Rozdział 3

22 2 2
                                    

Przez resztę tygodnia Luke nie przychodził do szkoły. Martwiłam się trochę o niego, bo naprawdę go lubię, a Ash, Mike i Calum mają na niego zły wpływ. Mike'a też nie było przez ten czas w szkole. Mam nadzieję, że nieobecności chłopaków to tylko przypadek.

Calum oczywiście przy każdej możliwej okazji zaczepiał mnie i starał się czymś zaimponować. Na jego nieszczęście zawsze wychodził na idiotę, bo zlewałam go. Razem z Ashtonem wycięli mi kilka razy jakiś kawał, na przykład podłożenie śmierdzącej bomby do plecaka albo sztucznego pająka. Naprawdę, żarty na poziomie liceum. W sumie Ash nie wydaje się taki zły jak wcześniej myślałam, nie zmienia to jednak faktu, że to typowy kobieciarz i go nie lubię.

Oprócz tego w środę na jeden z przerw zadzwoniła Julie cała zapłakana i jednocześnie podekscytowana, ponieważ kupiła bilety na koncert Eda. A co zrobiła Sam? Oczywiście wydarła się na cały korytarz, skakała ze szczęścia i także się rozpłakała. Max razem z Ashley musieli mnie uspokajać, a to na pewno wyglądało komicznie. Ale cóż, takie życie fangirl.

W sobotę jak zwykle Max przyszedł do mnie na obiad. Mama tym razem ugotowała zupę. Chłopak  pochłonął 4 miski, a kiedy odprowadzałam go do domu kupił jeszcze dużego kebaba. Powie mi ktoś, gdzie on to mieści?

W niedzielę razem z Ashley miałyśmy lekcję jazdy konnej, po której razem z Julie poszłyśmy wszystkie do kina na "Love, Rosie". Nie przepadam za takimi romansidłami, bo zawsze się na nich wzruszam, ale chciałam spędzić z dziewczynami trochę czasu.

Zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za Connorem. Poznałam go tak jak resztę oprócz Julie w szkole podstawowej, jednak nasza więź jest silniejsza niż na przykład moja z Maxem. Connor to trochę taka żeńska wersja mnie, tyle że on jest blondynem o brązowych oczach tak jak Julie, a ja mam brązowe włosy i niebieskie oczy. Tak bardzo się cieszę, że znów go zobaczę.

W poniedziałek zaspałam, nie mam pojęcia jakim cudem, zawsze miałam włączony alarm. W każdym razie zostałam zmuszona iść na drugą lekcję i musiałam wymyślić jakieś tymczasowe usprawiedliwienie, na wypadek gdyby Proton przyłapał mnie na korytarzu.

Kiedy jeszcze pierwsza lekcja trwała, udałam się pod salę muzyczną. Po dzwonku pierwsza przywitała mnie Julie, a potem Ashley. Gdy już cała klasa znalazła się pod salą, zobaczyłam po drugiej stronie korytarza Maxa, a następnie Connora. Wow, zrobił tunel w uchu? Kiedy mnie zobaczył, powiedział coś Maxowi, a potem oboje do nas podeszli. Od razu rzuciłam się mu na szyję. Ahh... Tak pięknie pachnie lawendą i mentosami.

- Widzę, że się stęskniłaś - zaśmiał się podnosząc mnie, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa, dzięki czemu byliśmy na podobnej wysokości. Jest ode mnie prawie 30cm wyższy.

- Czasami warto za kimś tęsknić - powiedziałam jeszcze bardziej go ściskając - Nie chwaliłeś się, że masz tunel.

- Nie było okazji - odpowiedział z uśmiechem po czym mnie odstawił.

Rozmawialiśmy razem o przygotowaniach i treningu Maxa, bo jutro będzie miał sprawdziany na kapitana naszej drużyny, a Connor przez weekend go trenował.

_______________________

Na wychowaniu fizycznym mieliśmy zastępstwo z niewyjaśnionych powodów. Byliśmy pod nadzorem pani Williams, nauczycielki hiszpańskiego, która kazała nam się podzielić na składy i rozegrać mecz. Tym razem wybierał Calum i Madison. Chłopak wybrał mnie (co było dla mnie lekkim zdziwieniem), Ashley, Alexa, Brandona i Luke'a, a drużyna Maddison składała się z samych dziewczyn.

W czasie gdy Alex zaserwował, obie strony zaczęły się kłócić o to, czy piłka wyszła na aut. Dla mnie nie robiło to większej różnicy, bo i tak wygrywaliśmy 4:0.

- Co słychać u twojego chłopaka?- usłyszałam po lewej Caluma. Wypowiedział to zdanie jakby... znudzony? Zażenowany? Albo częściowo rozbawiony?

Patrząc na niego zmarszczyłam brwi. Od kiedy ja mam chłopaka?

- Nie mam chłopaka.

Podniósł jedną brew do góry uśmiechając się lekko, a następnie wzruszył ramionami i parsknął coś pod nosem. Nie usłyszałam go, bo nasza strona dogadała się z dziewczynami i piłka leciała teraz prosto na mnie. Z łatwością ją odbiłam podając Brandonowi i zastanawiając się, o co chodziło Calumowi.

Po szkole wróciłam do domu i postanowiłam wyjść z psem do parku zabierając ze sobą gitarę. Louis ostatnio zwala na mnie swoje obowiązki, jak dodatkowe mycie naczyń albo sprzątanie salonu. Najlepsze jest to, że kiedy mu się stawiam, ten szantażuje mnie ograniczeniem internetu. Czy on kurwa nie wie, że nie jest moim ojcem? Tak więc wzięłam gitarę, aby się trochę odizolować od świata zewnętrznego. To mi czasami pomaga.

Puściłam wolno Snowa, usiadłam na ławce i zaczęłam grać "Little Things" zespołu One Direction. Tą piosenkę napisał Ed i zawsze wzruszam się, gdy jej słucham.
Grałam bez śpiewania, gdyż nie lubię śpiewać w miejscach publicznych. W domu to co innego, tam nikt mnie nie wyśmieje, kiedy zafałszuję. No, może oprócz Louisa, ale jemu nic się nie podoba.

Zaczęłam teraz grać kilka typowo ogniskowych piosenek. Wszystkich nauczył mnie tata, był skautem.
Po jakimś czasie przyszedł do mnie Snow, najwyraźniej chciał się ze mną pobawić. Schowałam gitarę do pokrowca i rzuciłam psu piłkę tenisową, a ten poleciał za nią.
Zobaczyłam wtedy Ashtona i Caluma idących w moim kierunku, ale chyba mnie nie zobaczyli. Kiedy się bardzo zbliżyli, Snow do mnie przybiegł oddając piłkę. Odłożyłam ją na chodnik przytulając się do niego, jednocześnie drapiąc go za uszami.

- Ooo, hej Reed - przywitał się Calum - To twój pies?

Usiadł zbyt blisko mnie na ławce chcąc pogłaskać mojego psa, ale ten zawarczał ukazując ostre zęby.

- Chyba mnie nie lubi - powiedział cofając rękę, a Ash zaśmiał się.

- Tak i lepiej stąd idź, chyba że chcesz zostać przez niego pogryziony - posłałam Calumowi sztuczny uśmiech.

- Ha, stary, co jej zrobiłeś? - zapytał ze śmiechem Ashton ukazując dołeczki. Boże, jak ja kocham dołeczki.

- Na razie nic - odpowiedział chłopak przenosząc rękę za mój kark. Od razu ją strzepnęłam.

- Że co słucham? - popatrzyłam się na niego jak na idiotę, a ten poruszał porozumiewawczo brwiami. Ugh.

Wywróciłam oczami, wzięłam gitarę i razem z psem poszliśmy w stronę domu. Nie musiałam go brać na smycz, ponieważ był dobrze wytresowany i automatycznie chodził przy nodze.

- Grasz na gitarze? - zapytał za mną Ash.

- Jak widzisz - odpowiedziałam obojętnie.

- Zagraj coś.

Parsknęłam śmiechem ignorując prośbę. Słyszałam za sobą ich kroki.

- Słyszałaś o tym, że gitarzyści mają sprawne palce? - usłyszałam Caluma.

Wtedy stanęłam jak wryta odwracając się do nich. Oboje szczerzyli się do mnie, a ja kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Głęboko westchnęłam i ruszyłam z powrotem do domu. Chwilę potem usłyszałam ich śmiech i oddalające się kroki.

W domu nikogo nie było, a na lodowce widniała informacja, że mama razem z Louisem są na kolacji i wrócą bardzo późno. Przynajmniej mam spokój na resztę popołudnia. Zadzwoniłam do Julie z pytaniem, czy chciałaby do mnie przyjść obejrzeć jakiś film.

- Może ty do mnie wpadniesz? Rodzice poszli do jakiejś nowej restauracji, a ja muszę opiekować się bratem.

Zgodziłam się, bo nie miałam nic lepszego do roboty, a cały zapas książek już przeczytałam i będę musiała kupić sobie nowe.

Postanowiłyśmy obejrzeć ekranizację Igrzysk Śmierci w Pierścieniu Ognia. To chyba moja ulubiona część z całej serii, głownie dla tego, że jest tam Finnick. Gdy film się już zakończył była 19:17, więc z Julie zjadłyśmy naleśniki z nutellą. Po kolacji pożegnałam się z przyjaciółką oraz jej młodszym bratem George'em i wróciłam do domu. Tam odrobiłam lekcje, umyłam głowę i poszłam spać.

Następnego dnia w szkole doznałam gigantycznego szoku.

Luke przekuł wargę.

He Still Tries Where stories live. Discover now