1

4.4K 266 19
                                    

Miałam wyjechać do Niemiec na miesięczną rehabilitację czołowego i jednego z najlepszych piłkarzy tamtejszego klubu, Borussi Dortmund.
Oczywiście, mogłam odmówić jednak po rozmowie z trenerem tego klubu, żal ścisnął moje serce i chciałam zrobić wszystko aby pomóc.
Thomas Tuchel stwierdził, że moje magiczne ręce po niesamowitym wyleczeniu Neymar'a, są niezastąpione, a on nie może sobie pozwolić na to aby taki piłkarz jak Marco Reus skończył swoją karierę na skutek źle wyleczonej kontuzji.
Tak oto siedziałam w salonie mojego domu, z biletem na lot do Dortmundu na przyszły tydzień leżącym na stole.
Dzisiaj był ten wyjątkowy dzień gdy Neymar miał zamiar i czas przylecieć całą drogę do Madrytu abyśmy mogli spędzić razem czas.
Na tym w sumie polegał nasz związek, na lataniu do siebie nawzajem gdy tylko mogliśmy.
Pukanie do drzwi sprawiło, że natychmiastowo zerwałam się do biegu i rzuciłam na stojącego w progu piłkarza.
Upuścił torbę zaskoczony i ze śmiechem objął mnie mocniej.
Pocałowałam go najbardziej prawdziwie jak tylko potrafiłam.
- Też się za tobą stęskniłem. - powiedział szczypiąc mnie w policzek z rozczuleniem i zamykając za nami drzwi.
Objął mnie jeszcze mocniej, a ja zdałam sobie sprawę, że naprawdę tęskniłam.
Podczas naszego burzliwego romansu zdążyłam się przywiązać do jego osoby.
- Jak ci minął dzień skarbie? - szepnął mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam delikatnie i mocniej wtuliłam w jego bok.
- Coś się dzisiaj stało. - mruknęłam odsuwając się lekko i delikatnie przesuwając palcami po jego policzku.
Zmarszczył lekko brwi przyglądając mi się.
- Chcesz to zakończyć? Czy może sytuacja się powtórzyła?
Szturchnęłam go mocno co skomentował tylko uniesionymi dłońmi.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziałam, a on odetchnął głęboko jakby z ulgą. - Muszę wyjechać na jakiś czas.
Jego postura spięła się lekko, a spojrzenie stężało jednak przez chwilę siedzieliśmy tak w ciszy.
- Dokąd?
- Znasz Marco Reus'a? - zapytałam widząc jak kiwa głową. - Mam pomóc w jego terapii, podobno okropny przypadek.
- Wyjeżdżasz do Niemiec - stwierdził, a ja uśmiechnięta popukałam go palcem w skroń.
- Ale z ciebie bystrzacha. Pięć punktów dla Neymara.
Szybko chwycił moje palce i złożył na nich krótkiego buziaka ale widocznie posmutniał.
Oprócz tego, że półtorej godzinny lot zamieniał się na niecałe pięć, nic innego się nie zmieniało.
- Ale to nic z czym nie zmierzyliśmy się wcześniej, prawda? - zapytałam chwytając jego policzki i unosząc jego twarz tak aby patrzył mi w oczy. - Pracujemy daleko od siebie.
- Ale nie aż tak.
- To tylko miesiąc - odparłam składając na jego policzku krotki pocałunek. - 31 dni i z powrotem jestem tutaj, z tobą.
Patrzył mi przez chwilę w oczy po czym nachylił się i złączył nasze usta.
To sprawiło, że jeszcze bardziej nie chciałam wyjeżdżać.
- Wróć do mnie szybko.

New Culè » neymar ✐ #Wattys2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz