Rozdział 2

471 35 11
                                    

Teraz nie patrze już na rodziców. Odwracam się w stronę tłumu Nieustraszonych, którzy krzyczą i wymachują pięściami. Drew, który pomimo zakazu rozmawiał ze mną wczoraj o wyborze, stoi już pośród nowicjuszy. Kilka metrów dalej widzę Christinę - dziewczyne, z którą chodziliśmy do klasy. Jednak nie wszystko się zmieni. Po kilku, a może kilkunastu minutach dołącza do nas Molly, z wybitnie, nawet jak na nią, wrednym uśmieszkiem.

Staram się wyglądać na zadowolonego z siebie. Ciesze się że zmieniłem frakcję. Zawsze tego chciałem. Wyrzuty z powodu zostawienia rodziny znikną za niedługo. A wtedy... sam nie wiem.

Kiedy ostatnia osoba dokonuje wyboru tłum Nieustraszonych rzuca się do wyjścia. Powtarzam sobie że nie mogę oglądać się za siebie. Nie chcę wiedzieć jak rodzice zareagowali; czy są źli, smutni czy dumni. Należą do Prawości, ja jestem Nieustaszony. Frakcja ponad krwią.

- Teraz się zacznie, nie? - pyta Molly. Wydaje się trochę zbyt entuzjastycznie nastawiona. Molly jest wredna i okrutna. Nie wiem czy wybrala Nieustaszonych ze względu na swój charakter czy mnie i Drew, i nie zamierzam jej o to pytać.

Uśmiecham się złośliwie i kiwam głową. Drew biegnie za nami dysząc ciężko. Od dzieciństwa wiem że istoty mądrzejsze podporządkowują sobie głupsze. Podejrzewam że Drew nigdy sam nie podejmuje decyzji. Zawsze patrzy na to co robie ja. To raczej nie dobrze. Zwłaszcza dla niego. Zbiegliśmy po schodach, biegniemy ulicą w stronę torów.

- O, nie - mamrocze ktoś koło mnie - Mamy wskoczyć na to coś?

W jego głosie słysze strach. Pogratulować wyboru.

Pociąg sunie w naszą stronę, drzwi wagonów są otwarte. Kiedy mija mnie lokomotywa zaczynam biec tak szybko, jak nie biegłem nigdy dotąd. Molly i Drew są kilka metrów za mną. Nowicjusze urodzeni w Nieustraszoności są przyzwyczajeni do takich rzeczy, więc po chwili obok pociągu biegną już tylko transfery. W tym ja. Niedobrze.

Skaczę w bok i łapię się uchwytu. Mam silne ręce, więc bez większych problemów wciągam się do wagonu. Molly i Drew wpadają do środka i lądują na podłodze.

Kiedy się podnoszą, rozglądam się, przyglądam innym nowicjuszom. Christina właśnie pomogła wsiąść do pociągu jakiejś Sztywniaczce. Sztywniaczka w Nieustraszoności? Nie wytrzyma długo. Obleje nowicjat przy najbliższej okazji.

Po drugiej stronie wagonu siedzi dwoje Erudytów, rozmawiają przyciszonymi głosami, dziewczyna opiera głowę na ramieniu chłopaka. Jakiś metr od nich stoi jeszcze jeden Erudyta, ale nie wygląda na zainteresowanego rozmową z resztą swojej byłej frakcji. Na osamotnionego wygląda też Albert.

Moment... Albert, ta ciemna masa, wybrał to samo co my? On też nie wytrzyma. Jest wielki i silny, ale wolny i wątpie żeby miał odwagę kogoś walnąć.

Obok siedzi jakiś Serdeczny i stara się rozmawiać z Albertem, ale odrazu widać że żaden z nich nie ma ochoty na gadanie o czymkolwiek z kimkolwiek .

Odwracam się do Molly i Drew. Wyglądają na średnio zadowolonych, chociaż Molly uśmiecha się, pokazując krzywe zęby.

- Jak myślicie, dokąd jedziemy?- pyta.

- Do siedziby Nieustrzaszonych - odpowiadam bez namysłu.

- Skąd wiesz?

- Masz jakieś inne propozycje? - odpowiadam pytaniem na pytanie.

Molly kręci głową.

- Widziałeś Sztywniaczkę? Idiotka. Nie wytrzyma pierwszego dnia.

Uśmiecham się i zerkam za siebie, gdzie Sztywna siedzi oparta o ścianę z zamkniętymi oczami.

Hayes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz