Dziś postanowiłam wstać trochę wcześniej. Mimo, że ze mnie śpioch, to jak chcę to potrafię. Oczywiście nie obyło się bez mojego starego "kolegi" budzika. Chyba reszta dziewczyn w pokoju nie obudziła się.
- Dzień dobry - powiedziała zaspanym głosem Iris. Jej kolor włosów był brązowy, jednak podchodził trochę pod rudawy. Oczy miała trochę kocie, ponieważ były zielono żółte. Była troszkę wyższa od nas oraz sylwetkę miała bardzo szczupłą.
Czyli jednak ktoś się obudził. - Dzień dobry - odpowiedziałam, po czym dodałam - Przepraszam, że mój budzik cię obudził.
- Już i tak nie spałam - odpowiedziała. Dziewczyna wstała i oznajmiła, że idzie ogarnąć się do łazienki.
Ja w tym czasie zeskoczyłam z łóżka z gracją, która rzadko u mnie występuje. Nakarmiłam sowę i postanowiłam wysłać do mamy list. Opisałam w skrócie nasz wczorajszy dzień i opowiedziałam o wredocie nietoperza czyli Snape. Chyba powinnyśmy mu wymyślić bardziej oryginalne przezwisko. Wszystko pisałam po francusku. Mama mnie nauczyła. Czasem piszemy listy lub rozmawiamy w ten sposób, bo mało kto zna ten język. Wypuściłam przez okno Lucky i obserwowałam chwilę jak oddala się.
Spojrzałam na zegar w pokoju. Była na nim godzina 6:37. Miałyśmy jeszcze dużo czasu. Iris jednak guzdrała się bardzo. W tym czasie uszykowałam sobie rzeczy do zrobienia pracy domowej.
Gdy Blunt wróciła, postanowiłam pójść załatwić poranne czynności zanim ktoś mnie ubiegnie. Po skończeniu założyłam szkolną szatę i uczesałam włosy w nieudanego koka. Po chwili zrezygnowałam z tego i rozpuściłam włosy. Fryzjerki ze mnie nie będzie.
Gdy wróciłam Ginny i Emma już nie spały. Jednak ten gnom Nina spał sobie w najlepsze. Podeszłam ją obudzić. Nie mogłam zrobić tego w normalny sposób, więc rzuciłam w nią butelką po napoju. Blondynka zerwała się i z hukiem uderzyła głową w sufit. Chyba musimy powiedzieć McGonagall aby coś z tym zrobiła. Ja mimo, że też śpię na górze nie wywalam głową w sufit.
Brązowooka była na mnie trochę zła, że nie obudziłam jej wcześniej. Dała mi spokój, kiedy do niej doszło, że jest ostatnia w kolejce do łazienki. Ja w tym czasie zaczęłam robić lekcje. Za godzinę szłyśmy na śniadanie, więc miałam dużo czasu.
Skończyłam lekcje i zauważyłam, że dziewczyny są w rozsypce. Nadal nie uszykowane. Wczoraj potrafiły zrobić to szybko, a dziś już nie. Westchnęłam i zamknęłam książkę OPCM. Najwięcej śmiechu dostarczyło mi pisanie tego przedmiotu, dawno nie musiałam tak zmyślać. Spojrzałam na znów na zegar, który pokazywał 8:15.
Pośpieszyłam dziewczyny i zauważyłam, że Ginny już poszła. Dziwne. Miała iść z nami. Uznałam, że była może już głodna i skupiłam się na ogarnianiu dziewczyn. W efekcie to nic nie dało i poszłam sama przodem, a one miały dojść. Pierwsza była transmutacja na 9:15 i nie chciałam się spóźnić jak wczoraj na eliksiry.
Szłam korytarzem, który prowadził na wprost do Wielkiej Sali. Po drodze wpadłam na dziewczynę, której wytrąciłam książki.
- Przepraszam - powiedziałam nieśmiało.
- Nie, to ja przepraszam - odpowiedziała brunetka i lekko się uśmiechnęła. Zauważyłam, że to ta sama osoba co została na końcu listy podczas tiary przydziału. Kolor jej krawatu wskazywał na to, że dostała się do Slytherinu.
Pomogłam jej pozbierać porozrzucane rzeczy i minęłyśmy się bez słowa.
Przy stole Gryfonów siedział Harry i Ron więc zajęłam miejsce obok nich. Nałożyłam sobie trochę jedzenia i wdałam się w dialog.
CZYTASZ
Inna Historia//HP
FanfictionTego dnia, pogoda była piękna. Lekki wiaterek wprawiał w ruch zielone liście drzew. Bezchmurne niebo było koloru intensywnego błękitu. Spokojny krajobraz zachęcał by wyjść z domu. Jednak to była cisza przed burzą. Nikt nie ma pewności co przyniesie...