Yave usiadła i objęła ramionami podciągnięte pod brodę kolana. Melta przyodziawszy się wpierw przyzwoicie w portki, siadł za nią. Zgarnął rozsypane na plecach i ramionach ogniste, jedwabiste włosy, przeczesał palcami i powoli splatał w warkocz.
– Co teraz będzie, Melto? – Ściszony głos drżał lekko.
– Nic, maleńka. – Pochylił się i musnął wargami nagie ramię Yave. – Teraz jesteś moja. Tylko moja... – Objął ją i przylgnął torsem do jej pleców, całując pulsujące miejsce na szyi, tuż za uchem. Wtulił twarz w jej kark.
– Uwielbiam twoje włosy... – zamruczał zmysłowo. – Należysz tylko do mnie, Yave. Nikt inny nie ma do ciebie prawa. Tylko ja... Rozumiesz? – Ściskał ją coraz mocniej.
– Przecież wiesz... – Spróbowała odetchnąć głębiej. – Jestem twoja.
– O, tak... moja słodka... moja śliczna... – Rozluźnił uchwyt, uśmiechając się szeroko. – Jak ja wytrzymam z dala od ciebie?
Odwróciła gwałtownie głowę, a w oczach pojawił się lęk.
– Wyjeżdżasz? Porzucasz mnie?
Zaśmiał się cicho, widząc ten niepokój.
– Oczywiście, że nie.
– Więc czemu tak mówisz?
– Ech, ale ty dziecko jesteś. Byłaś dzisiaj moja. Krzyczałaś, bolało, prawda?
Zarumieniona odwróciła wzrok.
– Tylko trochę... – bąknęła pod nosem niezbyt wyraźnie.
– Ale jednak.
Potarł palcami ciemną plamkę na płaszczu, na którym oboje właśnie siedzieli, a który kilka chwil wcześniej posłużył im w zupełnie innym celu.
– I trochę krwawiłaś.
Wciąż się uśmiechał się zadowolony. Jeszcze się nie rozstali, a ona już tęskniła. Był tego pewien i przecież o to mu chodziło. Sięgnął po ubrania i podał jej koszulę.
– Ubierz się, bo mi zmarzniesz.
Sam wciągnął błyskawicznie resztę własnej odzieży. Yave wstała i ubrała się posłusznie. Owinął ją wełnianą chustą.
– Wracaj skarbie, bo cię przyłapią i będziesz miała kłopoty. – Uszczypnął lekko w policzek.
Yave zmarszczyła nos i zmrużyła oczy.
– Ja?
– Uhm... – Skinął głową, mrugając łobuzersko.
– Nie, Melto – wytknęła i szturchnęła palcem jego pierś – to ty będziesz miał kłopoty. Bo jeśli nas przyłapią to każą ci się ze mną ożenić.
Przyciągnął ją do siebie z szelmowskim uśmiechem.
– Właśnie, spryciaro... Nikomu nie powiesz, dobrze?
Nachmurzyła się.
– Wcale mnie nie kochasz. Zwodziłeś tylko żeb...
Zamknął jej usta pocałunkiem. Po chwili podniósł głowę, mówiąc:
– Głuptas z ciebie. Kocham cię i chcę ciebie, ale jestem żołnierzem. Jeszcze przed zimą mamy ruszyć na północ, na pogranicze. Nie mógłbym tam zabrać żony. Dlatego nie mogę się ożenić teraz. Może kiedyś...
– Tylko tak gadasz. – Posmutniała wyraźnie.
Zignorował jej smutek.
– Przyjdę do ciebie, czekaj na mnie – szepnął, całując jeszcze na pożegnanie, po czym delikatnie odsunął ją od siebie. – No, idź już.

CZYTASZ
Yave [ZAKOŃCZONE]
RomanceOna, naiwna i ufna, on niefrasobliwy i beztroski, szukający przygody, która ma umilić mu lato spędzane w rodzinnych stronach. Przewrotny los przetnie ich ścieżki, lecz czy oboje znajdą to czego szukają, czego oczekują? Duma rzadko bywa dobrym doradc...