Kilka dni później...
Yave starannie składała wyprane i wyprasowane koronki.
– Zaniesiesz je dzisiaj? – spytała matka.
– Tak. Pani Illith mówiła, że chętnie zamówi więcej. Za poprzednie dostałam buciki. – Uniosła lekko spódnicę i z zadowoleniem przyglądała się miękkim pantofelkom z jasnobrązowej, licowanej skórki, zapinanym na sprzączki.
– Też mi zapłata. – Wzruszyła ramionami matka. – I gdzie ty będziesz chodzić w takich butach? To buty dla królewny jakiejś, nie dla prostej, wiejskiej dziewczyny. Bardziej by ci się przydało trochę wełny. Można by uprząść i...
– Buty też się przydadzą. Mogę iść na przykład do dworu albo na jakąś zabawę...
Tillemi gniewnie machnęła ręką.
– Tego mi jeszcze tylko trzeba, żebyś po zabawach zaczęła latać. Domu masz się pilnować. Nie dla ciebie pańskie zabawy.
– Mamo...
– Wiem, co mówię. – Matka z przekonaniem potrząsnęła głową. – Gdyby ojciec żył, nie pozwoliłby na takie zbytki.
Yave nie zdążyła odpowiedzieć, bo rozmowę przerwało nagłe wtargnięcie do izby, podekscytowanego czymś Gedora.
– Mamo! – wrzasnął od progu. – Umieram z głodu!
– Nie ty jeden. – Osadziła go matka. – Siadaj do stołu i czekaj spokojnie, jak wszyscy.
– Mamo, ale ja się okropnie śpieszę! Mamy jechać z końmi na górne pastwiska! Pojadą beze mnie – jęknął w desperacji.
– Nie szkodzi. Jestem pewna, że doskonale poradzą sobie bez ciebie. To wyjazd na kilka dni, nie jesteś przygotowany i nie wydaje mi się...
– Wszystko mam! Sam przygotowałem wszystko! Ubranie, prowiant! O nic się nie musisz martwić!
– To nie wycieczka dla ciebie, będziesz tam tylko przeszkadzał.
– Proszę... – Wlepił w matkę błagalny wzrok. – Nie jestem już malutkim chłopczykiem, no mamo...
Tillemi popatrzyła na swoje dzieci. To prawda, wyrosły. Czas tak szybko mijał. Nie wiadomo, kiedy upłynęło tych dwanaście lat od dnia, w którym spalono ich wieś i przywieziono tutaj. Jej mała wtedy córeczka teraz była całkiem dorosłą panną i do tego śliczną. Gedor też zapowiadał się na dorodnego młodzieńca. Już przegonił wzrostem matkę i siostrę, i wydawało się, że rośnie w oczach. Tillemi z nostalgicznym westchnieniem postawiła przed nimi miskę z kluskami okraszonymi masłem.
– No, dobrze, jedź, skoro to dla ciebie takie ważne.
Gedor poderwał się, wyskoczył zza stołu i chwyciwszy matkę w pół, okręcił się z nią dookoła własnej osi.
– Dziękuję mamo! – Ucałował serdecznie oba policzki kobiety.
– Ale dopiero, jak zjesz obiad – oznajmiła stanowczo.
Postawił ją natychmiast na ziemi i rzucił się do michy.
– Tak jest! – Machał łyżką aż mu się uszy trzęsły.
– Zostaw coś dla siostry – zauważyła ze śmiechem Tillemi. – Jedzcie, zaraz wrócę...
Gdy tylko matka znikła za drzwiami, Gedor szturchnął siostrę łokciem.
– Będziemy kryć klacze... – zachichotał uradowany.
– Co ty nie powiesz? – Skrzywiła się ironicznie Yave. – Wy? A ja myślałam, że to robota ogierów, źrebaku.

CZYTASZ
Yave [ZAKOŃCZONE]
RomanceOna, naiwna i ufna, on niefrasobliwy i beztroski, szukający przygody, która ma umilić mu lato spędzane w rodzinnych stronach. Przewrotny los przetnie ich ścieżki, lecz czy oboje znajdą to czego szukają, czego oczekują? Duma rzadko bywa dobrym doradc...