Obudziły mnie promienie światła wpadające do pokoju. Wyszłam niechętnie z łożka. Zauważyłam, że wstałam przed budzikiem - czyli takim brzęczącym mugolskim urządzeniem. Postanowiłam wziąć szybki prysznic.
Po wykonaniu porannych czynności, wysuszyłam i rozczesałam moje długie włosy, które rano są wyjątkowo niesforne. Ubrałam się w luźne ubrania, które będą odpowiednie na podróż.
Pakowałam jeszcze ostatnie rzeczy, kiedy zadzwonił wcześniej wspomniany budzik. Przestraszyłam się i przypadkiem uderzyłam głową o szafkę. Zacisnęłam mocniej usta z bólu i wyłączyłam sprawcę wypadku.
Po spakowaniu większości rzeczy, natknęłam się na stare zdjęcie. Przedstawiało moją mamę z czasów wczesnej młodości. Miała blond włosy, które aktualnie są trochę ciemniejsze i niebieskie oczy takie jak moje. Chociaż nie wiem czy to dobre porównanie bo moje zmieniają co chwila barwę.
Moja jasno szara sowa, stukała dziobem o klatkę. Dałam jej smakołyk i zaczęłam sprawdzać czy na pewno wszystko wzięłam.
Wychodziłam właśnie z pokoju z walizkami i zwierzęciem. - Hermiona i Nina zabiorą się z nami na peron 9 i 3/4. - oznajmiła moja matka. Ucieszyłam się bardzo z tego powodu i posłałałam rodzicowi szczery uśmiech.
Gdy panny Granger były już u nas moja mama kazała nam się złapać za ręce. Wykonałyśmy polecenie i po chwili znajdowałyśmy się na stacji King's Cross. Moje rówieśniczki były trochę oszołomione po teleportacji, ale kiedyś się przyzwyczają. Na miejscu spotkałyśmy sympatyczną rodzinę Weasley i Harrego.
Zaczęliśmy wbiegać kolejno w barierkę między dziewiątym a dziesiątym peronem. Gdy byliśmy po drugiej stronie, pierwsze co rzucało się w oczy to był czerwony pociąg. Na wejście do pojazdu czekało wielu młodych czarodziei.
Zaczęłyśmy szukać wolnego przedziału. Znalazłyśmy taki tylko z tym szczegółem, że siedziała już w nim niska blondynka.
- Wolne? - spytała Ginny, która towarzyszyła nam.
- Jasne - odpowiedziała rozmarzonym głosem dziewczyna.
Weszłyśmy do środka i poukładałyśmy nasze bagaże. Dowiedziałyśmy się, że dziewczynka ma na imię Luna i jest z naszego roku. Hermiona jak na razie była najstarszą osobą w naszym gronie.
- O co chodzi "z tym Harrym"? - spytała Nina. - Właśnie, gdzie Harry i Ron? - weszła jej w słowo Hermiona. Popatrzyłyśmy po sobie i stwierdziłyśmy, że są w innym wagonie.
- Nie odpowiedziałyście mi na pytanie! - zirytowała się młodsza Granger. - Nie słyszałaś o chłopcu, który przeżył? - spytała Luna. - Harry przeżył śmiertelne zaklęcie i pokonał tym Tego Którego Imienia Nie Wolno Wypowiadać - wyjaśniła Hermiona.
Nina uznała, że nie będzie się już więcej dopytywać. Dla rozluźnienia atmosfery zaproponowałam, że zakupię trochę słodyczy. Dziewczyny zgodziły się, więc wyszłam szukać pani z wózkiem.
Mijałam właśnie przedziały i rozglądałam się przy okazji za Potterem i bratem Ginny. Usłyszałam urywek rozmowy ślizgonów, których poznałam po barwach krawatów.
- Ta szkoła schodzi na psy - powiedział blondyn z księgarni. Obok niego siedziało dwóch grubszych uczniów, którzy z przejęciem mu przytakiwali. - Rudzi Wieprzleje i następna szlama Granger - powiedział drwiąco. Zdenerwowało mnie to, ale postanowiłam być mądrzejsza i zignorować to. Chociaż miałam ochotę wparować tam i wywalić go przez okno. Zauważyłam, właśnie panią ze słodyczami. Podeszłam do niej i na moje nieszczęście na ten sam pomysł wpadł Malfoy. Minęłam go z dumnie podniesioną głową.
- Ej, poczekaj! - krzyknął. Nie odwróciłam się i przyspieszyłam. Chłopak chyba sobie odpuścił, więc zadowolona wróciłam do moich towarzyszek.
Gdy wchodziłam do przedziału zauważyłam bliźniaków Weasley. Siedzieli na moim miejscu.
- Ja tu siedzę - powiedziałam lekko zdenerwowana. - Gdzie jest to napisane? - spytał jeden z nich. Zmierzyłam ich wzrokiem i zrobiłam sobie na siłe miejsce między nimi. Rozejrzałam się po zgromadzonych tu i zauważyłam, że Luna z przejęciem podziwia widoki za oknem. Zrobiłam to samo i w tym momencie obok pociągu przeleciał samochód. Myślałam, że mi się przywidziało i zaczęliśmy razem pałaszować słodycze. Chłopacy nauczyli nas grać w Eksplodującego Durnia. Gra nie była taka trudna. Ginny uciekła czekoladowa żaba i próbowaliśmy ją złapać, ale wyleciała przez okno. Pokazywałam rudym chłopakom, moje umiejętności metamorfomaga. Oni z kolei wymyślali nowe kolory moich włosów i oczu. Coraz lepiej mi idzie panowanie nad tą umiejętnością, a zmienianie kolorów włosów pod wpływem uczuć jest częste u takich osób.
- Do jakiego domu chcecie trafić? - spytała nas Hermiona. - Gryffindor - oznajmiła nieśmiało Ginny. - Ja chyba też - dodała Nina. Wzrok wszystkich utknął na mnie i Lunie. - Nie wiem - w końcu rozmarzonym głosem odpowiedziała blondynka. - Mi wszystko jedno - wtedy wszyscy spojrzeli pytająco na mnie - Byle nie do Slytherinu - zaśmiałam się. Moi towarzysze odetchnęli z ulgą.
Pomogliśmy łapać także ropuchę Nevilla. Niezdarnego, ale miłego chłopaka z Gryffindoru. Hermiona wspominała, że rok temu też mu uciekła. W porównaniu do czekoladowej tą udało się przechwycić. Poznałam jeszcze wielu uczniów, głownie Gryfonów i chyba ten dom coraz bardziej mi się podoba.
Reszta drogi minęła w wesołej atmosferze. Chociaż miałyśmy problem z wygonieniem bliźniaków by się przebrać w szaty. Upierali się, że nie będą patrzeć, ale Ginny mówiła by im nie ufać.
Było lepiej niż myślałam. Zdobyłam nowych przyjaciół i zaczęłam poznawać magiczny świat.
Gdy wychodziliśmy z pojazdu zauważyłam pół olbrzyma, którego już widziałam na ulicy Pokątnej.
- Pirszoroczni do mnie! - wołał brodaty. Ja, Nina, Ginny i Luna podeszłyśmy do niego. Zaprowadził nas do jeziora. W oddali było widać Hogwart. Byłam pod wrażeniem. Ten budynek jest bardzo duży i ładny. Przeprawialiśmy się na łódkach na drugą stronę. Luna prawie wpadła do wody i się upierała, że skrzat ją popchnął. Zanurzyłam ręke w wodzie, była bardzo zimna. Dobrze, że dziewczyna do niej nie wpadła, bo by była prawdopodobnie chora na pierwsze dni szkoły.
Dotarliśmy do kamiennej ściany, w której był otwór. Dopiero po jego minięciu wyszliśmy z łódek.
Dookoła rówieśnicy dyskutowali o tym do jakich domów chcą dołączyć i o wyglądzie tego miejsca. Ja też zaczęłam rozmawiać z Ginny i Niną. Luna prowadziła w tym czasie zacięty dialog z nieznanym mi stworem. Polubiłam tą dziewczynę mimo jej dziwnego usposobienia. Dotarliśmy do sali wejściowej. Wszystko o przydziale do domów opowiadała nam Profesor McGonagall. Jest ona opiekunką Gryffindoru. Mówiła w skrócie o przedmiotach i nauczycielach oraz byśmy nie stresowali się przed wejściem na Wielką Salę. Gdy kobieta skończyła mówić otworzyły się ogromne drzwi. Zaczęliśmy wchodzić do środka i byłam w szoku. Tu było pięknie!
☆☆☆
~ M
Zgodnie z obietnicą rodział wrzucony. Kolejnego możecie oczekiwać pod koniec tygodnia! :)
CZYTASZ
Inna Historia//HP
FanfictionTego dnia, pogoda była piękna. Lekki wiaterek wprawiał w ruch zielone liście drzew. Bezchmurne niebo było koloru intensywnego błękitu. Spokojny krajobraz zachęcał by wyjść z domu. Jednak to była cisza przed burzą. Nikt nie ma pewności co przyniesie...