1.

1.4K 43 18
                                    

- Melanie! Obudź się wreszcie! Spóźnisz się do szkoły! - krzyczała mama próbując mnie obudzić.

- Jeszcze 10 min! - oznajmiłam.

- Jest już 7:45! - krzyknęła po raz drugi.

- Co? - obudziłam się z niedowierzeniem spoglądając w zegarek.

- Czemu kłamiesz? Jeszcze mam pół godziny do lekcji! - wściekłam się na nią robiąc kapryśną minę.

Ale już wolałam nie dyskutować z nią, bo wiem, że zawsze źle się to kończy. Wstałam z łóżka gdzie ruszyłam w stronę łazienki by móc wziąść poranny prysznic. Kiedy już byłam ogarnięta i założyłam na siebie czerwoną koszulę w kratkę i czarne spodnie z dziurami, zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Minęło zaledwie kilka minut a już byłam gotowa do wyjścia. No tak, bez plecaka i spoglądania się w lustrze z domu bym nie wyszła. Co widziałam? Zwykłą dziewczynę z szczupłą sylwetką, o długich nogach, lecz niskim wzroście, (miałam jedynie 162 cm) nie za ciemnej, ani za jasnej skórze, o oczach piwnych, ciemno blond kręconych włosach (których nienawidziłam).

Po zakończeniu tego głupstwa, założyłam buty i ruszyłam w stronę drzwi.


***

Jak ja nie lubię tej szkoły... a tylko dlatego, że muszę widywać te okropne twarze „niby" znajomych, choć tak bardzo ich nienawidzę. Jedynym wyjątkiem była Esme. Jak tylko na nią spojrzałam od razu zawsze pojawiał mi się uśmiech na twarzy. Tak to moja przyjaciółka. Esme miała szczupłą sylwetkę, była wysoka (wyższa ode mnie) zawsze ubierała się w stylu „Bad girl" jak ja to mówiłam, bo często znajdował się w jej ubiorze czarny, biały i oczywiście czerwony. Miała proste, ciemne blond włosy średniej długości a oczy niebiesko-zielone. Zawsze jak na nią patrzyłam od razu widać było w jej oczach po prostu dziwaka. Niestety tylko ja to widziałam... szkoda. Uwielbiałam ją po prostu! Znałyśmy się od 1 klasy podstawówki. Widywałyśmy się prawie codziennie, zwierzałyśmy się, nigdy nie kłamałyśmy, ona zwłaszcza... wiadomo była zbyt szczera ze mną. Najbardziej śmiałam się kiedy od razu wiedziała czy kłamię czy nie. Esme jako wykrywacz kłamstw.

- Elo łaku! - przywitała się. Czemu ona mówi na mnie rak? Mimo tego, że to ja byłam najlepszą uczennicą w szkole. Ale zamiast rak mówiła „łak". XD

- Hej łuzgu! - odwróciłam się mówiąc te słowa. A no tak... ona mnie nazywała rakiem a ja ją mózgiem.

- Co tam? - zapytała.

- Czytasz mi w myślach! Chciałam to samo zapytać. - powiedziałam śmiejąc się jak wariatka.

- Byłam pierwsza! Huehue!!

- A u mnie spoko! Ale wciąż mam ochotę zniknąć i nigdy nie wrócić do mojego domu!

- Oh... to wprowadzisz się do mnie.

- Ciekawe jak? - zaśmiałam się.

- Normalnie? Pakując walizki i zmierzając do mojego domu? - powiedziała tak jakby odpowiedź była banalnie prosta.

- Śmieszna jesteś! A twój Dylan?

- O boże... zapomniałam o nim!! - mówiła tak jakby się dopiero urodziła.

- No właśn... - chcąc jej to powiedzieć przerwał mi dzwonek.

- Dobra chodźmy na chemie! - krzyknęła poganiając mnie kiedy się wściekłam na ten głupi dzwonek.

Weszłyśmy do sali. Chodzimy do tej samej klasy i siedzimy w tej samej ławce. Kiedy już zajęłyśmy swoje miejsca, profesor zaczął sprawdzać listę obecności na komputerze.

Kujonką przestać byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz