After Hours #3

400 21 14
                                    

PROSZĘ PRZECZYTAĆ!

No więc tak, wczoraj naszła mnie inspiracja na poniższego imagina (który mnie samej się bardzo podoba i jestem z niego dumna XD), jednak moim obowiązkiem jest ostrzec, iż zawiera on sceny przeznaczone dla osób pełnoletnich.

--------------------------------------------------------

Tommy szedł długim oświetlonym korytarzem z plikiem papierów w ręce. Krawat uwierał go w szyję, więc go poprawił. To jednak nic nie dało. Marzył o tym, by wrócić do domu, zdjąć z siebie garnitur, wziąć kąpiel i rzucić się na łóżko z popcornem w ręce i laptopem z dobrym horrorem na kolanach. Było po dwudziestej drugiej, a on dalej gnił w tym zasranym biurze. Niby się cieszył. Był asystentem szefa i mało nie zarabiał, ale w dni takie jak te, gdy zostawał sporo po godzinach miał dość tej pracy. Wsiadł do windy, wcisnął przycisk na ostatnie piętro i spojrzał w sufit, po czym zamknął oczy. Był bardzo śpiący, w końcu siedział w tej cholernej korporacji od rana.

Był jednak jeden pozytyw, był w tym budynku sam z szefem i kilkoma sprzątaczkami, jednak przebywały one na innych piętrach. Kolejną męczącą cechą jego pracy tutaj było udawanie przed pozostałymi pracownikami, iż on i jego szef nie są w dobrych stosunkach, wręcz wrogich. W rzeczywistości wyglądało to zupełnie inaczej. Teraz jednak mogli być sobą, nie musieli udawać, że się nienawidzą, pomimo tego, że byli blisko.

Wreszcie winda się zatrzymała i otworzyła, by mógł wyjść. Przemierzał korytarz, by na jego końcu zapukać do masywnych, obitych czarną skórą drzwi.

-Proszę! – usłyszał, po czym przekręcił klamkę i wszedł do środka.

Adam siedział przy dużym czarnym biurku zasypanym masą papierów i ustawionym tyłem do okna. Twarz miał skrytą w dłoniach, a łokcie oparte o blat. Za jego plecami rozpościerała się panorama Nowego Jorku nocą, ciemność była upstrzona światłami z budynków znajdujących się za oknem. W pomieszczeniu było biało od lamp wiszących na suficie, mimo to brunet i tak miał włączoną małą biurową lampkę, która rzucała żółtawą poświatę.

-Jak leci?

-Hej, masakra. Jeszcze te rachunki, nie mam już głowy do tego.

-Nie dziwię się, skarbie już późno. Zostaw to, jutro dokończysz.

-Nie, skończę to dzisiaj, jutro będzie nowa robota.

-Eh aleś ty uparty. Skoro tak, to tutaj masz jeszcze jeden stos, a ja spadam.

-Że co?! Skąd ty to wziąłeś?!

-Z recepcji. Max mi dał nim wyszedł. Miałem ci dostarczyć. Dobranoc.

-Tommy czekaj – Adam wstał i skierował się w stronę blondyna, który miał zamiar wyjść.

-Na co?

-Zostawisz mnie tutaj?

-Sam się o to prosisz. Adam, ty już nie kontaktujesz. Myślisz, że włócząc twarzą po blacie dobrze wszystko policzysz?

Lambert jednak milczał i przypatrywał mu się z dziwnym błyskiem w oczach.

-Adam? Słyszysz mnie? Haalooo – pomachał mu dłonią przed twarzą.

-Rozwiązałeś krawat – powiedział niskim głosem przygryzając dolną wargę.

-Tak, drażnił mnie.

-Wolałbym ja to robić.

-Ale co? Rozwiązywać mi krawat, czy mnie drażnić? – blondyn uniósł brew.

Imaginy AdommyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz