miniaturka#3

52 4 5
                                    

"Horyzont"

-Gdy zamykam oczy, wciąż widzę te niezwykłe miejsca i krajobrazy. - Powoli zanurzyłem się w swych wspomnieniach. - Wraz z twoją mamą przybyliśmy ma pewną wyspę. Była piękna. Przez cały rok panowała tam jesień, a las porastający całą wyspę tętnił życiem.
Kserkses poprawił się na łóżku, siadając wygodniej. Jak każdego wieczoru odkąd wróciłem z wyprawy prosił, abym opowiedział mu jakąś historię. Najłatwiej zaś przychodziło mi dzielić się z synem moimi i mojej małżonki przeżyciami.
-Twoja mama była zachwycona. - Wznowiłem swą opowieść, gdy chłopiec przestał się kręcić, znalazłwszy wygodną dla niego pozycję na łóżku. - Miała wtedy dziewiętnaście lat i częściej rozmawiała ze zwierzętami, niż z ludźmi.
-To dlatego tak często rozmawia z wujkiem Bepo?
Pokręciłem głową przecząc. Uśmiechnąłem się jednak na wspomnienie futrzastego załoganta, przypominającego misia polarnego.
-Bepo jest Minkiem, nie zwierzęciem, choć tak wygląda, nie zmienia to tego, że jest człowiekiem. Miałem na myśli zwierzęta, takie jak ptaki, lisy czy nawet ryby.
Rozmawiała z nimi częściej, niż z kimkolwiek z załogi. Potrafiła nie odzywać się do nas tygodniami, do momentu, gdy nie zeszła na ląd i w towarzystwie załogi lub nie, zapuszczała się w głąb wyspy, gdzie rozmawiała z każdym napotkanym zwierzęciem. Dopiero wtedy na powrót odzywała się do nas.
-Law! Nie opowiadaj dziecku bzdur! - Przez uchylone drzwi do pokoju weszła Neko. - Rozmawiałam z wami. A przynajmniej z większością.
-Z większością?! - Odparłem kpiąco. - Jeśli "większością" załogi można nazwać nawigatora, to masz rację.
Oczy Neko pociemniały od gniewu. Wiedziałem, że popełniłem błąd wytykając jej szczególnie dobry kontakt z jednym z załogantów. Moja ukochana jednak wzięła tylko głębszy oddech i uśmiechnęła się do naszego syna.
-Pamiętaj kochanie, to co opowiada tata nie zawsze jest całkowitą prawdą. To zaledwie jego spojrzenie na sytuację.
Po tych słowach opuściła niewielką sypialnię, w której siedzieliśmy.
Lekko pobladły odwrociłem się plecami do zamkniętych drzwi i spojrzałem na Kserksesa, który wydawał się rozbawiony moją konwersacją przeprowadzoną chwilę wcześniej.
- Jak już mówiłem, częściej rozmawiała ze zwierzętami niż... - Tu zatrzymałem się na chwilę, zwalczając gulę rosnącą mi w gardle na samą myśl o tamtych chwilach. Niż ze mną. Rozmawiała z nimi częściej niż ze mną. Jednak to nie jest ważne! - Usmiechnąłem się, przypominając sobie wszystkie cuda jesiennej wyspy jakie dano mi ujrzeć.
-Wyspa była dość duża, choć nie tak duża jak North Ice, cała porośnięta drzewami, jedynie z niewielkimi leśnymi polanami. Na największej z nich znajdowało się miasteczko. Nie było ono ogromne, jednak jego widok zapierał dech w piersiach. Wszystko, domki, sklepy, mosty, studnie, nawet drogi zrobione były z drewna. Idealnie równe, złocisto-brązowe bele tworzyły całe miasteczko. Dodatkowo, uroku dodawały kolorowe liście leżące na ulicach i dachach przeganiane od czasu do czasu przez wiatr.
Wyobraź to sobie. Idziesz leśną ścieżką, wokół Ciebie są tylko drzewa. Czasem usłyszysz ptasi śpiew, a niekiedy uderzenie o ziemię szyszki strąconej przez śpieszącą gdzieś wiewiórkę. Idziesz. Drogą przed tobą wygląda tak samo. Wąska, wydeptana dróżka. Lecz las wokół ciebie jest inny. Tu drzewa rosną blisko siebie, tworząc kolorowy dach z plączących się gałęzi, gęsto pokrytych liśćmi. Tu śpiew ptaków umila Ci każdy krok, a wiewiórki nie zrzucają w biegu szyszek, lecz przysiadają na gałęziach i obserwują w spokoju. Wszystko tu jest spokojne i jednocześnie pełne życia, radości, i dobra. To miejsce, gdzie nie dzieje się nic, co można nazwać złym.

Chcesz tu zostać na zawsze, mimo to, nie zatrzymujesz się. Droga jest jasna, dobrze oświetlona, jakby drzewa jednocześnie chroniły cię przed blaskiem słońca i nie dopuszczały byś zgubił się w ciemności. Podążasz za jasnością. Na końcu ścieżki w środku wyspy znajdujesz miasteczko. Całe z drewna, pokryte warstwą kolorowych liści, wygląda jak część lasu a nie dzieło ludzkich rąk. A ludzie? Inni niż gdziekolwiek. Uprzejmi, nienaganni, pozbawieni nienawiści i zazdrości. Pomocni, dzielący się wszystkim o co poprosisz. Idąc przez miasteczko widzisz, że wszyscy mieszkańcy są uśmiechnięci, jakby żadne smutki i problemy nie istniały. Jakby wszystko było idealne i nienaganne.

- Musiało to wyglądać przepięknie. - Słowa Kserksesa wybudziły mnie z transu w jakim trwałem. Otworzyłem, nieświadomie zamknięte oczy. - Przepiękne i niesamowite.

-I było niesamowite. - Odwróciłem się zaskoczony słysząc cichy głos mojej ukochanej. - Jesienne wyspy są najpiękniejsze. Ta zaś była wyjątkowa pośród nich. 

Teraz wszyscy troje uśmiechaliśmy się delikatnie, nasz syn z rozmarzeniem, my zaś z melancholią.

-Law, pamiętasz Chute d'eau?- Teraz zielone oczy patrzyły na mnie z lekkim podekscytowaniem i radością, a na twarzy Neko gościł piękny uśmiech. - Na wiosennej wyspie, tej niedaleko Dressrosy.

Skinąłem głową, by przytaknąć. Nie mógłbym zapomnieć tamtej wyspy. 

-Pamiętam, to tam ci się oświadczyłem. - Nie umiałem powstrzymać uśmiechu pchającego się na me usta. - Wspięliśmy się na najwyższe wzniesienie, które okazało się największym...

- I najpiękniejszym...- Neko przerwała moją wypowiedź, zwracając się jednocześnie do mnie jak i do Kserksesa, który z ożywieniem słuchał naszej rozmowy. - wodospadem na całej wyspie. Wyobraź sobie, że wchodzisz do dżungli. Wszędzie słyszysz odgłosy dzikich zwierząt lecz one nie interesują się tobą, nie jesteś dla nich zagrożeniem. Idziesz, przedzierasz się przez gąszcze. Gdzie nie spojrzysz tam drzewa, krzewy, różnorodne ziela. Raj dla lekarzy. Wszystko wokół jest zielonym tłem dla pięknych, wielobarwnych kwiatów. 

W miarę, jak zbliżasz się do centrum wyspy teren wznosi się, by za chwilę znów opaść. Wszędzie wokół są pagórki porośnięte drzewami. Słychać także rzeki i wodospady.

-W końcu docierasz na miejsce.- Teraz to ja opowiadałem.- Wysokie góry i wodospad ukazują się twoim oczom. Przejrzysta woda spływająca kaskadą z wysokości trzystu metrów tworzy jezioro. Skały wokół pokryte są glonami, mchem i paprocią. Ogromny wodospad ukazuje ci się na tle zieleni drzew i brunatnych skał. Widok na wodospad jest przepiękny i niesamowity, lecz...

-To widok z wodospadu jest przeżyciem niezapomnianym.-Neko znów zaczęła opowiadać, a ja wsłuchiwałem się w jej głos, wracając do tamtego pięknego dnia.-  Mniej więcej w jednej czwartej wysokości góry jest ogromna, szeroka skalna półka. Jest śliska, gdyż woda ochlapuje wszystko w zasięgu dwóch metrów.

Nic jednak nie potrafi odwrócić uwagi od widoku jaki się w tej chwili przed tobą roztacza. Las, piękny, ogromny, żywy, dziki las. Trochę niżej jezioro i okalająca je łąka różnorodnych ziół, Wszystko pełne spokoju, pasji i niecodzienności.

Gdy moja żona skończyła, uśmiechnąłem się lekko i zwróciłem do Kserksesa:

-To właśnie na tej skalnej półce oświadczyłem się twojej mamie.

-Nieprawdopodobne! I te miejsca istnieją? – Syn patrzył na nas z niedowierzaniem. – Tato popłyńmy tam kiedyś!

Spojrzałem na Neko, która chętnie skinęła głową na znak zgody.

-Kiedyś zobaczysz te wyspy na własne oczy, a wtedy moje opowieści nie będą już dla ciebie tylko historią, staną się rzeczywistością.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 26, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lawendowy uśmiechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz