... ostatnich kilka słów.
Po ponad miesiącu poszukiwań, wreszcie znalazłem pracę. Powoli wracałem do normalnego życia i coraz lepiej radziłem sobie ze wszystkim. Michał na stałe wrócił do baru, dość często mając zmiany, a także, od czasu do czasu, wyjazdy związane ze szkoleniami. Mimo, iż na początku byłem pod jego stałym nadzorem, to jednak fakt, że coraz częściej zaczynaliśmy się rozmijać, a mimo to nie stało się nic złego, jakoś go uspokoił. Z czasem telefony co kilka godzin zamieniły się w krótkie rozmowy na przerwie, pomiędzy jednym a drugim gryzem kanapki, a ostatecznie skończyło się na kilku SMS-ach wymienianych to tu, to tam. Wydawałoby się, że wszystko w końcu wróciło do względnej normy, o ile w naszym przypadku można było kiedykolwiek o niej mówić. Po około trzech miesiącach w nowej pracy zaproponowano mi tygodniową delegację. Miała to być konferencja w Oslo, na której przedstawiane będą wyniki badań przeprowadzanych ostatnio przez naszą grupę. Nie spodziewałem się takiej propozycji, po tak krótkim czasie, więc muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony. Miałem czas na zastanowienie się do końca następnego dnia, więc, mimo iż wiedziałem, że Michał swoją zmianę kończy o północy, to czekałem na niego wytrwale. Zastał mnie siedzącego w łóżku przy zapalonej lampce.
– Co jest Kochanie, czemu jeszcze nie śpisz? – zapytał od progu. Wyglądał na zmartwionego.
– Czekam na Ciebie. Mam newsa – powiedziałem, próbując jakoś ukryć moje podekscytowanie.
– O, no to słucham – rzucił tylko wyraźnie rozluźniony i zaczął się rozbierać z zamiarem położenia się obok mnie.
– Bo widzisz... Wygląda na to, że idzie mi w pracy całkiem przyzwoicie... – Nie wiedziałem, jak to zacząć.
– I w związku z tym...? – powiedział, siadając obok mnie i mierząc mnie zaciekawionym spojrzeniem.
– Dostałem propozycję tygodniowego wyjazdu na konferencję w Oslo w ramach delegacji. Miałbym jechać za niecałe dwa tygodnie. Nie tylko kasa będzie dobra, ale też poznam kilku ludzi wyższych rangą. – wydusiłem w końcu. Chciałem powiedzieć to jak najbardziej neutralnym tonem, ale nie udało mi się ukryć dumy, która podszywała mój głos. W końcu to nie jest byle co. Dostałem możliwość prelekcji w ramach konferencji i to z tak krótkim stażem pracy.
– Chyba jej nie przyjmiesz...? – powiedział takim tonem, jakby to była najbardziej absurdalna rzecz na świecie i spojrzał na mnie zmarszczywszy brwi.
– Dlaczego? – zdziwiłem się. – To duża szansa. Zaledwie po trzech miesiącach dostać taką propozycję? To się nie zdarza często.
– Nie możesz tego mówić poważnie. Nie ma mowy, nigdzie nie jedziesz. – Pokręcił głową i patrzał się na mnie, jak na wariata, a ja poczułem, że zaraz mnie szlag jasny trafi i zacząłem przyjmować postawę defensywną.
– Jak to? Ale... Nie, nie, czekaj. Przyjmę tę propozycję. Druga taka może się nie trafić – odparowałem stanowczo.
– No to niech się nie trafia. Nigdzie nie pojedziesz i koniec. – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, a ja w odpowiedzi najpierw prychnąłem, a widząc, że mówi jak najbardziej poważnie, wybuchnąłem.
– Czyś Ty oszalał?! Myślałem, że się ucieszysz – krzyknąłem już na dobre rozeźlony.
– Ucieszyć się? – prychnął tylko. – Że niby z czego? Że wyjeżdżasz na tydzień na zagranicę, z Bóg wie kim i Bóg wie po co? I to całkiem niedługo po operacji? – Również podniósł głos do krzyku, co rozwścieczyło mnie na dobre.
CZYTASZ
Zostać do rana
General FictionSeria: Czas na Wyczerpaniu Część I http://byledobrzegu.pl https://bucketbook.pl/pl/producer/B.D.B./30 "(...) Rozejrzałem się po pokoju, mój wzrok zatrzymał się na lustrze. Wpatrując się tępo w swoją własną sylwetkę rozważałem przez chwilę, kiedy sta...