nie znosił sprzeciwu. Był też zarazem szorstki i ponaglający.

- Kim... - spróbowałam jeszcze raz dowiedzieć się z kim rozmawiam, ale i tym razem przerwał mi brutalnie, warcząc każde słowo.

- Zadałem ci pytanie. Zapamiętałaś?

- Tak. - Byłam w stanie tylko to wyszeptać, a on mi nie odpowiedział. Zamiast tego usłyszałam odgłos zakończonego połączenie, a potem ciszę.

Jak w amoku odsunęłam od ucha telefon i spojrzałam otumaniona na wyświetlacz, który zdążył już się wyłączyć, przez co widziałam w szybce odbicie swojej bladej z przerażenia twarzy. Z trudem oderwałam wzrok i spojrzałam na przyjaciółkę, która od paru chwil wcale się nie poruszyła.

Karina z niepokojem przypatrywała się mi ze swojego miejsca.

- Stało się coś? - zapytała cicho, lecz pomimo tego jej głos wydał mi się zbyt głośny. Zupełnie tak, jakby do mnie krzyczała.

Narastająca panika i strach o bliską osobę, zaczęły pomału przejmować władzę nad moim ciałem.

- Tak... Chyba tak - wydukałam nieporadnie, a następnie spojrzałam na nią ze strachem. - Leo miał wypadek, jest na cmentarzu na obrzeżach miasta. Muszę... muszę zobaczyć co się stało. Muszę tam pojechać.

Plątałam się niesamowicie w tym co mówiłam, ale nie kontrolowałam tego. Słowa zaczęły po prostu ze mnie wylatywać. Zerwałam się ze swojego miejsca. Przełożyłam papiery z jednej strony biurka, aby po chwili odłożyć je z powrotem tam gdzie leżały. Chyba próbowałam znaleźć kluczyki do auta, ale mi nie wychodziło, więc powtórzyłam czynność sprzed chwili.

Karina widząc, to podeszła do mnie i chwyciła mnie za ręce.

- Alex... - odezwała się spokojnym głosem, lecz kiedy ją zignorowałam jej ton przybrał na sile oraz stanowczości. - Alex, zostaw to. - Dopiero wtedy spojrzałam na nią. Jej twarz wyrażała troskę, ale też zdeterminowanie. Nie traciła tak jak ja głowy, tyle że ona o wielu rzeczach też nie wiedziała... - Zostaw to, zadzwonię po taksówkę, a ty po pogotowie, tak? Nie jesteś w stanie prowadzić, jeszcze ty spowodujesz wypadek i mu nie pomożesz. Rozumiesz co do ciebie mówię?

❉DEVIREM❉ Marmurowe serce. || W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz