XIX

613 45 3
                                    

Siedziałam w domu i projektowałam w moim notesie.Rozmyślałam o Adrienie i o Chloé.

Jak mogłam zakochać się w kimś takim okropnym...Jeszcze pare dni temu mówił mi,że kocha mnie z całego serca,że mnie nigdy nie opuści,że żywi do mnie uczucie takie jakiego jeszcze nigdy nie czół. A teraz?Tak po prostu zakochał się w innej.Przypomniałam sobie o ich pocałunku przed szkołą.Poczułam złość.Przycisnęłam mocniej ołówkiem do kartki papieru i zamazałam projekt.
Odepchnęłam się na krześle od stolika i zacisnęła pięść.Ah...Musze się przejść.Ale nie jako Marinette tylko Biedronka.Po 10 sekundach miałam na sobie mój Biedronkowy kostium super bohaterki.Stanęłam na balkonie czując wiatr we włosach,odgłosy ptaków dobiegające z parku.Czy tak pięknie nie mogło by być zawsze?Wyrywając się z uroków tego miasta,zahaczyłam swoim jo-jo o najbliższy budynek.Obserwowałam cały Paryż z wysokich budynków,skakałam z jednego na drugiego,gdy stanęłam przed domem mojego byłego.Mimo mojemu oporowi,podeszłam nieco bliżej.Zobaczyłam go siedzącego na stołku przed szafą.Nie miał się w co ubrać czy jak?!Najwyraźniej intensywnie o czymś rozmyślał.W pewnym momencie złapał się za czoło i kompletnie załamał.Przesunęłam się lekko w lewo aby zobaczyć czemu się tak przygląda.Przetarłam oczy,nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam,Adrien przyglądał się zdjęciom Biedronki,tych przyklejonych na drzwiczkach wewnętrznych.Widziałam je już kiedyś,wtedy gdy przyszłam po jego ubrania.Przez chwile nie uwagi poślizgnęła się na dachówkach które spadły na dół.Chłopak poderwał się z krzesła na dźwięk tego huku.Wtedy zauważył mnie stojącą przy oknie.Strach mnie sparaliżował,nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu a co dopiero uciec.Czekając na jego reakcje na mój widok wpatrywałam się w jego jak zawsze cudowne zielone tęczówki.
Chwila co ja robię?!Marinette ty już go nie kochasz!Przestań!Zamrugałam oczyma oby oderwać się od tego uroku jego oczu.Szybko zeskoczyłam i popędziłam do domu.Biegłam jak najszybciej aby czasem nie zamarzyło się mu mnie gonić.Słońce powoli się chowało za widnokręgiem,byłam już w połowie drogi kiedy zaczął lać deszcz.Postanowiłam schronić się pod wieża Eiffla.I tak bez sensownie bo byłam cała mokra.Zimne oraz mokre włosy ocierały się o moje plecy.Postanowiłam je odrobine wysuszyć.Zdjęłam czerwone kokardy otrzepując je.Kosmyki opadły mi na twarz.I dobrze nie chciałam nic widzieć.Siedziałam tam skulona i zziębnięta.Przypomniał mi się piękny,kiedyś piękny dzień,kiedy ja i Czarny Kot odkryliśmy długo wyczekiwane nasze twarze bez maski.A kiedy przyszedł mróz pożyczył mi swoją bluzę.Na samom myśl o niej zrobiło mi się cieplej.Nie wiem czy jest jeszcze sens tu stać.Wyszłam z pod wieży i pobiegłam w stronę domu aby jak najmniej zmoknąć.Praktycznie nic nie widziałam,przez krople deszczu i moje włosy.Musze się najwyraźniej poruszać po ziemi.

-Gruch!

Gruchnęła o ziemie przez dziurę w betonie.Jak można być taką niezdarną?!Wtedy Usłyszałam,że ktoś wszedł w kałuże pare kroków za mną.Natychmiastowo się odwróciłam aby sprawdzić kto to.Chociaż mam podejrzenia.Czarny Kot.Moje przeczucie nie okazało się być mylne.Spróbowałam zahaczyć jo-jo o byle jaki pręt znajdujący się na dachu.
Tak!Udało się!Zaczęłam biec ślepo przed siebie potykając się o różne kable i progi żeby Kot mnie nie dogonił.
Już miałam skoczyć na następną nie wiadomą mi budowle gdy ktoś złapał mnie boleśnie za nadgarstek.Wiedziałam kto to,wiedziałam czego chce,lecz nie wiedziałam co zrobi...

-Mari czekaj...

Powiedział do mnie cichym głosem.Z tego co słyszałam płakał.

-Czego znowu chcesz?!Zostaw mnie w spokoju! Idź lepiej do swojej nowej o wiele lepszej dziewczynie!

-Posłuchaj to z Chloé...Ja chciałem żebyś poczuła się zazdrosna i wróciła do mnie.Kocham cie,zrozum to...

Przewróciłam tylko oczami na jego nic nie znaczące dla mnie łzy i prośby.

-Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w moim całym monotonnym życiu.Dzięki tobie budzę się każdego ranka z uśmiechem na twarzy,dzięki tobie moje serce przyspieszyło,dzięki tobie mam w ogóle jakieś chęci do życia,dzięki tobie...

Przyłożyłem mu palec do ust aby już zamilkł.Najwyraźniej spodobało mu się to.Wywnioskowałam z tego,że złapał mnie za rękę.Te słowa które przed chwilą usłyszałam były takie piękne.

-Zamknij się już.Pocałuj mnie,pocałuj mnie Adrienie Agreście.

Złapał mnie w tali przybliżając do siebie.A ja szarpnęłam go za kołnierz jego kociego kostiumu.Nasze wargi zetknęły się ze sobą,przemieniając się w namiętny pocałunek.To uczucie było nie ziemskie.Krople deszczu spływały po naszych ciałach a usta pożerały nawzajem.Niestety wszystko dobre musi się kiedyś skończyć.Oderwaliśmy się od siebie.

Inna Historia MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz