Rozdział 38

1.6K 169 24
                                    


Otworzyłam oczy czując pod ciałem lodowatą ziemię i kamienie, które wbijały mi się w różne części ciała. Trzęsłam się z zimna przez moje mokre, brudne ubrania. Było ciemno, a jedyne nikłe światło dawała mi mała świeczka stojąca kilka metrów ode mnie.

Myślałam, że wyklęci od razu mnie zabiją. Że rzucą się na mnie kiedy tylko moja noga stanie na drugim brzegu rzeki. Jednak tego nie zrobili. Zaatakowali mnie abym straciła przytomność, ale nie zabili od razu.

Nie chcieli mojej śmierci?

Na czym więc tak bardzo im zależało?

- Rozszarpmy ją od razu.- warknął ktoś zaskakująco blisko mnie. Moje ciało zesztywniało na dźwięk tego przepełnionego nienawiścią i chęcią krwi głosu.

- Nie.- odpowiedział mu ktoś dużo spokojniej. Z samego tonu można było wyczytać, że jest to ktoś wyżej postawiony i wszyscy muszą go słuchać.

To jego Suho miał na myśli mówiąc, że jest ich przywódcą.

- Musi zginąć w odpowiednim momencie.- dodał.

Ah czyli jednak umrę...- pomyślałam. Nie przerażał mnie ten fakt. Chciałam tylko aby wszyscy byli bezpieczni.

Było mi przykro, że moi rodzice będą cierpieć jako jedyni. Cała wataha nie będzie pamiętała o moim istnieniu, tylko rodzice dowiedzą się, że gdzieś zniknęłam i już nigdy mnie nie zobaczą.

Pomyślą, że Baekhyun zrobił mi krzywdę?

Nie chciałam żeby źle o nim myśleli...

- Pełnia księżyca będzie za kilka dni. To będzie odpowiedni moment.

Pełnia księżyca?

Dlaczego u wilków wszystko kręci się w okół pełni?!

Czy nie mogłabym umrzeć od razu skoro już zdobyłam się na taki krok?

Teraz musiałam leżeć na ziemi, związana i sponiewierana przez kilka następnych dni, bo oni wymarzyli sobie zabić mnie podczas pełni księżyca w piękny i malowniczy sposób?!

Byłam zła. Zła na wszystko dookoła. Na siebie.

Po chwili ktoś podszedł bliżej mnie. Nie widziałam kto to, bo światło świeczki pozwalało mi dojrzeć tylko nogi tej osoby.

Miałam pewność, że to jakaś kobieta.

- Ty parszywy śmieciu.- warknęła, a ja od razu rozpoznałam głos. Moje oczy otworzyły się szeroko w szoku, a już po chwili na moją głowę i twarz wylana została lodowata woda.

Sora...

- Nareszcie spotka cie to na co zasługiwałaś od samego początku.

- Sora...

- Nie wymawiaj mojego imienia!- wrzasnęła po czym padła na kolana, a jej ręce zacisnęły się na moim gardle odcinając dopływ powietrza. Zaczęłam się dusić, a w jej szalonych, krwistoczerwonych oczach widać było tylko satysfakcję.- Zniszczyłaś mi życie, odebrałaś wszytko na czym mi zależało. Ale nareszcie się to skończy!

- Zostaw ją!

Ktoś odciągnął ode mnie dziewczynę dzięki czemu mogłam wziąć głęboki oddech. Kaszlałam i dusiłam się jeszcze przez chwilę. Całe moje gardło bolało od mocnego uścisku dziewczyny. Jeszcze chwila, a byłoby po mnie.

Wiedziałam już, że moja śmierć będzie długa i bardzo bolesna.

Przez te kilka dni dzielące nas od pełni spędziłam dokładnie w tej samej pozycji, związana i obolała. Nie dostawałam jedzenia, wodą tylko mnie oblewali co sprawiało, że jeszcze nie mdlałam z wycieńczenia.

The second half of my soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz