2

4.1K 235 14
                                    

Przyznając sama przed sobą, mogłam śmiało powiedzieć, że to nie moja bajka, a wręcz zupełnie inna rzeczywistość.
Każdy dookoła mnie mówił po niemiecku, a ja nawet nie wiedziałam czy ktoś mnie czasami nie obraża czy po prostu komentuje przyrodę.
Nie rozumiałam większości tego co mówiono, a tym bardziej nie miałam pojęcia co jest napisane na znakach czy reklamach.
Jednakże jedno musiałam przyznać, Dortmund to jedno z piękniejszych miast jakie zobaczyłam.
Wszędzie było widać jak bardzo klub jest zżyty z mieszkańcami.
Wyjechałam windą w miejsce w którym ochroniarz powiedział mi, że jest wejście na stadion.
Rozejrzałam się dookoła, dostrzegając tylko pamiątki.
Usiłowałam dotrzeć do biura, a trafiłam do muzeum.
- Przepraszam - powiedziałam do człowieka za ladą gdzie jak potrafiłam jeszcze rozszyfrować sprzedawano bilety na wycieczki po stadionie.
Oczywiście, musiałam posługiwać się najbardziej uniwersalnym językiem świata. - Powie mi pan gdzie znajdę wejście na stadion?
- Ma pani zarezerwowaną wycieczkę?
Szybko pokręciłam głową.
- Nazywam się Isabella Casillas i jestem tu aby porozmawiać z panem Tuchelem - odpowiedziałam szybko, przypominając sobie nazwisko trenera, a on kiwnął głową jakby nagle dostał olśnienia.
- Musi pani przejść na drugi koniec muzeum, a ochroniarz panią wpuści. - wytłumaczył i wskazał mi odpowiednie miejsce, za co podziękowałam i poszłam we wskazanym kierunku.
Skomplikowane miejsce.

Ochroniarz popchnął przede mną wielkie i masywne drzwi, a ja mogłam ujrzeć jak wyglada ten piękny stadion od środka.
Był imponujący, naprawdę.
Przez najbliższy miesiąc to miejsce miało być moim nowym domem, a już je pokochałam.
Krzyki piłkarzy, którzy mieli trening oczywiscie psuły atmosferę jednak juz czułam się tu dobrze.
Nie mogłam się aż doczekać.

- Moje złote ręce przybyły! - trener zawołał na mój widok i niemal zerwał się z ławki rezerwowych.
Podszedł do mnie żwawym krokiem i z radością chwycił moją rękę, ściskając ją.
Zaśmiałam się odwzajemniając uścisk.
- Isabella Casillas.
- Thomas Tuchel skarbie - przedstawił się, a ja już polubiłam tego człowieka.
Miał szczery uśmiech wręcz przyklejony do twarzy.
- Więc czego pan konkretnie ode mnie oczekuje? - zapytałam odgarniając włosy z twarzy, ponieważ w Dortmundzie był naprawdę upał. - Zgaduję, że nie tylko masażu.
- Chciałbym abyś dołożyła wszelkich starań aby wyleczyć moją perłę - wyjaśnił, a ja wtedy spojrzałam na murawę starając się wyszukać domniemaną perłę.
Trzymał się lekko z boku i starał się ćwiczyć jednak widziałam, że stanie na chorej nodze powoduje u niego ból. - Reus! Chodź na chwilę!
Marco Reus pojawił się obok nas niemal natychmiast i posłał mi lekki, prawie niewidoczny uśmiech.
Jego jasne włosy były zaczesane do tyłu, a czoło zroszone małą ilością potu jednak mogłam bez wyrzutów sumienia stwierdzić, że jest przystojny.
Nawet bardzo.
Uważanie kogoś innego za przystojnego to nie zdrada, prawda?
Zresztą jaka zdrada, skoro ja i Ney nie byliśmy nawet razem.
- Marco, proszę poznaj swoją nową najlepszą przyjaciółkę - powiedział trener, a piłkarz podał mi rękę.
- Isa...
- Bella - powiedział wyprzedzając mnie, a ja zmarszczyłam lekko brwi. - Ostatnio jest o tobie głośno, nawet w Niemczech.
Uścisnęłam mu rękę uśmiechając się delikatnie.
- Od dzisiaj Bella jest twoim szefem - postawił czarno na białym Thomas. - Robisz to co mówi, jesz to co mówi i ubierasz to co mówi. Wszystko co zrobi ma doprowadzić ciebie abyś zagrał w drugiej kolejce Bundesligi, wierzę, że jeśli będziesz stosował się do zaleceń Belli, wszystko wyjdzie idealnie.
Piłkarz pokiwał lekko głową zgadzając się na podane warunki, a ja uścisnęłam wyciągniętą dłoń trenera.
- Witamy w zespole.

New Culè » neymar ✐ #Wattys2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz