Budzę się i wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że nie leżę w swoim łóżku. I to nie mój pokoj!
Pomieszczenie jest w kolorze jasnego beżu, po środku pokoju stoi ogromne łóżko na którym leżę. Ogolnie pokój jest przytulny, nowoczesny i duży.
Usiadłam kontynuując oglądanie pokoju wtedy dotarło do mnie, że nic nie pamiętam. Przez chwilę starałam się sobie coś przypomnieć ale na marne. Jednak po dłuższej chwili wszystko wróciło.
Co z rodzicami? Gdzie jestem? Czy to on mnie porwał? Uda mi się uciec? A może tu umrę?
Z zamysłu wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi, szybko opadłam na łóżko udając, że śpię. Nie będę kłamała, boję się.
-Śpisz? - nie znałam tego głodu ale to był przyjemnym męski głos. Byłam cicho. Bałam się.
Po chwili ciszy usłyszałam, że znowu ktoś wchodzi.
-Obudziła się już? - pyta osoba która właśnie weszła, to również mężczyzna.
-Właśnie kurwa nie, a co jeśli się nie obudzi?! - chłopak warknął.
-Spokojnie Dark nic jej nie będzie.
-Jak jej się coś stanie to źle skończysz!
-To nie moja wina stary, nic jej nie będzie. Spróbuj ją obudzić.
Po tym usłyszałam zamykanie drzwi. Wyszedł. Po chwili poczułam, że ktoś siada obok mnie. Kurwa.
Poczułam jak ktoś układa dłoń na moim policzku.
-Skarbie obudź się. Proszę. -chłopak cicho szeptał.
Po chwili postanowiłam otworzyć oczy.
Obok mnie siedzi on. To Dark.Jednak nie wygląda tak jakbym się tego spodziewała, na jego twarzy widnieje uśmiech, a w oczach tańczą iskierki szczęścia. Gdyby nie to, że zostałam przez niego porwana, prawdopodobnie czułabym się teraz dobrze w jego towarzystwie. Jadnak kiedy przed oczami pojawia mi się obraz płaczącej mamy trzymanej przez jakiegoś mężczyznę, odskakuje od chłopaka siedzącego obok prawie spadając z łóżka.
-Uważaj bo spadniesz. - wzdycha chłopak jego uśmiech znika , a iskierki w jego oczach zastępuje zawód.
-Powiesz coś? - pyta mnie spokojnie ale ja nie chce z nim rozmawiać więc, po prostu spuszam wzrok na swoje ręce.
-Jesteś głodna? - w odpowiedzi kręcę głową na nie.
-No dobrze jak byś zmieniła zdanie, to po prostu mi powiedz albo weź sobie coś z kuchni. Zgoda? - czemu jest taki miły?
Znowu kiwam głową tym razem twierdząco.
-Mogę chociaż wiedzieć jak ci na imię i ile masz lat? - westchnął.
-Nnina - powiedziałam cicho.
-Jestem Justin - chłopak uśmiechnął się a w jego oczach znowu zobaczyłam szczęście.
-Co ze mną zrobisz? - szepnęłam tak cicho, że byłam pewna, że nie usłyszy.
-Myślę, że spróbuję cie poznać i może się polubimy.
-Co? - on mówi poważnie?
-Co co? - był zdziwiony tak samo jak ja.
-Serio? Po to tu jestem?
-Mój brat zabrał cie w zamian za długi twojego ojca, a ja nie chciałem żeby coś ci zrobił więc cie zabrałem. Czasami ciężko jest żyć kiedy wszyscy się ciebie boją - mówiąc to wszystko wyglądał na przybitego, czuję się samotny?
-Czujesz się samotny?
-Czasami tak, pieniądze nie rekompensują przyjaźni, miłości i szczęścia.
-Zawsze możesz to zmienić.
-Tego nie da się zmienić, zawsze będą się mnie bać przez mojego brata.
-Och- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć, było mi go szkoda.
-Długo tu będę? - przerwałam ciszę.
-Mam być szczery?
-Tak.
-Za długi twojego ojca jakiś rok, a jeśli zechcę to na zawsze. Ale spokojnie wypuszczę cie kiedy tylko będzie to możliwe i... - widziałam w jego oczach smutek, żal, samotność i szczerość. Nie wiem dlaczego się go boją to bardzo uczuciowy chłopak. Dlatego przytuliłam go przerywając jego monolog.
-Nina, przytuliłaś mnie. - powiedział szczęśliwy.
-Tak wiem, nie smuć się już.
-Dziękuję. - z jego oczu biła szczerość.
-Nie masz za co.
-Mam i nawet wiem jak ci podziękować. - i po tych słowach wybiegł z pokoju. Co on wyprawia?