Przeszłość, jak bura suka...

78 9 0
                                    

... odda wtedy, kiedy spodziewasz się najmniej.





            – Halo? – wymamrotałem, zaspany, do słuchawki. Odebrałem, nawet nie patrząc na numer i nie w smak mi było przerywanie mojej popołudniowej drzemki, która stała się ostatnio nawykiem. Druga seria chemii była wyczerpująca, ale nie powinienem narzekać. Najważniejsze, że działała.

– Kto mówi? Ach... Tak, spałem. Tak, o tej porze. Nie. Nie. Nie widziałem. Ostatnio nie mam dostępu do Internetu. Kiedy? W takim razie nie, nie będzie mnie. Nie truj, nie dam rady. Co? Tak, mam partnera. Nie, to nie o to chodzi. Taki miałbym zamiar, ale naprawdę nie mogę. Leżę w szpitalu. Nie. Nie. Już jest okej. Nie. Jeszcze trochę mnie tu potrzymają. Dasz mi wreszcie spać? No, tak, tak, do usłyszenia. – Rozłączyłem się i poszedłem spać dalej. Gdy się obudziłem, do mojej sali właśnie wchodził mój rozmówca.

– Co Ty tu robisz? – zapytałem, ściągnąwszy brwi.

– Przyszedłem sprawdzić, co jest grane. – Wyszczerzył się w moją stronę, wzruszając ramionami i podszedł do mojego łóżka, rozsiadając się na krześle obok.

– Nie powiedziałem Ci przecież, w którym szpitalu leżę – mruknąłem niezadowolony.

– A co to za problem? – odpowiedział ze śmiechem, kompletnie niezrażony. – Domyślić się łatwo, a jak się ma to samo nazwisko, to sprawdzić jeszcze prościej. Rozmawiałem z lekarzem. Mogłeś dać znać wcześniej, że coś się dzieje. Może byśmy coś pomogli albo cokolwiek. – Tu zmierzył mnie spojrzeniem, jakby przez chwilę sprawiając, że poczułem się winny, ale poczucie winy tak szybko, jak się pojawiło, tak szybko zniknęło.

– Nie trzeba. Opiekę mam najlepszą, serio. Nie bardzo chciałem po tylu latach milczenia nagle zjawiać się z informacją „Cześć, żyję, ale być może już niedługo." Przecież to by nie miało sensu. Wiesz, jakbym nie przeżył to i tak byście się dowiedzieli. – Wzruszyłem ramionami, udając, że ten temat wcale nie jest dla mnie niewygodny.

– Słuchaj, ciotka z wujkiem nie byli wybitnie rodzinni, ale bez przesady. Możesz się odzywać, wpadać na święta i tym podobne. – Teraz miałem pewność, że go uraziłem.

– Trochę za późno chyba, co? – Uniosłem brwi i spojrzałem na niego dobitnie.

– Nigdy nie jest za późno. Teraz powinieneś o tym wiedzieć – burknął, ale widząc, że powoli mięknę, westchnął i pokręcił głową.

– Dobra. Zobaczymy jeszcze. – Przewróciłem oczami i uśmiechnąłem się. – A teraz opowiadaj o swojej wybrance. No i może byś usiadł normalnie, bo jak jakaś z pielęgniarek zobaczy, że trzymasz nogi na moim łóżku... – Tu urwałem i klepnąłem go w łydkę.

– No dobra, dobra... – mruknął i poprawił się na siedzeniu. – Fakt, nie masz jak jej znać. Ma na imię Emilia, pracuje w banku, jest zabójczo piękna – powiedział pokrótce, a na jego twarzy odmalowała się błoga mina.

– No, to mamy skróconą charakterystykę. A coś więcej? – Uśmiechnąłem się ironicznie.

– Oj, schowaj ten sarkazm. Szkoda, że tego Ci nie wycięli – sapnął, po czym zastanowił się chwilę. – Hm... Może chociaż po ślubie albo my wpadniemy, albo Ty byś wpadł? Łatwiej będzie jak ją poznasz. Tobie mogę ją bez przeszkód przedstawić – zaśmiał się mój rozmówca.

– No tak, racja. Jestem zajęty i z innego frontu – zawtórowałem śmiechem. – Może faktycznie to byłby dobry pomysł.

– A tu co się dzieje? – Usłyszałem głos mojego partnera, który widząc mnie i siedzącego obok mężczyznę, stanął jak wryty. – Tobiasz, proszę mi wytłumaczyć skąd wziąłeś swojego klona i potwierdzić, że nie ześwirowałem do końca.

Zostać do ranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz