Rodzice Kaylee powiedzieli, że nie muszę się śpieszyć, mówili bym wszystko dokładnie przemyślał i w najmożliwszy sposób ponamawiał innych uczniów w liceum, by także oni zrobili badania na zostanie dawcą. Rayan jest bratem bliźniakiem Kaylee, ale został w Nowym Yorku u dziadków dlatego nie miałem jeszcze okazji go poznać, ale z tego co wiem ma przylecieć do Londynu z babcią, więc wkrótce go poznam. Dziewczyna pokazywała mi kiedyś jego zdjęcie, ale na bardzo krótko więc nie przyjrzałem się mu dokładnie. Obiecałem Kay, że będę chodził na zajęcia i przynosił jej notatki.
Nazajutrz po skończonych lekcjach od razu wsiadam w autobus i jadę do szpitala. Zanim się spostrzegam jestem już pod budynkiem. Idę korytarzem mijając przy tym pielęgniarki i lekarzy. Z tego co wiem Rayan już przyjechał i zgaduje, że jest u swojej siostry. Co do zrobienia tych badań... już podjąłem decyzję, chociaż tak naprawdę to od początku wiedziałem, że i tak się zgodzę.
Wreszcie jestem pod salą numer 203. Przez szybę widzę brunetkę siedzącą na łóżku oraz jakiegoś chłopaka - zapewne Rayan'a oraz panią i pana Thompson zajmujących miejsce na krzesłach. Bez pukania wchodzę do pomieszczenia.
– Dzień dobry.
– Witaj, Harry – mówi mama Kay. – Świetnie, że przyszedłeś. To jest Rayan, brat Kaylee.
– Cześć – chłopak podchodzi do mnie i wyciąga rękę w moim kierunku – Rayan.
– Harry – łącze nasze dłonie w uścisku – Miło mi cię poznać – uśmiecham się.
– Mi również – odpowiada.
– Chodź Angie – tata Kaylee podnosi się z krzesła – Niech sobie pogadają, nie będziemy przeszkadzać młodzieży.
– Och, racja. – przytakuje farbowana blondynka – Dzieci, pójdziemy porozmawiać z lekarzem, będziemy za kilka minut. - oznajmia na co kiwamy głowami w geście zrozumienia.
***
Rayan tak samo jak jego siostra, rzeczywiście jest bardzo miły. Och, tak naprawdę nie są do siebie w ogóle podobni, naprawdę nie powiedziałbym, że są bliźniakami... Chociaż...
Słyszymy dźwięk otwieranych drzwi, który przerywa naszą rozmowę. Do pomieszczenia wchodzą rodzice Kaylee i Rayan'a, a za nimi mężczyzna w średnim wieku.
– Witajcie jestem doktor James Blue – przedstawia się mężczyzna. – Jak się masz Kaylee? – pyta uśmiechając się – Ci dwaj młodzieńcy to... – zaczyna doktor Blue mając zapewne na myśli mnie i Rayan'a.
– Mój chłopak i brat – odpowiada brunetka.
Czy... Czy ona właśnie nazwała mnie swoim chłopakiem? O mój Boże... Nazwała mnie swoim chłopakiem! Czuję jak mój żołądek znów fika koziołki, a serce bije jak oszalałe.
– Chcielibyśmy zrobić badania potrzebne do przeszczepu szpiku. – odzywa się Rayan.
– Świetnie, w takim razie chodźcie za mną – mówi, klaszcząc zachęcająco w dłonie.
***
Jestem właśnie na pobieraniu krwi. Siedzę na niewygodnym krześle i opieram obydwie ręce trzymając je w pozycji wyprostowanej o malutki stoliczek.
Pielęgniarka nakazuję mi bym zacisnął dłonie w pięć co posłusznie wykonuję. Na prawym przedramieniu zakłada mi niebieską opaskę i zaciska ją. Nie cierpię tego, ale świadomość, że Kay nazwała mnie swoim chłopakiem dodaje mi takiej otuchy i odwagi. Kocham ją.
Czarnowłosa odkaża miejsce planowanego wkłucia roztworem alkoholu etylowego. Dlaczego ona się tak do mnie szczerzy?! Przecież wiem jakie ma zamiary! Następnie jedną ręką unieruchamia żyłę przez naciągnięcie skóry, a drugą zdecydowanym ruchem dokonuje nakłucia potem zwalnia ucisk opaski. Mam ochotę się rozpłakać, jestem tak cholernie wrażliwy na takie rzeczy. Odwracam wzrok od widoku krwi, zawsze robiło mi się przez to słabo.
– Gotowe – oznajmia pielęgniarka – Wyniki badania będą za jakieś cztery godziny – dodaje zaklejając miejsce wkłucia białym plastrem. – Trzymaj rękę zgiętą, bo zrobi się siniak – radzi na koniec i puszcza mi oczko.
– T-tak, tak... Dziękuję i do widzenia – uśmiecham się krzywo.
CZYTASZ
Definicja miłości || Harry Styles ✔️
FanfictionDziewiętnastoletni Harry Styles jest chłopakiem żywiącym pewną urazę do swoich rodziców. W szkole stawia się i pyskuje nauczycielom, opuszcza lekcje i góruje nad innymi uczniami wraz ze swoimi kumplami z elity - Louisem i Alexem. Cała trójka wyznaje...