- Daj mi ten plan lekcji! - krzyknełam zirytowana.
- Trzeba było sobie wziąć swój - odpowiedziała Iris z nosem w książce.
- To powiedz mi chociaż co teraz mamy.
- Obrona przed czarną magią, ja też się niezmiernie cieszę na lekcje z Lalusiem. - mówiła zielonooka z sarkazmem.
Westchnęłam i zaczęłam iść w stronę odpowiedniej sali. Blunt szła za mną nadal zaczytana. Dobrze, że to ostatnia lekcja. Nina i Emma powinny być już na miejscu. Spojrzałam na zegar i automatycznie pośpieszyłam moją towarzyszkę by szła szybciej.
Gdy byśłyśmy na miejscu, naszych przyjaciółek jeszcze nie było. Dziwne. Wzruszyłam ramionami i klapnęłam na ławce. Iris usiadła obok mnie i w końcu zamknęła tą księge, którą nosi z sobą cały dzień. Wypatrzyłam z daleka Lockharta. Uśmiechał się do kogoś i ciągle przytakiwał. Nie mogłam zobaczyć drugiej postaci, ponieważ była po za zasięgiem mego wzroku.
Nagle urosły przede mną trzy sylwetki. Były to wcześniej poszukiwane dziewczyny i Ginny. Zanim zaczęłyśmy rozmowę do klasy zapraszał nas już Lockhart. Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy stałe miejsca.
Jak zwykle miałam w zwyczaju nie słuchałam tego co mówił profesor. - ... klub pojedynków. W Wielkiej Sali o 20.00. - tyle wyłapałam z jego paplaniny. Zapytam Niny potem o co chodzi. Teraz postanowiłam się zająć wszystkiem, tylko nie uważaniem na lekcji.
Dowiedziałam się, że po otwarciu Komnaty Tajemnic chcą nas podszkolić w pojedynkowaniu. Zajęcia są dla chętnych i pierwsze odbywają się dziś. Ja i Nina idziemy, reszta nie wykazała podobnego entuzjazmu.
☆☆☆
Gdy wybiła wyznaczona godzina udałyśmy się w miejsce spotakania. Podeszłyśmy do Harrego, Rona i Hermiony. - Dobrze, więc ja i profesor Snape pokażemy o co chodzi w magicznym pojedynku. - mówił Lockhart. Mężczyźni stali do siebie plecami, po czym zrobili kilka kroków i odwrócili się. - Expelliarmus! - krzyknął Mistrz eliksirów. Nauczyciel OPCM odleciał na drugi koniec sali i odbił się od ściany. Wstał i otrzepał ubrania. - Oczywiście pozwiliłem się rozbroić, bo Profesor Snape nie miał by szans ze mną. - mówił nerwowo się uśmiechając. Czarnowłosy mężczyzna stał z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Dobierzcie się w pary i przećwiczcie to zaklęcie. - powiedział w końcu. - Potter, Weasley, Granger - na ostatnie słowo dwie siostry się odwróciły - Ja dobiorę wam partnera do ćwiczeń.
W efekcje skończyło się tak, że Harry i Nina byli z Puchonami, Ron z Krukonem, a co najgorsze ja i Hermiona ze Ślizginami. Nikt z naszej piatki nie ćwiczył z żadnym Gryfonem. Jeszcze gorsze było to, że starsza Granger była z Millicentą Bullstrode, która jest okropna. Co najgorsze w tym wszystkim, że ja byłam z Malfoyem.
- Profesorze! On jest za stary dla mnie! Panu się roczniki pomyliły! - próbowałam się ratować. Snape mnie kompletnie zignorował. Chyba wiem komu jak będę miała okazję podrzucę Kieszonkowe Bagno.
Blondyn cały czas mi się przyglądał. - Emm... Ja miałam sprawdzić czy mnie nie ma w dormitorium. To pa! - powiedziałam i chciałam już uciekać. Jednak szarooki złapał mnie za ręke. - Nigdzie nie idziesz Moncrieffe. - powiedział. Zatrzymałam się. Po czym odwróciłam się i krzyknęłam - Expelliarmus! - Chłopak odleciał parę metrów, jednak nie zaliczył odwiedzin ze ścianą. Zaklęcie nie było idealne, jednak osiągnęłam to co chciałam.
- O ty mała wiedźmo! - zdenerwował się. Zaczęła się wtedy szybka wymiana zaklęć. Znałam ich mniej, jednak nadrabiałam zwinnością. Nasz "pojedynek" przypomianał zabawę. Z kolei duet Hermiony i Millicenty bitwę o śmierć i życie. W sali zapanowała jedna, wielka wojna. Wszyscy wymieniali się zaciekle czarami.
CZYTASZ
Inna Historia//HP
FanfictionTego dnia, pogoda była piękna. Lekki wiaterek wprawiał w ruch zielone liście drzew. Bezchmurne niebo było koloru intensywnego błękitu. Spokojny krajobraz zachęcał by wyjść z domu. Jednak to była cisza przed burzą. Nikt nie ma pewności co przyniesie...