*2*

401 29 0
                                    

Żółta łódź podwodna płynęła przez ocean wynurzona na powierzchnię, by załoga mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Na zewnątrz oparta o ścianę przy drzwiach siedziała drobna postać i wpatrywała się w dal.
Drzwi otworzyły się i spod pokładu wyszedł kapitan statku.
-Neko wracaj. Siedzisz tu czwartą godzinę.- gdy wypłynęli na powierzchnię, dziewczyna wyszła na zewnątrz i nie wróciła. Usiadła na zimnym metalu i wpatrywała się w morze. Na słowa chłopaka zareagowała milczeniem. Od wyjścia z kajuty Law'a nie powiedziała do niego nawet słowa. Nie potrafiła nic powiedzieć. Nawet nie wiedziała co by mogła. Kiedy była dzieckiem rozmowa z nim była normalna, jak oddychanie. Tylko, że wtedy była wiecznie uśmiechniętą małolatą, tak samo jak jej brat, która zwyczajnie chciała mieć przyjaciół. Teraz na widok jej 'przyjaciela', serce nastolatki zatrzymywało się na ułamek sekundy by chwilę później wystartować w zastraszającym tempie. Przez ponad dziewięć lat myśli o chłopaku towarzyszyły jej w każdej czynności. Gdy skupiała się na pracy, gdzieś w zakamarkach jej umysłu wciąż snuły się wspomnienia, jak Law nie pozwala jej spokojnie pracować, bo jak to mówił nudzi mi się, więc chcę spędzić z tobą trochę czasu śmiała się zawsze na te słowa i wracała do pracy. Spędziła z nim dwa miesiące. Opiekowała się nim póki jego kość nie zrosła się. W międzyczasie chłopak wprowadzał ją w tajniki medycyny. Poświęcenie mu czasu przypłaciła brakiem snu. Czasem żeby spokojnie przespać noc uciekała na drzewo. Chłopak nie pozwalał jej spać samej. Zawsze brał ją na ręce, siadał przy tym samym drzewie i z dziewczynką na kolanach szedł spać. Nie mogła wyrwać się z jego uścisku, więc zostawała w jednej pozycji przez kilka godzin aż jej zmęczony organizm buntował się i oczy zaczynały się kleić. Odpływała do krainy snów. Rano budziła się z głową na klatce piersiowej piętnastolatka. Gdy podnosiła wzrok napotykała roześmiane szare tęczówki. Mimo że zawsze krzyczała na niego za to, lubiła gdy to robił. Czuła wtedy że jest dla kogoś ważna.
-Jeśli sama nie wrócisz to osobiście Cię tam zaniosę- tego już nie mogła zignorować. Wstała szybko i wyminęła szarookiego. Chciała pójść do reszty załogi, ale silny chwyt na nadgarstku nie pozwolił jej na to. Odwróciła się z pytającym wzrokiem- czemu mnie unikasz? - dziewczyna przygryzła wargę, dalej nic nie mówiąc- no powiedz coś. Masz jakiś powód. Wiem to. Widzę to po tobie. Tylko nie rozumiem czemu to robisz?-ostatnie zdanie było przesiąknięte smutkiem, który ogarnął go gdy dziewczyna zaczęła go ignorować.
-Torao.. ja..-nie użyła jego imienia. Nie potrafiła. Prawdopodobnie wyznała by mu prawdę i została wyśmiana. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła go stracić. To było najważniejsze- po prostu.. chyba nie potrafię z tobą rozmawiać. - chłopak popatrzył na nią w niezrozumieniu.
-Nie potrafisz?- właściwie on też nie potrafił. Nie wiedząc czemu bał się że powie przy niej coś nie odpowiedniego, ale mimo to chciał z nią rozmawiać i spędzać czas. Gdy ją widział jego serce przyspieszało. Gdy nie było jej w pobliżu czuł zwyczajną pustkę w środku. Nie rozumiał tego. -Jak to nie potrafisz?
-Normalnie! -zirytowana podniosła na chwilę głos- Nie każ mi tego tłumaczyć- I tak by tego nie zrobiła. Znów by zamilkła i nie odezwał się więcej. Odwróciła się i ruszyła w kierunku jednego z pomieszczeń. Trafiła do kuchni. Rozejrzała się. Na środku stał niewielki stół. Wokół niego, zaś kilka krzeseł. Ściany, jak we wszystkich pomieszczeniach były srebrzystoszare. Ponuro. Na przeciw wejścia znajdowały się szafki i wszelkie elementy zaopatrzenia kuchennego. Westchnęła i usiadła na jednym z krzeseł. Podciągnęła nogi pod brodę i owinęła ramionami. Myśli kłębiły się w jej głowie. Nie potrafiła się skupić. Z jednej strony martwiła się o brata, który w jakiś sposób w raz z Hancock znajdował się na pokładzie okrętu marynarki zmierzającego do Impel Down, z drugiej zaś próbowała poukładać swoje uczucia wobec Law'a. Uświadomiła sobie, że kocha go całym sercem, że zakochała się chłopaku o wiecznie kamiennym wyrazie twarzy, który miał problem z okazywaniem emocji. Nie przeszkadzało jej to. Gdyby nie rodzina, prawdopodobnie nie znała by teraz żadnych uczuć. Gdyby nie dzieci, które zginęły na skutek eksperymentów, możliwe że nie było by jej teraz tutaj. Mogła być bezmózgim zombie, wykonującym wszystkie polecenia marynarki. Mogła, ale nie była. Wszystko tylko dlatego, że spotkała różnych ludzi. Wierzyła też, że Law nauczy się okazywać swoje emocje dzięki niej. Chciała w to wierzyć. Bo gdyby tak było.. była by mu potrzebna.
Obraz szarej ściany zaczął się powoli rozmywać. Nakład emocji wyczerpał doszczętnie pokłady energii jakie miała. Powoli odpłynęła do krainy Morfeusza.

Lawendowy uśmiechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz