16.

165 7 1
                                    

Dzień zaczynam jak każdy, czyli po przebudzeniu ruszam do kuchni po szybkie śniadanie, następnie kilka minut poświęcam na zapalenie papierosa oraz zdarza mi się poranny prysznic. Tym razem było inaczej. Chciałam iść dziś od razu zapalić, jednak nie mogłam znaleźć swojej paczki papierosów. Byłam przekonana, że to była sprawka Manuela. Ostatnio bardzo często robił mi jakieś głupie pranki. Zaczynało mnie to trochę coraz bardziej denerwować, ponieważ czuje się jak jego siostra a nie dziewczyna.

- Manuel! - krzyknęłam na chłopaka.

- Co? - zapytał zmieszany.

- Dobrze wiesz co! Słuchaj mam dość cholera twoich głupich pomysłów, już inne pranki mi nie przeszkadzały, ale zabawa z papierosami nie jest już fajna. - wygarnęłam.

- Oj, kochana jesteś bardzo od nich uzależniona, że nawet oskarżasz mnie o coś czego nie zrobiłem. - zaczął się śmiać.

Wkurzyłam się i uderzyłam go w policzek ręka, gdzie wyszłam zdenerwowana z domu zabierając portfel Manuela. Chłopak raczej widział, że go wzięłam, miał świadomość na co miałam zamiar je przeznaczyć. Wiem, że to głupie uderzyć chłopaka z takiego powodu, ale ostatnio jestem bardzo wybuchowa i nie umiem nad sobą panować. Wyszłam z domu w takim pośpiechu, że nie zdążyłam zjeść śniadania. Najgorsze co mogłam zrobić, to wyjść z mieszkania w piżamie. Tym razem dostałam białej gorączki i zdenerwowana jeszcze bardziej wróciłam do domu. Ruszyłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic, a właściwie lodowaty prysznic. Posiedziałam chwile pod deszczem w kabinie prysznicowej, a do drzwi zapukał Manuel.

- Odejdź! Nie chce twojego głupiego gadania na temat mojego zachowania. - zarzuciłam.

- Zostawiłem ci kluczyki od samochodu. Jakbyś chciała wyjść, to możesz chociaż mieć transport, niż iść na piechotę. - poinformował, po czym słychać było jak odchodzi od drzwi i idzie w stronę wyjścia tupiąc po schodach.

Trochę mi ulżyło, że Manu mnie zrozumiał i zostawił samą. Nie siedziałam długo pod prysznicem. Przebrałam się, pomalowałam i zeszłam do garażu, bo jak pewnie wiecie większość czasu spędzam w willi Rios'ów. Po odpaleniu samochodu, ruszyłam do Subway'a, żeby zjeść jakąś kanapkę. Zjadłam i postanowiłam pojechać do parku. Zaparkowałam samochód, kupiłam Marlboro Ice Blasty, gdzie od razu zapaliłam już dwa szlugi. Tymczasem usłyszałam, że ktoś do mnie mówi. 

- Palenie szkodzi zdrowiu. - odezwał się chłopak z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Czarne płuca, szybsza śmierć. - parsknęłam do niego.

- Tradycja ze starego pokolenia głosi, że kobiety nie powinny palić.

- A czy my mamy średniowiecze?

- XXI wiek, ale są tacy co cenią trzymanie się tradycji.

- Oj, koleś marnujesz sobie głos na przekonywanie mnie do rzucenia papierosów.

- Nie zmarnuje jednak strun głosowych, by móc rozmawiać z piękna dziewczyną, która się buntuje jak nastolatka.

- Nastolatką jeszcze jestem. Nawet nie mam prawa jazdy.

- Powinienem zadzwonić na policję i poskarżyć się, że jeździsz samochodem bez prawka.

- A dzwoń gdzie chcesz.

- Wolałbym zadzwonić mając twój numer telefonu.

- Rozumiem, że to pretekst, żeby mnie poderwać.

- Nie trzeba każdej podrywać, wystarczy chociaż poznać.

- Dobra, mam dość twojego dziwnego pierdolenia. Daj mi telefon. - odezwałam się.

Wpisałam swój numer telefonu, ale tylko po to by się uwolnić od chłopaka. Jednak był on naprawdę interesujący. Był nieco wyższy ode mnie, szczupły. Miał burze ciemnych loków na głowie. Wspaniały uśmiech oraz czarujące ciemne brązowe oczy, które wyglądały prawie jak węgiel. Nie zadawałam się praktycznie z nikim, więc i tak nie miałam nic do stracenia jakbym faktycznie miała się z nim jeszcze raz spotkać. Kiedy odeszłam chamsko od chłopaka, zaraz od razu zawibrował mi telefon i zobaczyłam nieznany numer.

Nieznany numer:

- Pożegnać się jednak można normalnie, nawet jak na XXI wiek. Nie poznałem twojego imienia. :(

Ja:

- Widocznie to jest sposób na dawanie kosza chłopakom. Kiedyś może się dowiesz.

Nieznany numer:

- Auć. W każdym razie spotkamy się dzisiaj wieczorem w tym samym miejscu o 21:00. Nie przyjmuje odmowy.

***

- Dłużej się nie dało? - powiedział zmartwiony Manuel.

- Nie jestem twoim więźniem, że mam siedzieć w tym domu cały dzień. Zaraz i tak wychodzę, więc nic nie masz tutaj do gadania. - odpowiedziałam stanowczo i postanowiłam udać się do swojego pokoju.

Tak, dokładnie. W rezydencji Rios'ów mam swój pokój. Jest on właściwie przeznaczony dla gości, ale ponieważ znajdowała się tam toaletka od razu został przeznaczony dla mnie, bo i tak spędzałam w tym miejscu najwięcej czasu. Ruszyłam do swojej szafy, żeby zobaczyć co mogłabym włożyć na siebie. Ucieszyłam się, że zobaczyłam czarną skórzaną spódniczkę, której tak dawno nie miałam na sobie. Sięgnęłam jeszcze po klasyczny prosty top w kolorze khaki oraz dobrałam do stroju zamszowe botki na koturnie oraz kurtkę dżinsową. Spakowałam wybrany przez siebie outfit i kosmetyki do torby, ponieważ była dopiero godzina 14 i miałam bardzo dużo czasu do spotkania. Do pokoju jednak wszedł chłopak i zaczął mnie przesłuchiwać.

- Gdzie ty masz zamiar się wybrać w takim stroju? - zapyta zdziwiony zaglądając do torby i patrząc na ubrania.

- Spotykam się z pewnym chłopakiem, którego poznałam w parku. - oznajmiłam.

- Czy ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że idziesz na randkę? - zapytał z podniesionym tonem.

- Możliwe... nieważne jakie jest twoje zdanie i tak się wybieram, a teraz wybacz musze jeszcze zajechać do domku i muszę się streszczać, bo już jestem umówiona. - parsknęłam śmiechem, wychodząc z pokoju z rzeczami.

Jednak tak prędko nie mogłam opuścić pomieszczenia, ponieważ panicz musiał mnie złapać za nadgarstek, próbując mnie powstrzymać i patrząc się na mnie bardzo krzywo. Jego spojrzenia znam na wylot i praktycznie to mnie nigdy nie rusza.

***

Była już godzina 19:30, więc postanowiłam już szykować się do wyjścia. Przebrałam się w wybrane przeze mnie ubrania, pomalowałam się, rozpuściłam swoje włosy pełne sprężynek. Zabrałam klucz, poinformowałam mamę o wyjściu z domu i pojechałam na miejsce. Przejechałam na czas, ponieważ nie należę do osób, które mają zwyczaj się spóźniać. Dotarłam do miejsca gdzie spotkałam się z chłopakiem pierwszy raz i od razu sięgnęłam po swoje papieroski. Nie musiałam czekać długo, a dosłownie wystarczyło mi się obejrzeć za siebie a nieznajomy już na mnie czekał. Kiedy spojrzałam na chłopaka, który w ciemnym świetle miał na sobie dżinsowe joggery oraz czarna bluzę i spoglądał na mnie z uśmiechem wyciągając swojego elektryka i zaczął palić razem ze mną.

- Elektryk? Poważnie? Jak w gimnazjum. - powiedziałam.
- Papierosy? Serio? Jak w liceum. - dodał, gdzie wybuchnęliśmy razem śmiechem.
- Dokąd idziemy? - zapytałam.
- A dokąd by się chciała wybrać pani... - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem bym mu zdradziła swoje imię.
- Nathalie... - odpowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem.
- A ja jestem Josh. - oznajmił uradowany.

Jak myślicie, dlaczego Melanie skłamała na temat swojego imienia? Jaki jest powód coraz gorszych relacji z Manuelem? Co kombinuje, poznając nowego nieznajomego? Wstawiam długo wyczekiwany rozdział. Widzimy się wkrótce... 💓
~natc~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kujonką przestać byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz