Część 7

201 14 16
                                    

Kiedy samochód zatrzymał się na posesji Petersonów wyszłam z samochodu uśmiechając się do wujka i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domku by jak najszybciej zobaczyć się z Leo i Mią. Weszłam do domu jak najdelikatniej ściągając bluzę i weszłam do salonu w którym siedziała ciocia z bliźniakami. Kiedy mnie zobaczyli przykucnęłam żeby dosięgli i rzucili się na mnie wywołując tym samym jęk bólu z mojej strony. Odsunęli się ze strachem w oczach i zaczęli przepraszać. Uśmiechnęłam się na ten gest bo mimo tak młodego wieku troszczyliśmy się o siebie. Niektórzy mówią że sprzedali by własne rodzeństwo my oddalibyśmy za nie życie. Skończyliśmy się przytulać a bliźniaki zaczęły mi się przyglądać, oprócz paru siniaków na twarzy nie było widać że coś mi się stało jednak oni wiedzieli byli mądrzy i sprytni.

Ciocia Izabella nie kryła emocji płakała podchodząc do mnie i przytuliła delikatnie nie chcąc zrobić mi krzywdy. Odsunęła się kawałek przyglądając mi dokładnie tak jak wcześniej rodzeństwo i wpadła w jeszcze większy płacz. Wujek widząc stan cioci przytulił ją do siebie jak by chciał ochronić ją przed złem tego świata. Wiedząc że trochę to potrwa udałam się do kuchni gdzie postawiłam wodę na herbatę a następnie wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie. Gdy czajnik wydał w końcu z siebie charakterystyczny dźwięk chciałam wstać i zalać kubki ale uprzedziła mnie w tym kuzynka mrugając do mnie. Wróciła po paru minutach postawiła kubeczki na stole i usiadła obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy pijąc ciepły napój kiedy ciocia postanowiła się w końcu odezwać.

-Zdajesz sobie sprawę moje dziecko że póki nie będziesz całkowicie zdrowa nie puszcze cię do domu.- Chciałam się sprzeciwić, nie lubiłam gdy ktoś się nade mną litował i pomagał byłam osobą która musiała załatwiać wszystko sama nauczyłam się tego, musiałam być silna psychicznie i radzić sobie w życiu a nie ze wszystkimi problemami przychodzić do cioci.

-Nie ma żadnego ale twoje rzeczy już są w twoim starym pokoju a książki masz w plecaku i ani mi się waż dyskutować ze mną.- Oznajmiła głosem nie znoszącym sprzeciwu więc już się nie odzywałam. Dopiero gdy maluchy wypiły swoje napoje i opuściły salon zostałam spytana o to co się tak naprawdę stało. Być może było to dziwne ale nie pamiętałam wszystkiego miałam lekkie przebłyski ale całego zdarzenia nie potrafiłam sobie przypomnieć. Opowiedziałam więc co pamiętałam, ale czując narastający ból głowy udałam się do mojego tymczasowego pokoju życząc wszystkim dobrej nocy i odpłynęłam.

Rano obudziło mnie lekkie pukanie do drzwi które chwilę później zmieniło się w walenie. Otworzyłam zdenerwowana i ukazała mi się postać uśmiechająco się niewinnie kuzynki no jakże by inaczej. Oznajmiła mi że czas zbierać się do szkoły na co zamknęłam jej drzwi przed nosem. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 7:25 i stwierdziłam że faktycznie trzeba się zbierać. Udałam się do łazienki gdzie załatwiłam wszystkie potrzeby a następnie w samej bieliźnie wróciłam do pokoju gdzie wysmarowałam żebra maścią i zawinęłam bandażem to samo robiąc z kostką. Po wykonanych opatrunkach ubrałam się w luźniejsze leginsy, bluzkę od brata którą kiedyś mu zwinęłam i bluzę z kapturem. Żadne z tych rzeczy nie były przylegające co nie sprawiało mi bólu, włosy związałam w wysokiego kucyka a siniaki na twarzy ukryłam pod małą ilością fluidu .Gotowa zeszłam na dół gdzie zjadłam lekkie śniadanie i zażyłam lekarstwa przepisane przez lekarza, następnie podziękowałam za śniadanie do szkoły zrobione przez wujka, który swoją drogą robi przepyszne bułeczki i  udałyśmy się do białego Audi R8 który należał do kuzynki. Nie zabierałyśmy rodzeństwa bo ciocia zawiozła je wcześniej, gdy jechała do pracy. Włączyłam radio zostawiając na naszej ulubionej stacji, podgłośniłam i razem z Wiką nuciłyśmy lecącą piosenkę.

Dojechałyśmy do szkoły gdzie zaparkowałyśmy na naszym stałym miejscu. Wiedziałam że mimo wszystko widać moje siniaki więc założyłam kaptur na głowę i okulary na nos tłumacząc się, że razi mnie słońce kuzynka oczywiście wiedziała że kłamię bo ona zawsze to wie ale nic nie powiedziała. Weszłyśmy do szkoły odprowadzane dziwnymi i zatroskanymi spojrzeniami i udałyśmy się pod naszą salę od matematyki gdzie mamy godzinę wychowawczą. Kto by się spodziewał że surowa Pani Clark uczy matematyki otóż odpowiedź brzmi Ja. Takie wredne babsko nadawało by się tylko do tego przedmiotu.

Tajemnice PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz