... czyli coś, co nie jest nowością.
Kiedy skończyliśmy jeść, rozsiedliśmy się obaj na kanapie w salonie. Czekałem, aż się sam odezwie, jednak nie zapowiadało się na to, by miało to nastąpić w najbliższym czasie. Tak czy owak, postanowiłem poczekać. W końcu nadszedł ten moment i mój partner, nie patrząc na mnie kompletnie, a wręcz unikając zwrócenia oczu w moją stronę, powiedział sucho:
– Pogrzeb za dwa dni. Mamy być obaj. Na stypie też, ale do ich domu potem pojadę sam. – Zabrzmiało to jak komunikat z wiadomości albo usłyszany na dworcu. Uwaga, zaraz wjedzie pociąg. Pomyślałem ironicznie, bo tylko to nasunęło mi się od razu. Wiem, że i tak nie pozostało mi nic innego, jak się do tego zastosować, ale mógł powiedzieć to w inny sposób.
– Dobra – odpowiedziałem lakonicznie, wstając.
– Dokąd idziesz? – zdziwił się, w końcu odwracając głowę w moją stronę i patrząc na mnie ze ściągniętymi brwiami.
– Zamówić kwiaty i... Nie wiem. Gdzieś – sapnąłem poirytowany i zakreśliłem ręką w powietrzu niesprecyzowany kształt.
– Co to znaczy? – Ściągnął brwi jeszcze bardziej i patrzał się na mnie przez chwilę intensywnie, co tylko bardziej mnie podirytowało.
– Nie wiem, Michał, daj mi spokój. Wrócę wieczorem – mówiąc to wyszedłem z pokoju.
– Tobiasz, co Cię ugryzło?! – zawołał za mną.
– Nic! Ja też muszę odreagować! – odkrzyknąłem i wyszedłem z domu.
Ostatnio samotne szwędanie się po mieście stało się moją domeną. Po zamówieniu bukietu w pobliskiej kwiaciarni, zrobiłem sobie długi spacer, teraz już dobrze znanymi mi ścieżkami. Miałem dużo czasu na przemyślenia. Wciąż rozpamiętywałem to, co Michał mi zrobił, mimo iż powiedziałem mu, że ten rozdział jest zamknięty i ma czystą kartę. Zawsze miałem raczej wybuchowy charakter i teraz wychodzi to ze mnie w najmniej odpowiednim momencie. Muszę w końcu przestać to robić. Serducho zakuło mnie, kiedy uświadomiłem sobie, że w sumie powinienem być teraz przy nim. Zmarła mu matka, a ja jak kretyn rozpamiętuje wciąż to samo zdarzenie, chociaż parę miesięcy temu wyraźnie powiedziałem, że chcę ten temat całkowicie uciąć.
Poza tym, moje życie to jeden wielki bałagan. Mam jeszcze sporo oszczędności, jednak powinienem w końcu rozejrzeć się za pracą. Nie mogę wiecznie siedzieć w domu. Tym bardziej, że on też powoli wraca do stania za barem. Zamiast skupiać się na przeszłości, powinienem znaleźć skuteczny środek na sprzątnięcie całego tego bałaganu. Konstruktywne porządkowanie mojej głowy nie należało jednak do zadań prostych. Wydawało mi się to miejscami awykonalne. Niestety, nie byłem w stanie powiedzieć tego wprost Michałowi, co nie ułatwiało nam zadania, a tylko powodowało więcej napięć między nami. Łatwiej i mniej boleśnie byłoby już, prawdopodobnie, rzucić się pod pociąg niż brnąć w to dalej.
Kilka dni później obserwowałem jego postawną sylwetkę stojącą w pierwszej ławce obok ojca. W garniturze prezentował się wspaniale, chociaż nie było to może dobre miejsce do tego, by to komplementować. Mimo to, oczy wszystkich wędrowały wzdłuż ściśle określonego trójkąta, a mianowicie od księdza do trumny, od trumny do Michała i później znów na kapłana. Nikt nie spodziewał się, że po tylu latach on tak nagle znów się zjawi. Większość z nich najprawdopodobniej w ogóle nie miała pojęcia, co się wcześniej stało. Ot, był i go nie ma, a teraz pojawia się nagle na pogrzebie matki, po niespełna dziesięciu latach nieobecności. Nic dziwnego, że wzbudzał sensację.
CZYTASZ
Zostać do rana
General FictionSeria: Czas na Wyczerpaniu Część I http://byledobrzegu.pl https://bucketbook.pl/pl/producer/B.D.B./30 "(...) Rozejrzałem się po pokoju, mój wzrok zatrzymał się na lustrze. Wpatrując się tępo w swoją własną sylwetkę rozważałem przez chwilę, kiedy sta...