Justin siedział sobie na łóżku, tyłem do mnie w samych bokserkach. Na jego skórze błyszczały kropelki wody, a włosy były mokre.
Był pochłonięty przedmiotem znajdującym się w jego rękach i rozmyślaniem.
Nie wiem co trzymał ale wiem, że coś miał.-Justin? - chłopak podskoczył jak oparzony i schował pod poduszką niewielki przedmiot.
-Myślałem, że nie wrócisz... - szepnął.
-Oh, mogę pójść jeśli mnie tu nie chcesz. - już miałam wychodzić, ale on szybko wstał i złapał mnie za rękę.
-Nie idź, nie lubię spać sam. Chyba mnie tak nie zostawisz...
-Pójdę do mojego pokoju - tak jak Justin wcześniej chciał, mam tutaj swój pokój.
-Nie no kotek zostań ze mną, prosze. - i znowu wtulił się w moje ciało.
-Co ty się dzisiaj tak przytulasz? Coś się stało? - nie, że mi się nie podobało po prostu się martwiłam.
-Nie, wszystko dobrze. Tylko chyba będziemy musieli porozmawiać bo... - zaciął się, bał się mówić dalej.
Chłopak nie puszczając mojej dłoni wrócił na łóżko i posadził mnie na swoich kolanach.-Co się stało Justin? Jesteś jakiś blady. - naprawdę nie wygląda najlepiej.
-Szukałem nożyczek i zajrzałem do twojej kosmetyczki... - wziął głęboki oddech i sięgnął po wcześniej schowany przedmiot - znalazłem to. - przed moimi oczami pojawił się cienki, mały, metalowy przedmiot który tak dobrze znałam.
-Powiesz coś? - zapytał cicho, wyglądał na zmartwionego.
-To długa historia i ja chyba nie jestem gotowa na to wszystko. - po tym co powiedziałam chłopak bez słowa mnie przytulił.
Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwile, którą nagle przerwał chłopak.
-Nie mogę cię stracić, nie rób tego błagam. - szeptał tak cicho, że nawet ja prawie tego nie słyszałam.
-Nie stracisz mnie z takiego błahego powodu.
-Nie, to nie jest błahy powód. Boję się, że coś ci się stanie. Teraz będę cię pilnował na każdym kroku.
-Przesadzasz Jay.
-Ale wiesz jest jedno pytanie, które nie pozwala mi funkcjonować.
-Jakie?
-Dlaczego nie zauważyłem blizn? Gdzie je masz?
Teraz bez słowa podniosłam koszulkę, a naszym oczom ukazały się małe blizny na boku i tali. Chłopak delikatnie ich dotknął, jakby nie wierzył, że tam są.
-Jak mogłem ich nie zauważyć? Przecież one, ja, jak?
-Zawsze widziałeś mnie albo jak było ciemno albo wtedy kiedy miałam to starannie zamalowane.
-Słoneczko moje nie rób tego nigdy więcej - wziął moją twarz w dłonie i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Jesteś moim słońcem, a bez słońca nie ma życia. Jak coś by ci się stało ja umarłbym razem z tobą. - po tych słowach po prostu się przytulaliśmy. W ciszy, w spokoju aż w końcu po prostu zasneliśmy