Rozdział 13

2.2K 172 19
                                    

- Dziękuje i zapraszam ponownie.- powiedziała ekspedientka wydając mi resztę. Mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego i wyszłam z całodobowego sklepu.

Było już późno, koło północy, a mnie naszła ochota na czekoladowe ciastka więc nie zwracając na nic uwagi po prostu po nie poszłam. Rodzice już spali, więc nie mieli pojęcia, że wyszłam.

Robiło się coraz cieplej więc ubrana byłam w miętową sukienkę i dżinsową kurtkę.Chciało mi się spać, ale chęć zjedzenia ciasteczek była silniejsza. Nie było to zbyt mądre z mojej strony. Było już bardzo ciemno, późno, a na ulicy świeciło pustkami. Dopiero kiedy zaczęłam o tym myśleć naszło mnie uczucie strachu. Nigdy nie lubiłam chodzić sama po mieście, zwłaszcza o takiej porze.

Skręciłam już w ulicę prowadzącą do mojego domu. Było trochę strasznie, w domach dookoła nie świeciły się żadne światła, a latarnia na ulicy co jakiś czas mrugała. Na karku pojawiła mi się gęsia skórka, miałam złe przeczucie.

W jednej chwili poczułam mocne szarpnięcie. Ktoś ubrany w czarne rzeczy chciał wyrwać mi z ręki torebkę. Powinnam ją puścić i po prostu pogodzić się z tym, że zostałam okradziona. Jednak coś kazało mi trzymać torbę i nie pozwolić jej zabrać.

Nie widziałam twarzy złodzieja, był całkowicie zamaskowany. Miał bardzo dużo siły więc każde jego szarpnięcie sprawiało mi ból. Oczy zaszły mi łzami gdyż rączka torebki zdarła mi skórę z nadgarstka.

W tym momencie za moimi plecami usłyszałam głośne warknięcie. Zesztywniałam ze strachu więc złodziej wyrwał moją torebkę z łatwością. Kupione chwile wcześniej ciastka rozsypały się po całym chodniku. Oczy złodzieja zrobiły się wielkie jak dwa spodki kiedy patrzył gdzieś za moimi plecami. Ja sama nie miałam odwagi zobaczyć co to takiego.

Przed oczami miałam najgorsze wizje. Od razu pomyślałam o artykule, który kilka dni wcześniej czytał mój ojciec.

„Dwa rozszarpane ciała"

A co jeśli ten potwór stoi teraz za moimi plecami?!- pomyślałam z paniką. Chciałam uciekać, ale moje nogi ze strachu stały się ciężkie jak kamienie. Dłonie mi zadrżały.

Kolejne głośnie warknięcie i nagle mój napastnik wylądował na ziemi, a moja torebka upadła kilka metrów dalej. Słyszałam jak krzyczy, ale ku mojemu zaskoczeniu zwierze, które przytrzymywało go na ziemi wcale nie rzuciło się z zębami do jego gardła.

Wilk...

Patrzyłam na całe to zajście w kompletnym szoku. Mój strach wyparował. W zwierzęciu było coś co bardzo mnie uspokoiło.

Wilk wyszczerzył zęby wściekle co spowodowała kolejny atak krzyku złodzieja.

I nagle mnie olśniło. To uczucie spokoju, bezpieczeństwa mogło oznaczać tylko jedno. Podeszłam bliżej i położyłam dłoń na grzbiecie wilka chcąc jakoś zwrócić jego uwagę.

- Baekhyun?- szepnęłam gdyż mój głos całkowicie mnie zawiódł.

Wilk spojrzał na mnie pięknymi oczami, które rozpoznałabym dosłownie wszędzie. 

Warknął jeszcze raz po czym zszedł z napastnika, który wykorzystał okazję i zniknął w zawrotnym tempie. Wilk patrzył na mnie, w jego oczach malowała się ulga, a już po chwili złość.

Tak... To na pewno Baekhyun.

Podniosłam porwaną torebkę z chodnika i zarzuciłam ją na ramię.

- Mógłbyś... odprowadzić mnie do domu?- szepnęłam. Bałam się iść sama. Wiedziałam, że Baekhyun jest na mnie zły, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jednak nie chciała iść sama.

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu wilk kiwnął głową i czekał aż wskażę mu, w którą stronę idziemy. Nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Chłopak był pod postacią zwierzaka więc nie mogłam z nim rozmawiać. Jednak sama jego obecność sprawiła, że wszystko było dobrze. Wystarczyło mi samo milczenie.

- Dziękuje...- szepnęłam kiedy dotarliśmy pod same drzwi domu. Drżącymi dłońmi wyciągnęłam klucze i od razu otworzyłam.

Wilki mruknął dziwnie po czym kiwnął głową abym weszła do środka. Uśmiechnęłam się delikatnie i posłuchałam od razu. Przez okno zaraz obok drzwi widziałam jak zwierze patrzy przez chwile po czym biegiem rzuca się biegiem przez ulicę.

Tej nocy nie spałam najlepiej. Nie miałam koszmarów (łapacz snów od Mari chyba działał), ale co chwile się budziłam przez o miałam wrażenie, że w ogóle nie zmrużyłam oczu. Śniadanie z rodzicami zjadłam w ciszy. Nie chciałam z nimi rozmawiać, a po za tym nigdy za dużo nie mówiłam, więc nawet nie zauważyli, że coś jest nie tak. Cały czas myślałam o złodzieju, o tym że Baekhyun mi pomógł. 

Koło południa pod mój dom podjechał Xiumin. Pokiwał m radośnie kiedy wyszłam na ganek oraz przywitał grzecznie kiedy wsiadłam do samochodu.

- Super, że spędzasz z nami ognisko podczas pełni.- powiedział nie odwracając wzroku od drogi.

- Fajnie, że chociaż ktoś się cieszy.- uśmiechnęłam się delikatnie.- Boje się, że nie wszystkim z waszej watahy będzie to odpowiadało.- w tym momencie moje myśli powędrowały do Sory. Wiedziałam, że dziewczyna mnie nienawidzi i nawet ją rozumiałam.

- Nie mają prawa sprzeciwiać się decyzji Suho. A on zadecydował, że będziesz jedną z nas, a to super wiadomość.

Zaśmiałam się razem z chłopakiem. Nie mogłam zrozumieć jak to się stało, że w większości z nich zyskałam dobrych przyjaciół. Nigdy wcześniej, przez całe życie nikt nie uznał mnie za godnej bycia chociażby koleżanką. Kiedy tylko spotkałam Mari wszystko się zmieniło i nawet mnie to cieszyło. Wreszcie miałam z kim porozmawiać, mogłam powiedzieć co mnie dręczy lub boli.

Miałam przyjaciół.

Na miejscu było duże zamieszanie. Wszyscy chodzili dookoła nosząc stoliki, ławki, przekąski. Kai, Sehun i Chanyeol nosili suche drewno na ognisko, kilka dziewczyn niosło koce i poduszki.

Od razu było widać, że każdy w grupie wie co ma zrobić. Byli bardzo zorganizowani, ale przede wszystkim bardzo radośni. Na twarzach mieli uśmiechy, niektórzy podśpiewywali radośnie jakby miało spotkać ich coś dobrego.

Mimo woli poczułam ekscytacje. Ten wieczór na prawdę zapowiadał się bardzo ciekawie.

Ina krzyknęła moje imię przez okno na piętrze i pokiwała do mnie mówiąc, że mam dołączyć. Bez wstydu weszłam do budynku mijają po drodze Kyungsoo, który przywitał mnie radośnie. Nie czułam się tam skrępowana, prawie jakbym była... u siebie? Więc po prostu ruszyłam w stronę schodów, na których zastałam Baekhyuna.

- Dziękuje za wczoraj.- powiedziałam od razu nie do końca panując nad własnym językiem. Chłopak patrzył na mnie ze spokojem. Nic nie mogłam wyczytać z jego twarzy.- Gdyby nie ty...

- Nie pakuj się niepotrzebnie w kłopoty.- powiedział mijając mnie.- Nie zawszę będę w pobliżu.

Wyszedł z domu wynosząc kolejny tuzin koców.

Ina i Mari świetnie się bawiły wybierając sobie rzeczy na wieczór. Obie przygotowały sobie piękne swetry. Starsza siostra w czarnym kolorze, z kolei młodsza bardzo kolorowy. Były zupełnie różne, a jednak tak bardzo do siebie podobne.

- Gotowa na dziś?- zapytała podekscytowana niebiesko włosa.

- Chyba tak.- wzruszyłam ramionami.- Ale nie zjecie mnie kiedy księżyc zabłyśnie na niebie, prawda?

Obie wybuchnęły głośnym śmiechem, a ja jednak trochę się nad tym zastanawiałam. Bądź co bądź oni wszyscy byli wilkami, a ja tylko człowiekiem.

- Nie jemy ludzi.- powiedziała Ina kręcąc głową z niedowierzaniem.- Zaskoczę cię. Niektórzy z nas są nawet wegetarianami.

- To dobrze.- udałam, że odetchnęłam z ulgą.- Bałam się, że będę waszą przekąską.

- Za dwadzieścia minut rozpalamy!- krzyknął Suho gdzieś za domem.

Niesamowity, jedyny taki wieczór zbliżał się wielkimi krokami.

- Już czas.- powiedziała Mari i wyciągnęła mnie za nadgarstek z pokoju.   

The second half of my soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz