Długą przerwę świąteczna spędziłam wraz z rodziną w domu. Bardzo podoba mi się w Hogwarcie, jednak stęskniłam się za bliskimi. Cieszyłam się, że mogę spędzić z nimi choć trochę czasu w roku szkolnym. Po świętach wróciłam do szkoły wraz z Annie, i Emmą bo Iris została w Hogwarcie.
Dzisiaj miał się odbyć mecz Quidittcha. Oczywiście nikt z moich współlokatorek nie brał udziału w meczu, ale ten mecz był ze ślizgonami, a poza tym chciałyśmy wspierać gryfonów, w tym samym Harry'ego który był szukającym. Nie znam się zbytnio na tym sporcie, jednak mimo wszystko trzymam za przyjaciela kciuki.
Po śniadaniu cała szkoła zebrała się na podwórzu, mimo tego, że była dopiero końcówka stycznia. Było dość ciepło. Wszyscy gryffoni mieli na sobie szaliki i czapki w barwach gryffinforu. Ślizgoni oczywiście nie byli gorsi u również mieli ubrania w kolorach ich domu. Uczniowie z Ravenclaw'u i Hufflepuf'u mieli zwykłe ubrania, lub w barwach drużyny jakiej kibicowały. Boisko do tego sportu składało się z trybunów, które rozchodziły się do o koła pola gry. Po lewej i prawej stronie boiska były pętle, które przypominały mi trochę to coś przez co się dmucha, żeby zrobić bańki. Stały po trzy takie "kółka na patyku" po każdej stronie. Z tego co wiem służyły one za bramkę. Bramkarz latał na miotle i bronił, a ścigający celował do któregoś z kółek. Na trybunach asystowali nauczyciele jak i komentator, który opisywał cały mecz. Tam też umieszczona była tablica z wynikiem. Głównym założeniem gry jest zdobycie większej ilości punktów niż przeciwnik. Czas zakończenia meczu to złapanie znicza przez szukającego, które dają drużynie aż sto pięćdziesiąt punktów, co często decyduje o zwycięstwie, jednak nie zawsze. Gdy szukający z dwóch drużyn gonią złoty znicz, atakujący starają się zdobyć jak największą ilość punktów. W tej grze ważną rolę pełnią również pałkarze z obu drużyn, którzy odbijają tłuczek tak, aby uniemożliwiła przeciwnikom dojście do bramki.
Mecz się zaczął. Na trybunach rozległy się głośne okrzyki dopingujące drużyny. Głos komentatora wypowiadany przez mikrofon dało się słyszeć bardzo dobrze nawet mimo echa. Na początku rozgrywki Ślizgoni przeważali ilością punktów. Potem mecz stał się bardziej wyrównany. Jak się okazało, szukającym w drużynie Slitherinu był nie kto inny jak sam pan Draco Malfoy. Z powodu wyrównanego wyniku, losy drużyn znajdowały się w rękach szukających. Gdy tylko złoty znicz znalazł się w punkcie widzenia Harry'ego, natychmiast za nim poleciał. Malfoy widząc to oczywiście leciał za Potterem. Harry z łatwością złapał by małą złotą kuleczkę gdyby nie to, że latała za nim jakaś piłka. Z tego co wiem był to tłuczek i wyglądał na zaczarowany. Nasz przyjaciel musiał złapać znicz szybciej niż Draco i do tego uniknąć uderzenia przez tłuczek. Gdy od złotego znicza dzieliły go już milimetry, niestety zaczarowana piłka trafiła chłopca. On zleciał z miotły na sam dół. W okół niego zebrało się kilka nauczycieli oraz Ron i Hermiona. Ja, Annie, Iris i Ginny już byłyśmy w drodze. Gdy byłyśmy już bliżej ujrzałyśmy Harry'ego, który trzyma w ręce złotą znicz. Brawo Harry! To oznacza, że wygraliśmy mecz! Druga ręka wygląda na złamaną. Zgromadziłyśmy się wokół Pottera.
- Profesorze, niech mnie pan już lepiej weźmie do szpitala. - mówił nasz przyjaciel.
- Spokojnie Harry, znam się na tym. -oznajmił pewnie Profesor Lockhart, po czym wycelował różdżką w złamaną kość. Harry mógł ruszać ręką jednak... Wyglądała jakby była z gumy! Ona nie posiadała w ogóle kości. Harry został zabrany na skrzydło szpitalne, a nasz kochany laluś, raczej nie zostanie lekarzem.
______________________________________
Po ostatnich atakach na uczniów mugolskiego pochodzenia wszyscy żyli w niepokoju. Nauczyciele zaczęli nas lepiej nadzorować, lecz moim zdaniem to nic nie dawało. Bałam się o Ninę i jej starszą siostrą, ponieważ spetryfikowany został uczeń Gryffindoru, nasz rówieśnik.
Wracałam właśnie do pokoi. Wiem, że powinnam być już w dormitorium, ale szukałam pewnej osoby, która beztrosko błąka się po korytarzach uciekając przed wymyślonymi stworami. Luna Lovegood. Zauważyłam z daleka jej blond włosy.
- Luna! - krzyknęłam na co dziewczyna się odwróciła.
- Annie, co tu robisz? - spytała rozmarzona.
- O to miałam pytać ciebie. Wróć lepiej do wieży, bo to niebezpeczne się tu błąkać.
- Szukam Ostrogąbek*. Ale dobrze, masz rację pójdę już, bo Chochliki mongolskie* będą złe.
Nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny. Ale świat jednak potrzebuje takich ludzi jak ona. Wróciłam do pokoju wspólnego.
Tam czekała na mnie moja przyjaciółka.- Nina, musimy pogadać. Mam pewną propozycję.
- Zamieniam się w słuch - odpowiedziała uśmiechając się.
Powiedziałam jej po cichu, że jutro realizujemy nasz plan, który ma na celu śledzić Ginny. Miałyśmy zrobić to już dawno, lecz nigdy nie mogłyśmy się zebrać. Ostatnio już zupełenie nie da się z nią rozmawiać. Musimy temu zaradzić. Niekoniecznie w normalny sposób.
☆☆☆
Po lekcjach udałyśmy za rudowłosą. Zachowywała się nieswojo. Rozgądała się nerwowo. Chyba nie chciała by ktoś szedł za nią. Ups.
Zaprowadziła nas do opuszczonej łazienki dla dziewczyn. Dlaczego opuszczonej? Przez ducha Jęczącej Marty, który się zadomowił tam na dobre. Postanowiłyśmy poczekać przed wejściem w ukryciu, by nie wydało się, że szłyśmy za nią.
Gdy najmłodsza Weasley wyszła, miała na twarzy uczucie ulgi. Chciało jej się skorzystać z toalety i w końcu zrobiła to? Nie, to nie ma sensu. Nie szła by aż tu. Kiwnęłam do brązowookiej na znak, że teren czysty. Coś jest na rzeczy.
Moja towarzyszka popchnęła drzwi. Wnętrze było w barwach bieli jak w typowej toalecie. Jedyne co różniło ją od innych to wielka wanna i dziwne zlewy. Chwila, tam coś leży.
Bez ostrzegania ryszyłam w tamtą stronę. Chwyciłam książkę obitą w ciemną okładkę. Po przyjrzeniu się oceniłam, że to dziennik lub pamiętnik. - Brawo Annie, jakaś ty spostrzegawcza - skarciłam siebie w myslach.
- Czekaj, nie możemy przeglądać tak osobistej rzeczy! - mówiła Nina.
- Za późno - odpowiedziałam i otworzyłam dziennik. W środku było... pusto?
Pokazałam środek pamiętnika Ninie i po naradzie postanowiłyśmy go odłożyć, bo Ginny może wrócić po swoją własność.
Usłyszałyśmy chichot. Bardzo donośny. Źródłem dźwięku była Marta!
- Nie ładnie - machała palcem, jakby mówiła małemu dziecku czego nie wolno.
Westchnęłam i spiorunowałam ducha najgroźniejszym wzrokiem jaki znam. Użyłam moich zdolności by moje oczy i włosy zmieniły się na ostrzegawczy czerwony kolor.
Duch dziewczyny się tylko zaśmiał i pokazał, że "trzyma gębę na kłódkę". Wyszłyśmy jak najszybciej z tego pomieszczenia. Dyskutowałyśmy po drodze czy podzielić się tym z kimś. Stwierdziłyśmy, że póki się nic nie wyjaśni zostawiamy to dla siebie.
W pokoju wspólnym był Harry i Ron, którzy grali w szachy czarodziei. Usiadłyśmy obok i oglądałyśmy rozgrywkę podjadając im słodycze. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się dużo, dołączyła do nas Hermiona, która wróciła z biblioteki. Dostała od nas ochrzan za to, że po atakach sama się porusza po korytarzach wieczorem. Jednak i tak dobrze się bawiliśmy.
☆☆☆
* wymyślone stworzenia
~ E i M
CZYTASZ
Inna Historia//HP
FanfictionTego dnia, pogoda była piękna. Lekki wiaterek wprawiał w ruch zielone liście drzew. Bezchmurne niebo było koloru intensywnego błękitu. Spokojny krajobraz zachęcał by wyjść z domu. Jednak to była cisza przed burzą. Nikt nie ma pewności co przyniesie...