Rozdział 11

2.2K 182 20
                                    


- Może się przejdziemy?- zaproponowała Mari kiedy skończyłyśmy jeść obiad. Ina zniknęła gdzieś z Chenem, a każdy z domowników znalazł sobie jakieś zajęcie. Przytaknęłam więc jej z entuzjazmem i ruszyłyśmy przed siebie.

Las robił się z dnia na dzień coraz piękniejszy. Wszystko dookoła było zielone, przyjemnie pachniało i wręcz zarażało optymizmem.

Szłyśmy jakąś wcześniej wydeptaną, równą ścieżką, z której miałam przepiękny widok na znajdujące się niedaleko wzniesienie. Byłam ciekawa jaki jest z niego widok więc poprosiłam niebiesko włosą abyśmy się tam wdrapały.

Z samego szczytu widać było dom dziewczyny, kawałek za nim dom Suho. Jak zwykle z jego komina unosił się biały dym co oznaczało, że Haneul jest w domu. Moją uwagę przyciągnęły jednak cztery domy stojące dość spory kawałek w przeciwnym kierunku. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.

- Mieszka w nich reszta naszego klanu.- wytłumaczyła z uśmiechem.- Gdybyśmy mieli mieszkać wszyscy razem nigdy byśmy się nie pomieścili, więc powstało pięć dużych domów oraz jeden dla Suho i Haneul. W każdym dużym domu mieszka po sześć osób.- wyjaśniła.

- Nie wiedziałam, że wataha jest aż tak liczna.

Ruszyłyśmy dalej. Mijałyśmy różne górki, skały, polany aż w końcu dotarłyśmy nad rzekę. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko od razu podbiegając bliżej.

- Nie boisz się być tu sama?- zapytałam zaciekawiona siadając na wystającym korzeniu drzewa. Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że dziewczyna nie jest zwyczajnym człowiekiem, ale jednak wyglądała dosyć delikatnie, a w lesie czają się różne stworzenia.

- Raczej nie.- zaśmiała się dźwięcznie.- Las jest moim domem, jak mogłabym się go bać?

- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- A nie boisz się, że się zgubisz czy coś takiego?

- Moje wilcze zmysły nie pozwolą mi się zgubić, a po za tym znam każdy najmniejszy skrawek tego lasu. Jest duży, ale właśnie to w nim uwielbiam. Można chociaż przez chwile być samą.

Spojrzała przed siebie jakby pogrążając się w myślach. Miała na ustach lekki uśmiech dzięki, któremu widziałam, że to miejsce na prawdę sprawia, że dziewczyna jest szczęśliwa. Nie dziwiłam jej się. Było w tym lesie coś co przyciągała, co sprawiała, że chciałam stać się jego częścią.

- Las ma w sobie jakąś specyficzną magię.- szepnęłam trochę jakby do siebie.

- Masz ochotę zamoczyć nogi?

Spojrzałam na nią zaskoczona nie mogąc uwierzyć w to co robi. Jak gdyby nigdy nic zdjęła swoje brązowe botki i weszła do rzeki po same kolana. Śmiała się i kręciła w kółko jak małe dziecko, które bawi się najlepiej w życiu.

- Oszalałaś?!- krzyknęłam.- Przecież woda jest lodowata!

- Nie przesadzaj. Jest bardzo przyjemna.- wzruszyła ramionami i zaczęła spacerować po brzegu. Podeszłam bliżej i zanurzyłam dłoń w wodzie czując jak z zimna kostnieją mi palce. Miałam wrażenie, że ktoś wbija mi w skórę miliony małych igiełek.

- Wilki są dziwne.- mruknęłam wyciągając rękę chcąc jakoś ją ogrzać. Ponownie usiadłam na korzeniu odwracając twarz w stronę słońca. Przyjemnie grzało moje policzki, dookoła unosił się przepiękny zapach więc po chwili po prostu pogrążyłam się we własnych myślach nie zwracając na nic uwagi.

Myślałam o wilkach. Starałam sobie wyobrazić jak to jest móc zmieniać swoją postać, czy jest to bolesne, jakie to uczucie gdy w tak krótkim czasie na całym twoim ciele pojawia się futro. Byłam też ciekawa jak to wygląda, bo na pewno był to interesujący widok. Wciąż nie do końca docierało do mnie to, że wszystko na prawdę się dzieje. Miałam trochę wrażenie, że to dziwny sen lub moja wyobraźnia, która płata mi figle.

Po jakimś czasie po drugiej stronie spokojnej rzeki wyszła sarna z młodym jelonkiem. Pierwszy raz w życiu byłam tak blisko leśnego zwierzaka więc patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Był to niesamowity widok, kiedy pochyliły się aby napić się wody. W pewnym momencie nawet miałam wrażenie, że sarna spojrzała prosto w moje oczy, a ja nie wiedząc co zrobić po prostu się uśmiechnęłam.

Tak, głupia. Uśmiechaj się do dzikiego zwierzaka.- pomyślałam kiedy oba stworzenia spokojnie odeszły.

Po chwili kątem oka zobaczyłam idącą w moim kierunku Mari. Byłam tak pogrążona w myślach, że nie zwróciłam uwagi na to, że gdzieś poszła. Jej twarz była kompletnie blada, oczy jakby nieobecne. Wystraszyła mnie.

- Coś się stało?- zapytałam podbiegając do niej. Pokręciła głową od razu zakładając swoje buty, które wciąż leżały na brzegu.

Szepnęła od nosem coś niezrozumiałego po czym stwierdziłam, że chyba czas iść do domu. Droga powrotna minęła nam zdecydowanie szybciej. Może dlatego, że dziewczyna w zawrotnym tempie przebierała nogami, a ja ledwo za nią nadążałam co skończyło się u mnie wielką zadyszką.

- Mari zaczekaj!- powiedziałam kiedy dziewczyna była już co najmniej dwadzieścia kroków przede mną. Oczywiście musiałam być kompletną niezdarą i w pewnym momencie noga po prostu mi się skręciła, a ja zachwiałam się niebezpiecznie. I gdyby nie złapały mnie czyjeś ręce boleśnie uderzyłabym o ziemię, a szyszki wbiłyby mi się tam gdzie nie powinny.

- Nie wierzę.- powiedział męski głos za mną. Podskoczyłam od razu poprawiając bluzkę jednocześnie odwracając się do mojego wybawiciela.- To ty!- krzyknął, a ja zamarłam.

Przede mną stał chłopak o brązowych włosach postawionych lekko do góry. Miał na sobie zwykłe dżinsy i bluzę, ale od razu go rozpoznałam.

Barista z mojej ulubionej kawiarni.

- Co ty tu robisz?- zapytałam nie wierząc, że w tak wielkim lesie wpadłam akurat na niego. Na jego twarzy malował się wielki uśmiech, a ja stałam tam z rozdziawionymi ustami nie wiedząc co zrobić.

- Mieszkam.- zaśmiał się wskazując dłonią jeden z domów watahy.

Niemożliwe...

- Ty... Co?

- Jestem Kim Minseok.- wyciągnął dłoń w moją stronę, którą automatycznie uścisnęłam.- Ale wszyscy mówią na mnie Xiumin.

- Miyoung...

- Wiem. Jesteś tutaj całkiem sławna.- zaśmiał się ponownie.- Pierwsza ludzka dusza. Niesamowite. I Baekhyun nie potrafi tego docenić.

- Xiumin.- nagle pojawiła się Mari. Chyba zorientowała się, że nie idę za nią i w końcu przestała myśleć o tym co ją tak pochłonęło.- Co robisz?

- Szedłem właśnie do Suho w sprawie naszego ogniska.- powiedział radośnie.- Słyszałem, że twoja przyjaciółka będzie świętować z nami.

- Znacie się z Miyoung?

- Poznaliśmy się w kawiarni.- wytłumaczyłam.- Ale nie miałam pojęcia, że jest jednym z was.

- Od dzisiaj będziesz dostawać kawę gratis.- powiedział po czym ruszył do domu alfy zostawiając mnie z Mari.

- Boże... Poznałam wilka już dużo wcześniej niż ciebie i nie miałam o tym bladego pojęcia!

- Wiesz... Nasza inność nie rzuca się tak bardzo w oczy.- zaśmiała się ciągnąc mnie po chwili za nadgarstek w stronę domu. Robiło się powoli ciemno i chłodno.

W domu czekało na nas gorące kakao i wielki stosfilmów przygotowany przez Kaia. Całonocny maraton z horrorami... 

The second half of my soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz