10

391 17 0
                                    

CZYTASZ?=KOMENTARZ LUB GWIAZDKA

-------------

Odebrać czy nie odebrać? Trzymam dzwoniącego i wibrującego Iphone'a w prawej dłoni i spoglądam na wyświetlacz. Z jednej strony bardzo chcę porozmawiać z Kay i usłyszeć jej cudowny, aksamitny głos, ale z drugiej strony ten weekend chcę spędzić w swoich czterech ścianach, nie wchodząc w dyskusję z nikim z zewnątrz...

Co robić? Zanim Kaylee rozłącza się, przyciskam kciukiem zieloną słuchawkę znajdującą się na wyświetlaczu, po czym przykładam urządzenie do ucha.

- Tak? - zaczynam jak zwykle, gdy odbieram połączenie przychodzące.

- Cześć Hazz - słyszę niepewny głos dziewczyny. - Przepraszam cię za wczoraj... N-nie powinnam się tak zachować i...

- To moja wina, to ja cię przepraszam - wcinam się jej w środek zdania - Nie powinienem... Głupio wyszło i w ogóle - ciągnę dalej.

- M-możemy się dzisiaj s-spotkać? - stawia proste pytanie.

Jęczę cicho niezadowolony, mając nadzieje, że Kaylee tego nie słyszy, lecz ostatecznie się zgadzam.

- O dziesiątej, przed szkołą ci pasuje? - pytam, a w odpowiedzi słyszę krótkie tak - Dobra, to do zobaczenia Kay - żegnam się z nią, tym samym zakańczając połączenie i odkładam telefon na blat kuchenny.

Dlaczego brunetka chce się ze mną zobaczyć? Czy to naprawdę tak ważna sprawa, która wymaga tego bym ruszył swój leniwy tyłek i wyszedł z domu? Ech... Nadąsany wracam do salonu i opadam ciężko na kanapę. Biorę do ręki talerz i dokańczam śniadanie. Wypijam herbatę, i zostawiam wszystko na szklanym stoliku. Nie będę się fatygować ponownym wróceniem do kuchni i schowaniem naczyń do zmywarki. Równie dobrze mogę zrobić to po powrocie ze spotkania, czyż nie?

Zerkam szybko na zegarek w celu sprawdzenia godziny. Cóż... jest dziewiąta czterdzieści trzy, co znaczy, że prawdopodobnie się spóźnię jeśli nie ruszę dupy i nie wyjdę z domu.

***

Kiedy jestem parę metrów od szkoły, z oddali dostrzegam czekającą na mnie Kaylee. Przyśpieszam trochę kroku, chcąc znaleźć się już obok niej.

- Cześć - witam ją.

- Hej Harry - odpowiada uśmiechając się lekko, ukazując w policzkach dołeczki. - Wiem, że masz pewnie lepsze rzeczy do roboty, niż spotykanie się ze mną...

- Ależ skąd - zapewniam ją, przewracając oczami - Szczerze to wątpię by oglądanie telewizji było lepszą rzeczą, niż spotkanie się z kimś.

- Zabawny jesteś - zauważa dalej uśmiechając się. - Może... nie rozmawiajmy tutaj tylko...

- Znam świetne, ciche miejsce. - oznajmiam, kolejny raz przerywając jej.

Brunetka przytakuje i zaczynamy iść w zamierzonym mi kierunku. Przez całą drogę milczymy. Kaylee jest jakoś dziwnie zamyślona, jej oczy znów są ciemniejsze niż zwykle.

- No... to jesteśmy - mówię. - Bardzo lubiłem tu przychodzić, kiedy byłem młodszy i nie miałem co ze sobą zrobić... - tłumaczę.

Siadamy na drewnianej ławeczce z oparciem. Przyprowadziłem zielonooką do małego lasku znajdującego się kilka ulic stąd. Kaylee rozgląda się lustrując otoczenie.

- Lubiłem się tu uczyć.

- Uczyć się? - pyta wyraźnie zdziwiona.

- Cóż, nie zawsze miałem złe oceny - uśmiecham się do niej. - Chyba w tym roku choć trochę się postaram, by znów nie powtarzać klasy... - przysięgam sobie, zaciągając się zapachem sosen, których jest tu pełno.

- Czekaj... powtarzałeś klasę? - interesuje się Kay.

- Mam dziewiętnaście lat - oznajmiam. No rzeczywiście... nie wspominałem jej, że jestem od niej o rok starszy... - Ale chyba to nic nie zmienia, prawda?

- Pewnie, że nie - zapewnia mnie, chichocząc.

I znów siedzimy w kompletnej ciszy, podziwiając piękne kolory jesieni, wdychając zapach sosen... W skupieniu obserwujemy wiewiórkę skaczącą pośród kolorowych liści.

- Zanim opuściłam Nowy Jork, zerwałam z chłopakiem - odzywa się nagle, przerywając milczenie, ale nadal wpatruje się w rude stworzenie. - Przyłapałam go na zdradzie.

To jeden z tych momentów kiedy Kaylee zaczyna mi się zwierzać? Kurde, faktycznie bardzo mi ufa...

- Michael naprawdę mnie tym zranił - wzdycha - Kochałam go.

- Rozumiem... - odpowiadam krótko, bo niby co miałem jej powiedzieć?

- Wiesz... po prostu myślę, że nie jestem jeszcze gotowa na kolejny związek... - wzdycha.

Kiwam głową w zrozumieniu. Rzeczywiście zdrada musi boleć, choć sam nigdy jej nie doświadczyłem, bo przecież to ja piepszę dziewczyny kiedy mi się podoba...

- A tak w ogóle... Może wpadniesz do mnie jutro? - zmienia temat - W poniedziałek jest sprawdzian z historii, może pouczylibyśmy się razem... A poza tym moi rodzice się ucieszą. Bardzo chcą cię poznać - dodaje po chwili.

- Jasne - zgadzam się chętnie. Dlaczego nie? Może być fajnie - Tylko... nie wiem gdzie mieszkasz... - przypominam sobie.

- Ach tak. Wyślę ci adres sms'em - oznajmia sprawdzając godzinę na telefonie. - O rany, muszę lecieć, zaraz będę mieć obiad, a nie wiem, o której mam autobus!

- Odprowadzę cię na przystanek - oferuję, na co dziewczyna skina głową, uśmiechając się promiennie.

-------------

CZYTASZ?=KOMENTARZ LUB GWIAZDKA

Nie wiem czy wiecie, ale jest już prolog This Town || N.H 😂😂 No rozdziały w tej ksiazce (o Niallu) narazie nie beda sie pojawiać tak jak wam mowilam juz kiedys, wiec musicie poczekac XD
Dobijemy do setki wyświetleń? 😀

Kocham!

xxx

Definicja miłości || Harry Styles ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz