Rozdział 4

294 27 15
                                    


Budzi mnie ból pleców. Wstaję i sprawdzam, co go wywołało. Spałem w ubraniu i zupełnie zapomniałem o szarym swetrze Sztywniaczki, ukrytym pod białą bluzą. W nocy supeł jakimś cudem przesunął się na plecy. Wzdycham, rozwiązuje sweter i ze złością ciskam go do szuflady pod łóżkiem razem z bluzą. Rozglądam się po sypialni, wszyscy pogrążeni są w głębokim śnie. Wiem, że sam i tak nie już nie zasne, więc przygładzam włosy, i wychodze z sypialni.

Odrazu idę do Jamy. Pewnie jest wcześnie, ale wielu Nieustraszonych już wstało. Przyglądam się mijanym ludziom. Uczę się naśladować ich krok, gesty. Cieszę się, że wczoraj ubrałem się prawie cały na czarno. Mam nadzieje, że gdyby ktoś spojrzał na Jamę nie zauważyłby że nie urodziłem się w Nieustraszoności.

Mijając ludzi słyszę strzębki rozmów. Dzięki temu wiem, że na sali treningowej mam być za półtorej godziny. Postanawiam wykorzystać ten czas na zwiedzanie.

Zajrzałem do studia tatuażu. Wrócę tu wieczorem i coś sobie wytatuuje. Ustaliłem, gdzie mogę dostać nowe ubranie, gdzie mogę spędzić czas wolny.

Pół godziny później zajrzałem do jadalni. Wziąłem pierwszą kanapkę, która wpadła mi w ręce i poszedłem zerknąć na przepaść.

Tutaj wszystko było inne. Echo w kamiennych tunelach i brak światła słonecznego, echo kroków i rozmów. Czułem, że w tym miejscu jest coś niesamowitego, nie do opisania. Jakaś niewidzialna siła, która bije od mieszkających tu ludzi. Widziałem w tym szanse dla siebie, szanse na nowe, dynamiczne życie, pełne wyczynów i bardzo głośnego śmiechu.

Moje rozmyślania przerwali Drew i Molly.

- Tu jesteś, Peter! - zawołała Molly - Szukamy cię co najmniej dwadzieścia minut!

- Pięć - mruknął Drew.

- Co?

- Szukamy go pięć minut. Góra.

Westchnąłem dając im do zrozumienia, że nie obchodzi mnie zabardzo, ile mnie szukają.

- Byłeś na śniadaniu? - spytała dziewczyna.

W odpowiedzi machnąłem jej przed twarzą resztą kanapki.

- Idziemy na trening? - spytałem.

Kiwneli głowami. Właściwie pytanie ich o cokolwiek nie miało najmniejszego sensu. Robili to, co im powiedziałem, bez względu na to, co sami o tym sami myślą. Chociaż w ciągu kilku ostatnich lat nabrałem przeczucia, że myślenie nie jest umiejątnością, która posiada którekolwiek z nich.

Sala treningowa pachnie potem i kurzem. Cztery chodzi w te i z powrotem przed szeregiem transferów.

- Pierwsze, czego się dzisiaj nauczycie, to jak strzelać z pistoletu. Drugie, jak zwyciężać w walce. Na szczęście, skoro tu jesteście, to wiecie, jak wskoczyć do jadącego pociągu i jak z niego wyskoczyć, więc nie muszę was tego uczyć.

Cztery wciska mi w rękę pistolet. Jest cięższy niż się spodziewałem. Oglądam go ze skupieniem. Nieustraszeni naprawde są stuknięci - grupa nieprzygotowwanych nowicjuszy pojawia się w ich siedzibie, a oni prawie natychmiast dają im do rąk naładowaną broń.

Nieprzygotowani i niewyspani, przypominam sobie.

- Inicjacja jest podzielona na trzy etapy. Po każdym będziemy mierzyć wasze postępy i szeregować was na podstawie osiągnięć. Etapy nie określają końcowej rangi według równej miary, więc jest możliwe, chociaż to trudne, że z czasem zasadniczo poniesiecie swoją rangę. - gadanie instruktora wydaje mi się niesamowicie nudne, w porównaniu do uczucia towarzyszącego trzymaniu pistoletu. Jak to jest z niego strzelać? Jak to jest do kogoś mierzyć? Jak to jest być na celowniku?

Hayes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz