Yave cz.4

304 29 8
                                    


Rok pierwszy...Nammas... lato...


Na tych potajemnych schadzkach zszedł prawie cały tydzień.

A dzisiaj Yave wyczekiwała głosu sowy z niecierpliwością. Prawie poczuła mrowienie pod skórą, gdy wreszcie usłyszała znajome, trzykrotne pohukiwanie puszczyka.

Ostrożnie podniosła głowę z poduszki, zerkając na brata śpiącego na posłaniu obok.

– Gedor...? – szepnęła. Chciała mieć pewność, że nikt nie zauważy jej wyjścia.

Chłopak nawet nie drgnął. Przez cały dzień uganiał się gdzieś z Yorką i teraz spał twardo.

Yave uśmiechnęła się do siebie, zadowolona. Sięgnęła po przygotowaną zawczasu wełnianą chustę i cichutko zeszła na dół. Zesztywniała na moment, gdy matka poruszyła się na łóżku pod ścianą, odwracając się na drugi bok, plecami do izby.

Gdy po chwili znów słychać było tylko równe głębokie oddechy śpiących, dziewczyna wzięła tylko jeszcze w dłoń parę małych, skórzanych kierpców i ostrożnie uchyliła drzwi, modląc się w duchu, by nie zaskrzypiały.

Udało się i drżąca z emocji domykała drzwi z zewnątrz. Wsunęła stopy w buty i owinęła się przed nocnym chłodem chustą. Wcale nie była pewna, czy postępuje słusznie, słuchając wezwania, a właściwe to była pewna, że należało raczej zostać w domu i z głową nakrytą poduszką nie słuchać kuszącego głosu. Jednak w jej sercu królowało już inne uczucie niż posłuszeństwo względem matki, a młodzieńcza ciekawość i fascynacja były silniejsze niż rozsądek.

Wzięła głęboki oddech i pobiegła, nie zważając na mokrą od nocnej rosy trawę. Chwilę później była w sadzie, rozciągającym się za domem, skąd wcześniej dochodził głos sowy. Powinien tu być, czekać na nią, ale nie dostrzegła go.

– Melto? – odezwała się ściszonym głosem, rozglądając się wokoło. – Jesteś tutaj?

Pohukiwanie puszczyka dobiegło ponownie, teraz gdzieś z głębi sadu.

Niepewnym krokiem ruszyła w tamtym kierunku, wchodząc głębiej pomiędzy drzewa. Sad był cichy i pusty, jakby wstrzymał oddech. Zdawało się, w pobliżu nie ma żywego ducha.

Odwaga i determinacja, z jaką przed chwilą opuszczała bezpieczny dom, topniały z każdym krokiem.

Odwaga i determinacja, z jaką przed chwilą opuszczała bezpieczny dom, topniały z każdym krokiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obserwował ją. Widział, jak się waha, jakby nie do końca była pewna swojej decyzji. Przez moment ścisnęła go obawa, że ona się rozmyśli i wróci, ale to uczucie minęło, gdy niepewnym, wolnym krokiem zagłębiła się w sad.

Uśmiechnął się do siebie. Już cię nie wypuszczę ptaszyno... myślał zadowolony. Już jesteś moja.

Był tuż obok, choć ona nie zdawała sobie sprawy z tej obecności. Chciał trochę poigrać z jej odwagą, żeby w jego ramionach znalazła schronienie i poczuła się bezpieczna.

Yave [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz