Maybe it's rain of our feelings - #12

135 13 18
                                    

Więc z okazji moich 18-stych urodzin JA daję imagin WAM :D Dziękuję Wam kochani, że jesteście <3

------------------------------------------------

-Więc o czym chciałeś ze mną gadać? – spytał Tommy, gdy tylko zajęli miejsce przy stoliku w kawiarni. Natychmiast podeszła do nich kelnerka i spytała, czego sobie życzą, więc zamówili po kawie, nie zważając na późną porę. Było bowiem po dwudziestej pierwszej.

-Eh o nas – westchnął Adam i spojrzał w blat.

-O nas? Jakich nas? Nie ma i nigdy nie będzie żadnych nas. Kiedy sobie to wreszcie wbijesz do tego tępego łba? – podniósł lekko głos. Nie chciał dać po sobie poznać, że ruszyła go ta odpowiedź. Zdziwiła go jednak jego agresja wobec tych słów. Powinien być obojętny, ale nie potrafił.

-Tommy...

-Żadne Tommy...

-Daj mi dokończyć – wycedził brunet przez zaciśnięte zęby. Basista spojrzał na niego niechętnie.

-Ok mów.

-Dziękuję. Chodzi mi o nasze wspólne występy.

-To ty zacząłeś nie ja.

-Wiem. Ale po prostu ... zastanawia mnie, czy dla ciebie to serio jest takie obojętne i nic nieznaczące?

-Tak. To tylko gra, by zadowolić fanów. Nic więcej – gdy to mówił nawet nie mrugnął, patrzył mu prosto w oczy, które nagle jakby straciły swój blask. Uwielbiał w nie patrzeć i choć usilnie temu zaprzeczał, tak było.

Zastanawiał się kiedy nauczył się tak dobrze kłamać? A może nie był w tym mistrzem, bo jego kłamstwa do niego nie trafiały. Wyczuwał własny podstęp, słabość i strach, do których nigdy nikomu by się nie przyznał i choć cieszyło go, że ludzie nie widzieli z czym się zmaga, to zastanawiał się jak można być tak ślepym na ludzkie zbłądzenie. Tak, stan, w którym się znajdował nazywał osobistym zbłądzeniem, zagubieniem w samym sobie i utratą siebie samego, ale nie mógł nic poradzić na to, że stawał się innym człowiekiem. A może zawsze nim był, a prawdziwe „ja" odkrywa dopiero teraz? Może wcześniej ukrywał się tak bardzo, że sam tego nie zauważał?

-Halo Ratliff tu ziemia – Adam pstryknął mu palcami przed oczami utkwionymi nieruchomo w filiżance kawy, którą jakiś czas temu przyniosła kelnerka.

-Hm? – uniósł na niego nieprzytomny wzrok.

-Odleciałeś.

„Jak wczoraj na koncercie" – odezwał się głos w jego głowie.

„Zamknij się" – pomyślał blondyn.

-Odlecieć to ja mogę samolotem byle dalej od ciebie – mruknął, upijając łyk. Właśnie zadał sobie kolejny cios w serce.

-Chyba nie mówisz poważnie? – w głosie wokalisty dało się dostrzec trwogę. Nie chciał go stracić, a wiedział, że Tommy jest zdolny do takich czynów.

-Jak mnie wkurzysz, to czemu nie? Nikt i nic mi nie stoi na przeszkodzie, mogę robić co chcę – spojrzał w okno, za którym przechodzili pojedynczy ludzie, pospiesznie rozkładając parasole. Najwyraźniej zaczęło padać, a on nie miał nawet kaptura.

„Zajebiście" – pomyślał.

-A kontrakt?

-To tylko świstek, można go zerwać i jestem wolny.

-A ja?

-Co ty? – spojrzał na niego.

-Czy serio nic dla ciebie nie znaczę?

Imaginy AdommyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz