Kasper
Wiem, że źle zrobiłem... Przez tyle lat miałem cholerne wyrzuty sumienia... Żałowałem tego... Ale nigdy nie mogłem zdobyć się na odwagę by wrócić... wrócić do mojego małego braciszka, którego tak bardzo kocham... Potem poznałem Elize... Kobieta ta miała już córkę Zuzie, ale nie przeszkadzało mi to. Nawet się cieszyłem, że w pewnym sensie ,, zastąpią " mi ona mojego Izaka... Po jakimś czasie postanowiliśmy przeprowadzić się do Anglii... Oczywiście lepsze życie... Praca... Tam mogłem żyć na poziomie razem z moją rodziną... a teraz ? A teraz gdy moja firma zbankrutowała musieliśmy wrócić... Do tego okazało się, że mój dalszy wujek zginął w wypadku osieracając Jaca... Musiałem JA się nim zaopiekować. Przyznaje, było to dla mnie trudne ... Te wspomnienie... To przeczucie, że mój braciszek gdzieś tu jeszcze jest... Tymczasowo musieliśmy zatrzymać się u Erika. Mojego dobrego przyjaciela, który nadal utrzymywał ze mną kontakt po przeprowadzce... Gdy weszłam do jego sypialni by się przywitać ujrzałem nietypową scenę. Młodszy o dużo od niego chłopak siedzący na nim okrakiem. Jeszcze wtedy nie wiedziałem kto to taki ale za niecałe 3 minut miałem się dowiedzieć. Zamknąłem drzwi z przeprosinami i schodami zszedłem na dół by zjeść kolacje i tam poczekać na Erika. Zdążyłem wziąść do ręki kubek gorącej kawy i upić z niego łyka, po czm odłożyć gdy zostałem uderzony pieścią w twarz. Odrazu upadłem z krzesłem pod wpływem mocnego ciosu. Osobą która to zrobiła był chłopak , który zabawiał się z moim przyjacielem... Wtedy nic nie rozumiałem... Napastnik szykował się do następnego ciosu ale silny uścisk Erika go powstrzymał. Ja momentalnie stanąłem na nogi mimowolnie trzymając się za obolałe miejsce... siniak jak nic... Ale nie wiedziałem, że nie będzie to mój jedyny problem ...
- Za co ?! Przecież nawet się nie znamy ! - krzyknąłem
- Nie znamy ?! Kurwa nie znamy ?! Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz BRACISZKU - krzyknął młodzieniec. Po jego słowach mój świat stanął w miejscu... Cała moja rodzina... Przyjaciel zamarł... Gdzieś w oddali dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła... W tym momencie zdołałem tylko wykrztusić marne:
- Izak...?
Ale wtedy nie było już go. Uciekł... Odrazu wybiegłem za nim... A może nie tak odrazu ? Nie wiem... Czas się wtedy dla mnie zatrzymał... Pobiegłem tam gdzie nakazywała mi intuicja i... w oddali widzę go... Byłem świadkiem wypadku samochodowego mojego brata... Izak bez zastanowienie szybkim krokiem wkroczył na ulicę a pędzący samochód nie zdołał się zatrzymać... Odrazu pobiegłem na miejsce wypadku krzycząc głośno jedno słowo : ,, nie "
Upadłem obok zmasakrowane ciała mojego braciszka, jego głowę położyłem na swoich kolanach i krzyknąłem do gapiów zbierających się wokół:
- Co się tak gapicie ?!?! Po pogotowie dzwońcie ! Słyszycie ?! Szybko !
A następnie kołysząc nieruchome ciało Izaka powtarzałem :
- Przepraszam...
Karetka przyjechała po około 3 minutach... I ... Zabrali go... W drodze wyjątku wzięli też mnie... Musiałem tam być... przynajmniej tyle mogłem zrobić... Całą drogę przebytą do szpitala modliłem się... Modliłem się za mojego braciszka... Za danie szansy przeproszenia go...
*
Operacja trwa... Czy uratują Izaka ? Nie wiem... jak to mówi lekarz... Jest 20 % szansy, że tak... To mało czy dużo ? Nie wiem... Moja rodzina i Erik przyjechali... Opowiedziałem im wszystko i teraz czekamy... Drzwi od sali się otwierają ... Serce przyspiesza swój puls a nogi robią się jak z waty. Z pomieszczenia wychodzi lekarz z poważną twarzą...
- I-i co ? U-udało się- zapytałem przez łzy
- Tak... operacja się powiodła... Ten młodzieniec będzie żył...
Kamień spadł mi z serca...
CZYTASZ
Nauczyciel [ Yaoi ]
Teen Fiction( Opowiadanie w trakcie poprawy błędów. ) Wbiegam zdyszany do klasy w nadziei, że jeszcze zdążyłem przed nauczycielem... To on ?! Nie... to przecież niemożliwe... A jednak.