14

2.6K 189 12
                                    

- Jesteś kretynem - mruknęłam odpychając od siebie jego śmiejące się, przemoczone ciało.
- Niedługo wracasz do Madrytu, prawda? - zapytał idąc w stronę wyjścia z murawy.
Podążyłam za nim, ciekawa o co chodzi.
- Tak - mruknęłam chwytając ręcznik z ławki. - Dlaczego?
Mnie i mój powrót do domu dzieliły zaledwie trzy tygodnie.
Oczywiście jeśli leczenie Reus'a dobiegło końca.
Spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął się lekko.
- Nieźle zalazłaś mi za skórę Bella.
Zmarszczkami brwi uśmiechając się lekko i wycierając włosy.
- A co to znaczy?
- Że cię trochę lubię.
Rzuciłam w niego ręcznikiem, a on ze śmiechem go chwycił.
Popatrzył na mnie przez chwile.
- Cieszę się, że to ty mi pomagasz.
Nigdy bym tego nie przyznała, ale mnie też to cieszyło.

- Ty! Ty! Ty i Ty! - zawołałam wskazując na piłkarzy, którzy mieli mieć trening na boisku.
Wybrałam numer 10, 37, 8 i 17, ponieważ nie znałam nazwisk połowy z nich, a ich koszulki zawierały jedynie numery. - Ty nie Bartra, odejdź.
- Mario, Eric, Nuri i Pierre - Marco powiedział mi do ucha wskazując na piłkarzy, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- Masz do mnie jakiś problem ślicznotko? - odepchnęłam ramię Marc'a od siebie gdy próbował mnie objąć.
- Nie chcesz abym na to odpowiedziała - powiedziałam szybko, jednak potem zdałam sobie sprawę z tego, że wybrałam za mało piłkarzy. - Jednak mi się przydasz.
Ukłonił się nisko.
- Dla ciebie wszystko.
Mrugnął do mnie i cofnął się podchodząc do jednego z piłkarzy, których wybrałam.
- Mam na imię Isabella - przedstawiłam się im, starając się ignorować śmiejącego się Marco, który rozmawiał z Mario. - Jak możliwie wiecie pomagam w rehabilitacji waszego drużynowego kolegi Marco. Jeśli jesteście chętni mi pomóc, chciałam zrobić mini sparing na dwie drużyny. Marco, Nuri, możecie wybierać drużyny.
Wyszło na to, że do drużyny Marco dołączył Mario i Pierre, a do Nuriego Marc i Eric.
Ja stałam zaledwie przy lini bocznej i obserwowałam grę Marco, która szła mu coraz lepiej.
Nie utykał już na nodze co mnie cieszyło.
- Zagraj z nami! - zawołał Götze gdy zapisywałem postępy jego przyjaciela.
- Ja nie gram - odparłam ze śmiechem.
- Dalej szefowa, ustąpię ci miejsce - Bartra niemal wyrwał mi z ręki notatnik i wepchnął na boisko.
Westchnęłam ciężko ale ściągnęłam bluzę i weszłam na boisko.
Stanęłam naprzeciwko Marco posyłając mu złośliwy uśmiech.
- Gotowy na porażkę? 

***

Jak tam święta skarby?

Ta sama zasada as always

New Culè » neymar ✐ #Wattys2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz