Rozdział 9

183 23 3
                                    

Wczorajsze wydarzenia sprawiły, że postanowiłem starać się jeszcze bardziej. Wstałem jako pierwszy i wyszedłem z sypialni nie budząc nikogo.

Biore prysznic i ubieram się w czarny T-shirt i ciemne dżinsy. Potem kieruje się odrazu do sali treningowej.

Co prawda inni zjawią się dopiero za jakąś godzine ale co mnie to obchodzi. Podchodze do worka treningowego i zaczynam go okładać bez opamiętania.

- Widze że ktoś tu musi się na czymś wyrzyć - słysze za sobą głos.

Odwracam się. To Edward. Super.

- A ty tu po co? - rzucam na powitanie.

- Ja też ciesze się że cię widze, Peter.

Przewracam oczami.

- Chciałem z tobą pogadać na temat wczoraj.

- A co tu jest do obgadywania. Od początku mieliśmy kiepską taktyke, dopiero od połowy mogliśmy coś sami wymyślić, a na zakończenie wszystko zepsułeś.

- Ja? Może po części. Ale to ty miałeś pilnować flagi.

Zaciskam dłonie w pięści. Jeśli go teraz walne nie zyskam niczego.

- Posłuchaj, Edward. - warcze - Nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia. Ani trochę. Może lepiej idź do swojej dziewczyny.

Chłopak uśmiecha się lekko.

- Ja przynajmniej mam odwagę żeby się do dziewczyny odezwać.

Odwraca się i zostawia mnie ogłupiałego.


- Jutro ostatni dzień pierwszego etapu - oznajmia Eric - Wtedy znów podejmiecie walki. Teraz nauczycie się celować. Niech wszyscy wezmą po trzy noże. I uważajcie, kiedy Cztery będzie wam pokazywał prawidłowe techniki rzucania. Jazda!

Każdy podbiega do stolika z bronią i zabiera sztylety dla niego przeznaczone.

Patrze uważnie na instruktora. Nie mogę podpaść Erikowi po tym, co stało się wczoraj.

- Ustawić sie w szereg! - rozkazuje lider.

Ustawiamy się, każdy przed jednym celem. Mocno chwytam pierwszy nóż, robię zamach i rzucam. Nóż zatacza kręgi w powietrzu i uderza trząnkiem jakieś dwadzieścia centymetrów od celu. Super.

Szybko zerkam na innych i z ulgą zauważam że im też nie idzie najlepiej. Kilka metrów ode mnie stoi Tris i wymachuje bez sensu nożem. Wygląda to tak, jakby ćwiczyła rzucanie bez rzucania.

- Sztywniaczka zarobiła chyba za dużo ciosów w głowę! - wołam na tyle głośno żeby usłuszał nas Eric chodzący za szeregiem w te i z powrotem - Hej, Sztywniaczko! Pamiętasz, co to nóż?

Ignoruje mnie i dalej wymachuje rękami. Mam nadzieje że Eric jej coś powie, ale on mija ją bez słowa.

Rzucam po raz drógi i znów chybiam. Kątem oka widze, że Tris w końcu rzuciła, i choć ostrze się nie wbiło to trafiła w środek.

Rzucam znowu, ale nóż jak na złość leci jeszcze dalej niż ostatnio.

- Hej, Peter. - woła Sztywna - Pamiętasz, co to cel?

Obok niej Christina rzuca, jej nóż wbija się zaledwie kilka centymetrów od celu. Zaczyna mi działać na nerwy. To ona wczoraj zdjeła flagę z drzewa, choć wątpie żeby taktyka była jej dziełem. Z drugiej strony Cztery też napewno im nie powiedział co mają zrobić żeby wygrać.

Hayes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz