Yave cz.21

604 39 30
                                    


Sakwy z rzeczami dziecka Melta przytroczył z tyłu siodła. Yave stała obok, trzymając na rękach malca odzianego w najlepsze ubranko. Melta podchwycił pełne obaw spojrzenie matki, biorąc z jej ramion synka.

– Wciąż jeszcze mi nie ufasz?

Nie odpowiedziała, uciekając w spojrzeniem w bok. Delikatnie ujął jej podbródek i zmusił, by popatrzyła mu w oczy.

– Spójrz na mnie Yave – powiedział cicho. – Czy wiesz, że tamte łzy w twoich oczach były moją najgorszą karą? Męką nie do zniesienia. Mogłem wymazać z pamięci każdy inny obraz, ale tamto wspomnienie nigdy mnie nie opuszczało, ani na chwilę. Każda z tych łez była jak rozpalone żelazo w moim sercu, a twoje oczy wciąż płakały... Nigdy więcej nie pozwolę, byś patrzyła na mnie tak, jak tamtego dnia. Rozumiesz? Wrócę po ciebie.

Posadził chłopca na koniu i sam dosiadł wierzchowca.

– Przygotuj tu wszystko i czekaj na mnie. Niebawem wrócę.

Nie miała wyboru, musiała mu zaufać, choć żołądek miała zawiązany w supeł, gdy odprowadzała wzrokiem sylwetkę jeźdźca uwożącego jej syna, jej cały świat.

Poukładała na stole swoje dotychczasowe życie, wspomnienia, które stąd zabierze, bo przecież nie chciała i nie mogła zapomnieć tego, co w tym życiu było dobre, ani tego, który to życie ocalił.

Nie zebrała wiele, trochę sztuk prostej odzieży i to nie było cenne. Ale tych kilka przedmiotów: srebrny lichtarz na świecę, dostali go z Ukerem w prezencie ślubnym od Aruta i Illith... i trzy malutkie łyżeczki z brzozowego drewna, które Uker zrobił dla Ireda... i kołyska... trzy drewniane talerze...

Pogładziła palcami rzeźbiony misternie brzeg jednego z nich.

Uker w wolnych chwilach lubił zdobić wykonane przez siebie rzeczy i robił to naprawdę dobrze. Przedmioty, które wychodziły spod jego rąk były piękne. Tak jak piękne było jego serce, które szczerze pokochało ją i jej dziecko. Nie chciała zgubić o nim pamięci.

Westchnęła, wyrzucając z serca smutek, lecz nie żal i wyrzuty sumienia. Obiecywała przecież Ukerowi, że nigdy... że Ired zawsze będzie jego synem. Jeszcze wczoraj samą siebie przekonywała, że tak właśnie jest słusznie, a dzisiaj cała ta niezachwiana pewność się rozwiała. Melta wrócił i jej świat znów stanął na głowie. A przecież, gdyby Uker żył...

Bolesna była świadomość, że gdyby teraz mogła zapytać zmarłego męża, gdyby mogła go zapytać, co ma czynić... Wiedziała, co usłyszałaby od niego. Powiedziałby: idź za nim Yave.

Gdyby żył, z pewnością walczyłby o nią, ale teraz tego właśnie chciałby dla niej. Żeby była szczęśliwa.

Wolno obracała w palcach zasuszony pierwiosnek.

Przyniósł go jej wkrótce po narodzinach Ireda. Położyła kwiatek obok pozostałych rzeczy i poszła do obórki, by zamknąć kozy i podrzucić porcję siana im i mułowi. Zostawi też wodę w cebrzykach, bo pewnie dopiero jutro ktoś przyjedzie po zwierzęta.

Potem pogrążona we wspomnieniach czekała w domu, nasłuchując odgłosów z drogi.

*****

Gedor szedł dzisiaj do siostry w wyjątkowo ponurym nastroju. Wieści jakie miał jej do przekazania sprawiały, że raz po raz zaciskał gniewnie pięści i zgrzytał zębami. Ten łajdak, ten drań...! Jak on miał czelność się o nią dopytywać?!

Ubolewał, że ich rozdzielono na strażnicy i nie dane mu było powybijać Melcie zębów. W swoim zacietrzewieniu i gniewie kompletnie nie brał pod uwagę różnicy wieku, doświadczenia i fizycznej przewagi tego drugiego. Że najprawdopodobniej, sam straciłby kilka zębów i nieźle oberwał przy tej konfrontacji, gdyby towarzysze do niej dopuścili.

Yave [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz