Nie ma tego złego...

105 11 11
                                    

...  co by nam nie wyszło.





            Następnego ranka obudziłem się znów leżąc obok niego. Poczułem się tak, jak wtedy, kiedy pierwszy raz zastałem go rano w swoim łóżku. Byłem zdziwiony i szczęśliwy. Niewiele brakowało, aby zebrało mi się całkowicie na płacz. Dla mnie wciąż był cudowny. Gdy na niego patrzałem zdałem sobie sprawę, że to jego ciało znam na pamięć. Niczyje inne. Wciąż pamiętałem ten mały pieprzyk na powiece, nieliczne piegi i kilka drobnych, jasnych blizn. Był obok, dla mnie, chociaż wciąż wydawał mi się odległym snem. Po tym wszystkim, co się stało w ciągu ostatniego roku, a nawet nieco dłużej, budzenie się obok niego wydawało mi się mało realistyczne. Wczorajszy wieczór, tuż przed zaśnięciem, był chyba jedną z najbardziej niezręcznych chwil w moim życiu. Ponowne położenie się w tym samym łóżku było dla nas obu dość ciężkim do opisania przeżyciem. Nie byłem pewny, jak się z tym wszystkim czuć. Nie byłem już pewny, czego tak naprawdę chcę. Czy jestem wciąż go wart? Lub czy on wart jest mnie? A może właśnie, po tym wszystkim, obaj jesteśmy siebie warci? W tym momencie Michał wyciągnął rękę i zakrył mi dłonią twarz.

– Przytul się, jak chcesz albo coś, ale daj mi spać człowieku i nie świdruj mnie wzrokiem – wymamrotał. Westchnąłem i zrobiłem dokładnie tak, jak mówił, słysząc jego spokojne, miarowe bicie serca tuż pod moją głową.

– Tak długo Cię nie było – szepnąłem i wtuliłem się w niego bardziej.

– Wiem. – Po tym milczał przez chwilę, a ja zaczynałem myśleć, że prawdopodobnie wrócił do spania. Odezwał się jednak znowu z wyraźnym poczuciem winy w głosie. – Tobiasz, ja wiem, że to była moja wina. Po prostu nigdy nie przypuszczałem, że to skończy się w ten sposób.

– Wczoraj twierdziłeś coś innego – zwróciłem uwagę na pewną nieścisłość w jego zeznaniach.

– Wiem, ale czy chcę się do tego przyznać, czy nie, czuję się winny, tylko próbowałem to maskować. Chociaż dalej nie dochodzi do mnie to, że mogłeś ze sobą coś takiego zrobić – mówiąc to spojrzał na mnie z takim rozczarowaniem w oczach, że serce mi się ścisnęło.

– Nie poruszaj tego tematu, proszę – zaperzyłem się od razu.

– Mamy udawać, że nic się nie stało? Szukają Cię różni ludzie, straciłeś pracę, na wytrzeźwiałce i pogotowiu masz tak grubą kartotekę, że aż szkoda tracić czas na wyliczanie wszystkich wizyt. Czy to mało? Jakim cudem miałbym to po prostu pominąć? – odparował od razu siadając i siłą rzeczy, odsuwając mnie od siebie, więc podążyłem jego śladem i patrzałem mu twardo w oczy, siedząc na przeciwko.

– Nie ważne. Ja jakoś przełknąłem Twoją przeszłość, więc daj mi spokój – powiedziałem ostro.

– Z tą różnicą, że moja przeszłość była tylko moja, a to działo się przeze mnie. – Drugą część zdania powiedział znacznie ciszej, jakby wciąż nie mógł tego przetrawić.

– Jak masz zamiar się obwiniać i wywlekać tu wszystko, to lepiej zamknij się i idź dalej spać – rzuciłem już poważnie rozjuszony.

– Tobiasz, to nie jest żadne rozwiązanie – zaprzeczył stanowczo.

– To jest najlepsze rozwiązanie! – poirytowałem się i chciałem wstać, ale złapał mnie za rękę i przytrzymał mocno.

– Uspokój się. Przegadajmy to raz, a dobrze i miejmy to z głowy. – Spojrzał na mnie, niemal z błaganiem wypisanym na twarzy, wciąż jednak nie schodząc z tonu.

Zostać do ranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz