Rozdział 10

7 1 0
                                    

Poniedziałek, jutro nowy rok.
Tata Caluma pojechał do pracy, dlatego zostaliśmy sami. Rano zadzwoniła do mnie Ashley.

- Hej! Nie przeszkadzam?- usłyszałam przy uchu.

- Hej, pewnie, że nie -zaśmiałam się lekko. Od naszego pożegnania minęły około dwa tygodnie i byłam szczęśliwa znów mogąc z nią porozmawiać - Co słychać?

Ashley opisała mi szczegółowo okolicę; mieszkała w bloku na 3 piętrze, obok domu miała mały park z fontanną oraz boiskiem do gry w nogę. Do szkoły musi jeździć pociągiem, ale na szczęście stacja znajduje się 5 minut od jej domu.

- Poznałaś już kogoś? - zapytałam.

- Kilkoro sąsiadów. Nade mną mieszka taki nieziemsko przystojny chłopak aww - powiedziała marzycielskim tonem i zachichotała - Ale wiesz, na przeciwko mnie mieszka dziewczyna, która nazywa się Mali Hood. Dziwny przypadek, nie? Calum ma takie samo nazwisko. Niby... - przestałam teraz jej słuchać.

Zaraz, czy jego siostra przypadkiem nie ma tak na imię? Calum nie mówił mi gdzie jest i co robi, ale może to właśnie ona?

- Słuchasz mnie? - zapytała wyrywając mnie z rozmyśleń.

- Oh, przepraszam. Co mówiłaś?

- Już nie ważne. Powiedz teraz, co u ciebie?

- Cóż, pokłóciłam się z mamą i Louisem, więc nie najlepiej- nie chciałam jej okłamywać, ale też nie chciałam powiedzieć jej o ucieczce żeby jej nie martwić.

- O co tym razem poszło?

Nie odpowiedziałam od razu, zastanawiając się, co powiedzieć. Zaczęłam udawać, że dostałam ataku kaszlu.

- Znów zakrztusiłaś się śliną? - zaśmiała się Ashley.

Kiedy mój "kaszel" minął, skłamałam, że przyczyną kłótni były dodatkowe prace w domu, które przydzielił mi Louis.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, ale potem Ashley musiała pomóc mamie w przygotowywaniu obiadu.

Zgłodniałam, więc postanowiłam zejść na dół, ale coś mnie zatrzymało. Tym czymś były stłumione dźwięki gitary dobiegające z pokoju Caluma. Nie znałam tej melodii, więc postanowiłam podejść bliżej i przystawić ucho do drzwi. Nie wiele to dało, a chwilę potem muzyka ustała. Zaczęłam bardziej napierać na drzwi, bo pomyślałam, że może niedosłyszę. Chwilę potem drzwi otworzyły się, a ja runęłam na ziemię prosto pod nogi Caluma.

- Widzę, że lecisz na mnie? - zapytał z uśmieszkiem. Bardzo zabawne.

Siniak pod jego okiem nadal był bardzo widoczny, a na wardze widniały dwa cienkie białe plasterki w miejscu rany.

- Bardziej na twoją muzykę - powiedziałam podnosząc się - Zagraj jeszcze coś.

- Nie. A teraz wypad.

- Oj, no nie bądź taki - powiedziałam z grymasem.

- Jaki, hm? - uniósł jedną brew patrząc na mnie z góry. Trochę zabawnie to wyglądało.

- Niemiły.

Chłopak prychnął i spróbował zamknąć przede mną drzwi, ale je odepchnęłam i weszłam szybko do środka.

- Żartujesz sobie? - zmarszczył brwi w wyrazie zdenerwowania.

- Jedna piosenka. Proszę - wydęłam wargi i zrobiłam maślane oczy.

- Nie. Ile razy mam to jeszcze mówić?

Wyciągnął rękę, aby mnie złapać, ale umknęłam mu i podbiegłam do nogi łóżka i objęłam ją kończynami.

He Still Tries Where stories live. Discover now